hotelarze.pl   hotel.pl
  Turystyka   Hotelarstwo    Gastronomia Dzisiaj:  English  
HOTELARSTWO
Hotel
Marketing i sprzedaż
 
GASTRONOMIA
Gastronomia
Kelnerstwo
Kuchnia
Urządzenia gastronomiczne
 
TURYSTYKA
Turystyka
 
KSIĘGARNIA
Zapraszamy do księgarni
 
Pomoce naukowe-hotelarstwo
Hotelarz online - testy dla hotelarzy
Zadania praktyczne dla hotelarzy
Zadania i testy egzaminacyjne
DLA NAUCZYCIELI
Praktyki, Staże

Pomoce naukowe-gastronomia
Hotelarz online -testy z gastronomii
 
Pomoce naukowe-turystyka
Hotelarz online - testy z turystyki
Zadania praktyczne
Zadania i testy egzaminacyjne  
PRZEPISY PRAWNE
dot. obiektów hotelarskich
dot. ochrony przeciwpożarowej
prawo żywnościowe
 
KONFERENCJE, KONKURSY
Konferencje, szkolenia ...
Relacje z konkursów
 
TARGI
Targi turystyczne
Relacje z targów
 
ORGANIZACJE BRANŻOWE
Organizacje turystyczne
Organizacje kucharzy
 
EKSPERCI
Hotelarstwo
Gastronomia
ARCHIWUM WIADOMOŚCI
2011
2010
2009
2008
2007
2006
2005
2004
 

Jeśli pragniesz otrzymywać informacje o nowościach na stronie - podaj swój

 adres e-mail



Zapisz się
Wypisz się


Jeden z zaledwie czterech 7-gwiazdkowych hoteli na świecie The Beijing 7-star Morgan Plaza został oddany gościom tuż przed otwarciem Olimpiady w Pekinie. Goście zatrzymujący się w tym 48-piętrowym hotelu mają do dyspozycji teren o powierzchni prawie 10 ha, gdzie mogą znaleźć centra handlowe, modne apartamenty, najlepszą na świecie restaurację japońską, a nawet świątynię.

Liniowiec marzeń Queen Victoria - powstała w 2007 r., ale zanim to się stało, zbierano opinie osób podróżujących Queen Elizabeth i Queen Mary. To dwie siostry Viktorii - wszystkie należą do eleganckiej linii Cunard. Na statku o długości 294 metrów, szerokości 32 metrów i wysokości 55 metrów, znajduje się m.in.: okazałe lobby z dziełami sztuki, 8 restauracji i barów, kluby nocne, sale klubowe, teatr, kino, kasyno. Jest też SPA, fitness center, baseny i jacuzzi. Wszystko w pięknych, stylowych wnętrzach, które mają zapewnić jak najwyższą jakość wypoczynku. Na wycieczkowcu są atrakcje niespotykane na innych liniowcach, m.in. prywatne loże w trzypiętrowym Royal Court Theatre, pierwsze na świecie pływające muzeum, dwupiętrowa biblioteka z drewnianą boazerią, sześcioma tysiącami wolumenów z całego świata oraz pięknymi spiralnymi schodami, konserwatorium w stylu kolonialnym z fontanną tonącą w zieleni i ruchomym szklanym dachem, trasa do joggingu czy sekretna wiktoriańska alkowa. Na pokład liniowiec zabiera 2 tys. pasażerów. Oddaje im do dyspozycji ponad 1000 kabin. O ich komfort dba załoga licząca 900 osób. Najtańszy bilet na rejs kosztuje niecałe 1000 euro, najdroższy, np. dookoła świata, kosztuje ok. 8 tys. euro.

Podstawowym wskaźnikiem w hotelarstwie są zrealizowane, dzienne obroty każdego wybudowanego pokoju. RevPar jest otrzymywany z iloczynu współczynnika wynajmu pokoi (frekwencja = liczba sprzedanych pokojonocy / liczba pokoi x 100 %) i średniej ceny za pokój (ADR).
uwaga: RevPAR nie bierze pod uwagę dochodów z innych usług hotelu, takich jak restauracje, spa, przystanie, kasyna itp. Przykład:

- średnia frekwencja : 50,76%
- średnia cena w złotych za dobę
  hotelową: 237,83 zł,
- wskaźnik REVPAR wynosi: 120,73zł
 

Punkt rentowności działalności hotelarskiej (Lmin) - jest to minimalna liczba miejsc noclegowych lub pokoi jaką należy sprzedać, aby zapewnić pokrycie kosztów
Lmin = Ks/(c-kz)
Ks-całkowite koszty stałe; c-cena pokoju lub miejsca noclegowego; kz -jednostkowe koszty zmienne przypadające na jedno miejsce noclegowe lub pokój

Hotspot - to otwarty i dostępny publicznie punkt dostępu, umożliwiający dostęp do Internetu za pomocą sieci bezprzewodowej (WiFi). Hotspoty najczęściej instalowane są hotelach, restauracjach, centrach handlowych, na lotniskach, dworcach, szpitalach i uczelniach. Dzięki nim posiadacze przenośnych komputerów wyposażonych w kartę sieciową standardu 802.11 mogą podłączyć się do Internetu. Czasami usługa taka jest bezpłatna.

Marketing - najważniejszy cel:  dotarcie z właściwym komunikatem do właściwych osób za najniższą cenę.

M-Marketing (mobile marketing) - są to wszystkie formy realizacji strategii komunikacyjnych, wynikających z planu marketingowego, przy pomocy telefonu komórkowego i z wykorzystaniem jego możliwości. Do narzędzi M-Marketingu należą SMS-y, MMS-y i EMS-y - wiadomość głosowa, przetworzona elektronicznie. Usługi te zrobiły błyskotliwą karierę i są obecnie najchętniej wykorzystywane, głównie ze względu na swą prostotę i niskie koszty. M-Marketing można zastosować w serwisach informacyjnych, w konkursach konsumenckich czy w głosowaniu w konkursach.

Event - wydarzenie,  spotkanie (towarzyskie, mecz), zawody.
Event - rozumiemy jako każdą formę wydarzenia typu handlowego albo promocyjnego  o charakterze bardziej masowym, jak np. koncert.
Najważniejsze elementy dobrego eventu to: oryginalność, odwaga pomysłu i spójność projektu z komunikacją marki.

non-event - fiasko

TURYSTYKA

 

Biuletyn nr: 939/IV
Komisja: Komisja Gospodarki /nr 61/
Data: 06-09-2002
Mówcy: Lekarz Naczelny Uzdrowiska Kołobrzeg Danuta Adamska-Czepczyńska
Poseł Bogdan Błaszczyk (SLD)
Poseł Jerzy Budnik (PO)
Poseł Bronisław Dankowski (SLD)
Dyrektor Ośrodka Polskiej Organizacji Turystycznej w Berlinie Ewa Duchowska
Dyrektor Departamentu Nadzoru Właścicielskiego w Ministerstwie Skarbu Państwa Zbigniew Gryglas
Prezes Kołobrzeskiej Izby Gospodarczej Marian Jagiełka
Prezes Polskiej Organizacji Turystycznej Andrzej Kozłowski
Dyrektor Departamentu Turystyki w Ministerstwie Gospodarki Małgorzata Mika-Bryska
Prezes Polskiej Izby Hotelarstwa Krzysztof Milski
Posłanka Halina Murias (LPR)
Poseł Helmut Paździor (niez.)
Wicemarszałek województwa zachodniopomorskiego Henryk Rupnik
Poseł Adam Sosnowski (PO)
Prezes Zachodniopomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej Janusz Stanek
Poseł Władysław Stępień (SLD)
Były dyrektor Lokalnej Organizacji Turystycznej Mirosław Szczeglik
Poseł Adam Szejnfeld (PO)
Dyrektor Uzdrowiska Kołobrzeg Kazimierz Tatur
Starosta powiatu drawskiego Wiktor Woś
Wojewoda województwa zachodniopomorskiego Stanisław Ziątek
Wójt gminy Ustronie Morskie Stanisław Zieliński

6 września 2002 r. Komisja Gospodarki, obradująca pod przewodnictwem posła Adama Szejnfelda /PO/, omawiała następujące tematy:

  • polskie uzdrowiska jako narodowy produkt turystyczny - informacja o stanie i perspektywach rozwoju uzdrowisk w Polsce w aspekcie przyjazdowej turystyki zdrowotnej,
  • możliwości wykorzystania inwestycji turystycznych jako stymulatora rozwoju gospodarczego regionu,

oraz przyjmowała:

  • dezyderat w sprawie wsparcia rozwoju turystyki i promocji turystycznej Polski.

W posiedzeniu udział wzięli przedstawiciele: Urzędu Wojewódzkiego Województwa Zachodniopomorskiego z wojewodą Stanisławem Ziątkiem, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego z wicemarszałkiem Henrykiem Rupnikiem, władz Uzdrowiska Kołobrzeg z dyrektorem Kazimierzem Taturem, Polskiej Organizacji Turystycznej z prezesem Andrzejem Kozłowskim oraz przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki, Ministerstwa Skarbu Państwa, lokalnych samorządów, organizacji turystycznych i samorządu przedsiębiorców.

Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Otwieram wyjazdowe posiedzenie Komisji Gospodarki, które odbywa się w Kołobrzegu. Witam członków Komisji oraz wszystkich przybyłych gości. Pan poseł Bogdan Błaszczyk, były prezydent Kołobrzegu, przedstawi członkom Komisji Gospodarki biorących udział w posiedzeniu przedstawicieli władz województwa zachodniopomorskiego. Natomiast ja w imieniu ministra Jacka Piechoty i pani minister Małgorzaty Okońskiej-Zaremby muszę przeprosić za ich nieobecność, ponieważ inne obowiązki nie pozwoliły im wziąć udziału w tym posiedzeniu. Ze swej strony chcę poinformować, że w Kołobrzegu - pięknym mieście, pięknym polskim uzdrowisku - przebywamy już drugi dzień. Przyjechaliśmy do Kołobrzegu wczoraj. Jest to trzydniowe posiedzenie wyjazdowe, dwa dni spędzimy w Kołobrzegu, następnie pojedziemy do Piły, gdzie weźmiemy udział w Wielkopolskiej Wystawie Małych i Średnich Przedsiębiorstw i omówimy wpływ imprez targowych na rozwój przedsiębiorczości, na rozwój gospodarki. Do Kołobrzegu przyjechaliśmy realizując nasze zainteresowania związane z rozwojem turystyki jako bardzo ważnego działu gospodarki. Wczoraj mieliśmy wielką przyjemność spotkać się w Karlinie i w Ustroniu Morskim z wójtami i burmistrzami powiatu kołobrzeskiego, powiatu białogardzkiego, ale także z wójtami, burmistrzami i prezydentami miast należących do Związku Gmin Dorzecza Parsęty. Wiele czasu poświęciliśmy wczoraj zapoznaniu się z programami zagospodarowania dorzecza Parsęty, z programem rozwoju turystyki w gminach nadmorskich i jesteśmy pod dużym wrażeniem tego, co usłyszeliśmy na tym spotkaniu. Mówiłem o tym wczoraj, ale powtórzę to jeszcze raz, tym bardziej że dzisiaj jesteśmy w większym gronie. Jeżdżąc po całej Polsce mamy takie doświadczenia, że większość samorządowców, żeby nie powiedzieć: wszyscy, w deklaracjach, oświadczeniach i wypowiedziach zawsze podkreślają, że turystyka jest, jeśli nie priorytetową, to jedną z najważniejszych dziedzin, którą chcieliby rozwijać w swoich programach rozwojowych, w swoich strategiach. Natomiast nie jest już tak powszechnym zjawiskiem realizacja tych deklaracji. Tu, w Kołobrzegu, w Związku Gmin Dorzecza Parsęty widzimy, że plany nie tylko są formułowane na piśmie w pięknie oprawionych i ilustrowanych strategiach. Widzimy, że te programy i plany są realizowane. I to jest bardzo ważne. Bardzo wielu z nas ma doświadczenia w realizowaniu działalności gospodarczej, pewnie dlatego większość z nas jest w Sejmie orędownikami rozwoju gospodarczego, rozwoju przedsiębiorczości. Działamy w Komisji Gospodarki, ale i w innych grupach, zespołach, które mają na celu rozwój gospodarki w Polsce. Większość z nas wie, że turystyka jest bardzo ważnym sektorem gospodarki przez wiele, wiele, wiele lat zupełnie nie docenianym. Powiem szczerze i wiem, że przedstawiciele parlamentu i rządu podzielają moją opinię, że odbiciem tego poglądu i podejścia do problematyki turystyki w parlamencie był fakt, iż turystyka zawsze była gdzieś przyczepiona do innej, jakby ważniejszej tematyki, i to przez wszystkie ostatnie lata. I tak w ostatniej kadencji tematyką turystyki zajmowała się Komisja Kultury Fizycznej i Sportu, w której zainteresowanie sportem dominowało całkowicie nad turystyką. Turystykę do tej pory odbierano i traktowano jako zespół środków i możliwości do wypoczynku i rekreacji. Na hasło turystyka padała odpowiedź: PTTK. Niewiele osób w Polsce zdawało sobie sprawę, że jest to bardzo poważny sektor gospodarczy, biznesowy, sektor robienia dużych pieniędzy i to zarówno dla społeczeństw poszczególnych państw, jak i dla budżetów tych państw.

Polski rząd i polski parlament nie powinni przechodzić obok doświadczeń innych krajów nie pochylając się nad ich osiągnięciami. W tej kadencji, czwartej kadencji Sejmu, problematyka turystyki trafiła, o czym jestem głęboko przekonany, wreszcie do właściwej komisji - Komisji Gospodarki - i mam nadzieję, że potwierdzą to dzisiejszy mówcy. Moje przekonanie wynika z faktu, że dość często spotykam się właśnie z taką opinią, więc odbieram, że jest to fakt. Problemy turystyki wcale nie ustępują tak ważnym problemom jak górnictwo, hutnictwo, przemysł stoczniowy i wiele innych. Staramy się w miarę równomiernie poświęcać każdemu sektorowi działalności gospodarczej w Polsce tyle czasu, na ile zasługuje, ile my możemy wygospodarować. Przyjazd do Kołobrzegu poświęcony jest sprawom turystyki, którym poświęciliśmy również poprzednie posiedzenie w Warszawie, ale dzisiaj szczególnie interesuje nas turystyka uzdrowiskowa, jako jeden z ważniejszych, w naszej ocenie, elementów kreowania i rozwijania w Polsce turystyki przyjazdowej. Turystyka przyjazdowa jest tą dziedziną, która daje Polsce, budżetom samorządów, budżetowi państwa i naszym przedsiębiorstwom znaczne przychody. W naszej ocenie nie ma lepszej pod względem efektywności ekonomicznej inwestycji w gospodarce jak właśnie turystyka. Jestem przekonany, że temu tematowi poświęci parę słów pan Andrzej Kozłowski, prezes Polskiej Organizacji Turystycznej. Mamy w Polsce bardzo dużo uzdrowisk, niestety, z żalem trzeba odnotować fakt, że wiele z nich nie jest optymalnie wykorzystanych. Przed naszym przyjazdem tutaj wiedzieliśmy, że Uzdrowisko Kołobrzeg należy do jednych z najlepszych w Polsce, dlatego chcieliśmy tu przyjechać, zobaczyć, zapoznać się z waszymi doświadczeniami i być może na bazie tych doświadczeń i waszych osiągnięć również pomóc kreować rozwój turystyki uzdrowiskowej i leczniczej w całej Polsce. Dlatego też w porządku obrad mamy dwa tematy: polskie uzdrowiska jako narodowy produkt turystyczny - informacja o stanie i perspektywach rozwoju uzdrowisk w Polsce w aspekcie przyjazdowej turystyki zdrowotnej oraz możliwości wykorzystania inwestycji turystycznych jako stymulatora rozwoju gospodarczego regionu. W ramach tych dwóch tematów przewodnich postaramy się także dotknąć kilku innych, ale - jak rozumiem - powiązanych tematów. Chociażby dlatego, że wczorajszy dzień przyniósł nam wiele informacji, a także bardzo poważnych pozytywnych wrażeń. Szczególnie po wizycie na lotnisku, gdzie zapoznaliśmy się z planami i programem zagospodarowania samego lotnisko i terenów wokół niego. Wczoraj wyraziłem przekonanie, że jeżeli ta inicjatywa się powiedzie, to może stać się ona przełomowym momentem w wykorzystywaniu podobnej infrastruktury w całej Polsce. Bo oto okazuje się, że w naszym kraju mamy około 100 lotnisk. Niektórzy żartują sobie, że jesteśmy najbardziej "ulotniskowanym" krajem w Europie. Większość z nich, szczególnie powojskowych i poradzieckich, jest niewykorzystana z powodu braku racjonalnych pomysłów na ich wykorzystanie. Większość od 8-10 lat nadal pozostaje niezagospodarowana. Jestem przekonany, że dobry przykład optymalnego wykorzystania - zarówno dla społeczności lokalnej, jak i dla gospodarczego rozwoju regionu - nieczynnego lotniska, być może właśnie tego, które oglądaliśmy wczoraj na granicy Ustronia Morskiego i Kołobrzegu, będzie właśnie tym dobrym przykładem, który pociągnie także innych samorządowców, innych inwestorów i inny kapitał gdzieś w Polsce.

Miejmy więc nadzieję, że tak będzie. Drodzy państwo, przepraszam za nasze dwudziestominutowe spóźnienie, ale chcę powiedzieć, że jak jechaliśmy tutaj, to zastanawiałem się, czy jest to bardzo naganny fakt. Oczywiście, spóźniać się nie powinno. Jednak nasze spóźnienie spowodowane było tym, że członkom Komisji Gospodarki i gościom, którzy przyjechali z nami, tak bardzo spodobał się Kołobrzeg, te miejsca, które nam przedstawiono, że wszyscy zwlekaliśmy z przyjazdem na to posiedzenie. Niemniej jednak przepraszam wszystkich, którzy musieli czekać na nas. Teraz oddam głos panu posłowi Bogdanowi Błaszczykowi, który razem ze mną jest organizatorem tego przyjazdu, ale przede wszystkim jest ojcem tego pomysłu. Za zaproponowanie przyjazdu do Kołobrzegu, za zapoznanie nas z wieloma interesującymi sprawami panu posłowi, byłemu prezydentowi miasta, bardzo dziękuję. A teraz poprosimy pana posła Bogdana Błaszczyka, aby przedstawił członkom Komisji naszych szanownych i zacnych gości.

Poseł Bogdan Błaszczyk /SLD/ : Gościmy w Ośrodku "Węgiel Brunatny", a podejmuje nas dyrektor Ryszard Woźniak, któremu serdecznie za to dziękuję. Nasze obrady zaszczycili posłowie z innych Komisji - pani Zofia Wilczyńska z Uzdrowiska Połczyn Zdrój, z drugiego dużego uzdrowiska, pani Elżbieta Mielczarek ze Świnoujścia, pan Edward Wojtalik z Koszalina. Pan poseł Stanisław Kopeć, przewodniczący parlamentarnego Zespołu Turystyki, dołączy do nas nieco później. Zaszczycili nasze posiedzenie pan wojewoda zachodniopomorski Stanisław Ziątek, pan wicemarszałek województwa zachodniopomorskiego Henryk Rupnik, kołobrzeżanin, nasz przedstawiciel w Sejmiku. Na sali są przedstawiciele lokalnych samorządów, są wójtowie sąsiadujących z nami gmin, burmistrzowie sąsiednich miast, przedstawiciele biznesu, świata nauki, kultury, branży turystycznej. Będziemy mówili o sprawach turystyki, ale zapewne poruszymy także problemy świata biznesu, świata przedsiębiorców. W ich imieniu wystąpienie przygotował pan Marian Jagiełka. Pan przewodniczący w swoim wprowadzeniu przedstawił cel naszego przyjazdu i powiedział o randze turystyki jako bardzo ważnego działu gospodarki narodowej. Przypomnę, że dopiero kilka lat temu dostosowaliśmy polskie struktury zarządzania turystyką do unijnych norm; turystyka z Urzędu Kultury Fizycznej i Sportu została przeniesiona do Ministerstwa Gospodarki. Z trudem, bo z trudem toruje sobie drogę - zarówno wśród polityków, działaczy gospodarczych, działaczy samorządowych, jak i wśród posłów - świadomość, że jest to bardzo dochodowy dział gospodarki narodowej. I chociaż sami członkowie Komisji Gospodarki zajmują się tym problemem bardzo wnikliwie i dogłębnie, to spotykamy się z pewnym oporem świadomości wśród posłów innych komisji. Dlatego wystąpiłem z inicjatywą, w wyniku której w Sejmie powstał Zespół Turystyki, którego członkami są różni posłowie, niekoniecznie związani z naszą Komisją i tą problematyką. Głównym zadaniem tego Zespołu będzie budzenie wśród posłów świadomości, jaką rangę turystyka zajmuje, a jaką powinna zajmować w ramach gospodarki. Sądzę, że prace tego Zespołu będą uzupełniać prace naszej Komisji i że będziemy problemy turystyki nagłaśniać. Mam nadzieję, że nasze obrady, a potem rozmowy kuluarowe dadzą naszym gospodarzom pewien obraz tego, czym turystyka jest dla naszej gospodarki, pewien obraz tego, jak turystyka jest widziana z góry, czym się zajmuje Komisja Gospodarki, a jednocześnie posłowie otrzymają garść informacji, jakie są bariery rozwoju tej gałęzi przemysłu, uzyskają możliwość zapoznania się ze strategią rozwoju turystyki w województwie zachodniopomorskim, z trudnościami w tworzeniu nowoczesnej organizacji zarządzania turystyką takich jak regionalne i lokalne organizacje turystyczne. Ta suma informacji i dyskusja wzbogaci naszą świadomość i pozwoli, że przyszłą naszą pracę będziemy mogli lepiej ukierunkowywać, a jej efekty będą większe.

Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Jeszcze raz witam serdecznie pana wojewodę, pana marszałka, pana prezydenta Kołobrzegu. To dla nas wielki zaszczyt gościć na posiedzeniu takich gości. W imieniu prezydium Komisji i całej Komisji dziękuję za gościnę panu dyrektorowi. Mam nadzieje, że będziemy mieli chwilę wolnego czasu, aby obejrzeć ten piękny ośrodek. Jeszcze przed posiedzeniem do dyskusji zapisało się kilka osób. Dla formalności chcę poinformować, że jest to regulaminowe posiedzenie Komisji, dlatego podlega ono takim samym regułom jak posiedzenie odbywające się w Sejmie. Głosu udziela przewodniczący obrad, dlatego każdy, kto chce zabrać głos, proszony jest o zgłoszenie się do mnie. Posiedzenie jest protokołowane, dlatego każdego mówcę proszę o przedstawienie się. Protokół z posiedzenia będzie dostępny na zwykłych zasadach. Na początku oddam głos panu wojewodzie, aby jako gospodarz i przedstawiciel rządu przedstawił problemy województwa zachodniopomorskiego. A potem poproszę o zabranie głosu osoby, które zapisały się do dyskusji lub które zobowiązane są w imieniu rządu do przedstawienia nam tematów, które mamy w dzisiejszym porządku obrad. Jako pierwszy wystąpi pan Andrzej Kozłowski, prezes Polskiej Organizacji Turystycznej - wypowie się na temat strategii rozwoju turystyki i regionów turystycznych w Polsce, następnie pan dr Henryk Rupnik, wicemarszałek województwa zachodniopomorskiego przedstawi regionalną strategię rozwoju turystyki, Kazimierz Tatur, dyrektor Uzdrowiska Kołobrzeg przedstawi temat "Uzdrowisko jako narodowy produkt turystyczny", pan Wiktor Woś, starosta drawski, prezes Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Pojezierza Drawskiego, będzie mówił na temat uwarunkowań turystycznego rozwoju obszarów pojezierzy - sprawa ważna dla wielu regionów w Polsce. Zarządzanie sektorem turystyki na bazie doświadczeń zachodniopomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej w Szczecinie oraz Lokalnej Organizacji Turystycznej w Kołobrzegu przedstawią nam pan Janusz Stanek, prezes ROT w Szczecinie i Mirosław Szczeglik, były dyrektor LOT w Kołobrzegu. Pani Ewa Duchowska z POT w Berlinie podzieli się z nami doświadczeniami i wnioskami wynikającymi ze współpracy z branżą turystyczną w zakresie marketingu produktu turystycznego za granicą. Pan Marian Jagiełka, prezes Kołobrzeskiej Izby Gospodarczej kilka słów poświęci problemom lokalnych organizacji przedsiębiorców. Jak widać, mamy wiele tematów w ramach tych dwóch przewodnich, bardzo dużo wątków, więc mam prośbę, aby mówcy trzymali się reżimu czasowego, tak abyśmy mogli zgodnie z planem przeprowadzić całe posiedzenie. Po dyskusji pod koniec posiedzenia przyjmiemy tu, w Kołobrzegu, w jednym z najpiękniejszych miejsc w Polsce, dezyderat do Prezesa Rady Ministrów w sprawie wsparcia rozwoju turystyki i promocji turystycznej Polski. Dezyderat jest pokłosiem posiedzenia Komisji Gospodarki w dniu 27 sierpnia, na którym zapoznaliśmy się z planem działania Polskiej Organizacji Turystycznej na 2003 r., jak również pewnych naszych przemyśleń i wniosków z wczorajszego dnia, zapewne będzie się to pokrywało z naszymi przemyśleniami z dzisiejszej dyskusji.

Wojewoda województwa zachodniopomorskiego Stanisław Ziątek : Jest dla nas ogromnym zaszczytem, że możemy gościć sejmową Komisję Gospodarki na zachodniopomorskiej ziemi. Cieszę się bardzo, że przedmiotem obrad jest właśnie turystyka. Turystyka w naszym województwie odgrywa ogromną rolę i nas, mieszkających tutaj, nie muszę o tym przekonywać. Natomiast formalne zapisy w strategii rozwoju naszego województwa pokazują, iż może być to ta dziedzina gospodarki, która będzie uzupełniała albo wręcz zastępowała inne. Dlatego tak wielką wagę powinniśmy wszyscy przyłożyć do tego, żeby z jednej strony stworzyć formalne, prawne i organizacyjne podstawy do działania, a z drugiej strony umiejętnie zorganizować się wewnętrznie do tego, żeby sprostać konkurencji europejskiej. Znajdujemy się w szczególnym okresie. Znajdujemy się w okresie, w którym za chwilę Polska wykorzysta szansę, jaką stawia przed nami Unia Europejska. To wyzwanie, to z jednej strony wyzwanie do konkurencji, ale również do tego, aby umiejętnie prezentować wizerunek tego województwa, pokazywać bogactwo tego, co posiadamy. Posiadamy wspaniałe morze, bogate swoim bogactwem naturalnym pojezierza. Mamy bazę dobrze przygotowaną do działania, ale mamy również, o czym w naszym gronie musimy sobie szczerze powiedzieć, swoje słabości. I to zarówno słabości infrastrukturalne, jak i organizacyjne. Posłowie mogą potraktować te słabości jako przykład obrazujący stan zorganizowania w innych województwach. Przedmiotem dzisiejszej rozmowy ma być przede wszystkim turystyka uzdrowiskowa czy lecznictwo uzdrowiskowe. To rzeczywiście jest szczególny rodzaj działalności i szczególny rodzaj produktu, który w naszym województwie prowadzony jest w czterech samorządach - w pięknym Kołobrzegu, w Świnoujściu, w Kamieniu Pomorskim i Połczynie Zdroju. To są miasta, które posiadają podmioty gospodarcze przygotowane do tego, aby prowadzić taką działalność, podmioty zorganizowane w formie państwowych spółek, spółek Skarbu Państwa oraz wiele prywatnych branżowych podmiotów. To rzeczywiście jest nasze bogactwo. Ale to bogactwo musimy uzupełniać nową filozofią działania. Filozofią polegającą na tym, aby można było skutecznie konkurować z uzdrowiskami niemieckimi, austriackimi i innymi. Rozpoczyna się proces, który - mam nadzieję - będzie kontynuowany, prywatyzacji polskich uzdrowisk. Obecnie w Polsce jedno uzdrowisko państwowe zostało sprywatyzowane - Uzdrowisko Nałęczów. Przygotowywane są inne uzdrowiska. Jak będziemy przygotowani do procesu prywatyzacji, ile uda nam się wykorzystać z tej nowej filozofii gospodarczej w obszarze uzdrowisk, zależy od nas samych, od naszych decydentów - Ministerstwa Skarbu Państwa, i od tych, którzy będą przygotowywać podmioty do prywatyzacji. Ja wierzę, że prywatyzacja będzie szansą. Ale żeby rzeczywiście pojawili się właściwi inwestorzy, musimy pokazywać nasze województwo jako obszar, w którym nie tylko mamy wspaniałe warunki do działalności gospodarczej, ale są możliwości robienia dobrych interesów. Dlatego istnieje potrzeba tworzenia wizerunku województwa nie przez pryzmat protestujących stoczniowców, którzy i w dniu dzisiejszym wychodzą na ulice, nie przez pryzmat kłopotów, które występują w naszym województwie i które trzeba rozwiązywać, ale musimy siebie pokazywać jako aktywne środowisko, środowisko dobrze zorganizowane, jako środowisko generujące dobre programy rozwojowe, które będą zdobywały coraz większe możliwości uzyskania wsparcia finansowego z funduszy Unii Europejskiej. Im więcej zdołamy przygotować takich dobrych programów i im lepiej będziemy przygotowani do tego, aby te środki wykorzystać, tym większe będą nasze szanse. Dlatego też tak niezwykle istotne jest to, aby samorządy mogły jednoczyć się w związkach i stowarzyszeniach, o których już była tu mowa. Działa ich na obszarze naszego województwa kilka. Ale dobrze byłoby, mówiąc o uzdrowiskach, aby można było zjednoczyć myślenie o rozwoju uzdrowisk polskich w kategoriach środowisk uzdrowiskowych.

W tej chwili mamy do czynienia z dziwną sytuacją, a jest mi ona dobrze znana, ponieważ wcześniej pełniłem funkcję wiceprezesa Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych w Polsce. Jako odrębny podmiot istnieje Stowarzyszenie Gmin Uzdrowiskowych, zrzeszające gminy uzdrowiskowe, istnieje Unia Uzdrowisk Polskich, w której funkcjonują spółki skarbu państwa. Istnieje jeszcze izba gospodarcza, zrzeszająca różne inne podmioty, a zupełnie niezależnie funkcjonują podmioty prywatne, funkcjonuje świat lekarski, świat medyczny szeroko rozumiany. Tak naprawdę potrzeba nam spójności działania. Idea, która już dobrze się sprawdza w innych środowiskach europejskich. Idea budowy zjednoczonego stowarzyszenia, organizacji czy związku, który można byłoby nazwać związkiem uzdrowisk polskich, będzie dawała szansę - po pierwsze - walki na europejskim rynku o kolejnych klientów, a jesteśmy atrakcyjni, po drugie - będziemy mogli tworzyć wspólnie z Polską Organizacją Turystyczną, z Ministerstwem Gospodarki taką filozofię budowania promocji, że najpierw prezentujemy w świecie i Europie Polskę, w Polsce pokazujemy konkretne regiony, a w tych regionach pokazujemy to, co jest najważniejsze, konkretny produkt. Dzisiaj już nie wystarczy mówić, że u nas jest pięknie, wspaniale i mamy znakomite warunki do rozwoju turystyki. Musimy być przygotowani do sprzedaży produktu, a takim produktem, markowym produktem Polski mogą stać się uzdrowiska. Chcę w sposób szczególny namówić wszystkich do tego, aby się jednoczyć w regionalnych i lokalnych organizacjach turystycznych. Tylko wtedy, kiedy będziemy zjednoczeni, tylko wtedy, kiedy będziemy wiedzieć, co jest naszym atutem, a co jest naszą słabością, i jak te słabości przezwyciężyć, będziemy mogli mówić o sukcesach i konkretnej perspektywie rozwoju. Wierzę, że polskie uzdrowiska będą szansą dla całej Polski, że uda się nam wprowadzić je do światowego rankingu usług uzdrowiskowych, a turystyka uzdrowiskowa i turystyka szeroko rozumiana, i ta duża, o której pan przewodniczący pięknie powiedział i ta, która jest tylko alternatywną formą dochodów miejscowej społeczności, pozwoli zaprezentować nasze województwo z jak najlepszej strony i pozwoli nam mówić, że jesteśmy potentatem turystycznym w Polsce. Życzę owocnej dyskusji, rozmowy, która, o czym głęboko jestem przekonany, będzie wypełniona właściwymi pomysłami, postulatami i wnioskami. Apeluję, żebyśmy zjednoczyli się w wysiłkach na rzecz tworzenia dogodnych warunków dla rozwoju polskich uzdrowisk, dla zrozumienia roli i znaczenia turystyki jako dziedziny gospodarki przez innych parlamentarzystów, przez ministrów, przez wszystkich tych, którzy decydują o rozwoju naszego kraju.

Prezes Polskiej Organizacji Turystycznej Andrzej Kozłowski : Jest to drugie z kolei w tej kadencji posiedzenie Komisji poświęcone sprawom turystyki i rozwoju turystyki w Polsce. Chcę bardzo za to podziękować panu przewodniczącemu i Komisji, bowiem kiedy nas tak rzucano między komisjami w parlamencie - z transportu do sportu, ze sportu do gospodarki - istniały obawy, że przy natłoku problemów, jakie mają na co dzień członkowie Komisji Gospodarki, związanych z gospodarką - turystyka zginie. Okazało się to na szczęście nieprawdą i na co dzień spotykamy się z dużym zainteresowaniem i wsparciem ze strony Komisji. Tyle tytułem wstępu, a teraz przechodzę do spraw, na które warto byłoby jeszcze zwrócić uwagę. Świadomie mówię jeszcze, bo nasze dyskusje na temat turystyki prowadzone są od bardzo wielu lat. Dzisiaj rodzi się pytanie, czy my jako Polacy, czy my jako decydenci chcemy podjąć działania związane z turystyką w sensie gospodarki turystycznej w państwie, czy uznajemy, że rozwój turystyki w naszym państwie z punktu widzenia finansowego jest opłacalnym procederem. Na dzień dzisiejszy powstaje pytanie, czy my wiemy, co chcemy zrobić w polskiej turystyce, aby przynosiła konkretne zyski. Ośmielam się stwierdzić, że naszą dyskusję powinniśmy właściwie kończyć. Ona jest słuszna, kiedy mówi się o etapach realizacji przyjętych programów i działań, natomiast chciałoby się zamknąć tzw. dyskusję odkrywczą, co może wnieść i dać turystyka. Mówię o tym świadomie, ponieważ mamy przyjęte ważne dokumenty państwowe i ustawy sejmowe, mamy strategię rozwoju turystyki do 2006 r., mamy strategię promocji polskiej turystyki do 2004 r. i wydawałoby się, że wszystko wiemy. Mało tego, w tych dokumentach precyzyjnie rozpisane są zadania, precyzyjnie rozpisany jest harmonogram realizacji, ba! nawet wymienione są zabezpieczenia finansowe dla zrealizowania tego przedsięwzięcia. Po drugie - należy wspomnieć, że po zmianie struktury administracji państwowej, po skierowaniu turystyki do realizacji bezpośrednio przez samorządy terytorialne, wiemy również, jakie działania powinny być podjęte przez samorządy lokalne, mam na myśli urzędy marszałkowskie, urzędy gminy, urzędy miast. Natomiast dzisiaj, aby była skuteczna polityka zarządzania polską turystyką, niezmiernie ważne jest przeniesienie punktu ciężkości do regionów. Dzisiaj, aby skuteczność działania była wysoka, niezbędne jest powołanie regionalnych i lokalnych organizacji turystycznych. Idea działania tych organizacji zasadza się na połączeniu działalności samorządu terytorialnego z branżą turystyczną - szeroko rozumianą, mam tu na myśli i bazę hotelową, i biura podróży. Muszę z przykrością stwierdzić, że nie udało się nam tego zrealizować do końca, pomimo że warunki ustawowe istnieją już od dwóch lat. W województwie zachodniopomorskim Regionalna Organizacja Turystyczna istnieje, za co należą się podziękowania władzom wojewódzkim, bo to była pierwsza taka organizacja w Polsce. Ale potrzeba nam stworzenia i uruchomienia społeczności lokalnych. Te lokalne organizacje turystyczny mogą działać w przeróżnych uwarunkowaniach i wykorzystując pomysły gmin, powiatów, ale najskuteczniejsze są te, które grupują obszary turystyczne, a najlepszym przykładem jest Związek Gmin Dorzecza Parsęty, który wczoraj nas gościł, bo to jest duży, dobry lokalny produkt turystyczny. Dokładamy wszelkich starań i wierzymy, że w tym roku regionalne organizacje turystyczne powstaną we wszystkich województwach.

Aktualnie mamy w Polsce 57 lokalnych organizacji turystycznych. Robimy wszystko, aby stworzyć strukturę zarządzania polską turystyką i próbujemy łączyć finanse branży turystycznej z finansami samorządu terytorialnego, szczególnie w zakresie promocji tych regionów i promocji konkretnych produktów turystycznych. Dzisiaj musimy zadać sobie pytanie, czy turystyka jest nam potrzebna, czy nie. Wierzę, że tak. Z kilku powodów. Po pierwsze - turystyka to alternatywne miejsca pracy. Mówiłem o tym już kilkakrotnie, że gdybyśmy nałożyli mapę bezrobocia w Polsce na mapę atrakcji turystycznych, to one się dokładnie pokryją. Jako przykład może posłużyć Warmia i Mazury. Piękny region, bardzo wysokie bezrobocie. W województwie zachodniopomorskim - region Słupska, mógłbym tak jeszcze długo wymieniać. My mamy taką mapę i ciągle ją pokazujemy. Trzeba na turystykę patrzeć z punktu widzenia filozofii ekonomicznej, miejsc pracy i rozwoju poszczególnych regionów. W wielu miejscach w Polsce udało się to zrozumieć, w wielu miejscach w Polsce ludzie uświadomili sobie, że rzeczywiście tylko z tego będą żyli. Przestali już wierzyć, że przyjdzie wielki kapitał, powstaną fabryki i miejsca pracy. Dzisiaj turystyka to rzeczywiście szansa na uruchomienie małej i średniej przedsiębiorczości, ale również takich przedsięwzięć, jakie zaprezentował nam wczoraj wójt Ustronia Morskiego, gdzie inwestycja może połączyć dwa duże centra wypoczynkowe nad morzem w dobrą, świetną infrastrukturę turystyczną. Pada więc pytanie czego nam jeszcze potrzeba? Śmiem twierdzić, że nie możemy za sprawy rozwoju turystyki czynić odpowiedzialnymi tylko ludzi z pionu gospodarczego. Dzisiaj dla rozwoju turystyki w Polsce ma ogromne znaczenie transport. Bez transportu nie mamy szans na rozwój turystyki. Podkreślam to wszędzie, gdzie to możliwe. Wiemy, jakie mamy problemy z drogami i autostradami, ale to nie jest sprawa wyłącznie dróg. To jest również sprawa kolei. Aby turysta przyjechał z Warszawy do Kołobrzegu i wyjechał musi poświęcić dwie noce. Dojazd bardzo długi. Pomijam sprawy finansowe. To samo dotyczy transportu lotniczego, a w województwie zachodniopomorskim jeszcze połączeń promowych, czyli transportu wodnego. A moje ostatnie doświadczenia na promie "Rogalin" nie są zbyt optymistyczne dla rozwoju turystyki, przynajmniej przyjazdowej z rejonu Skandynawii. Kolejnym problemem jest sprawa bezpieczeństwa. W tym zakresie już wiele zrobiliśmy. Jest inicjatywa władz województwa zachodniopomorskiego w zakresie certyfikacji hoteli ze względu na bezpieczeństwo. Jest inicjatywa władz województwa warmińsko-mazurskiego dotycząca akcji Bezpieczne Mazury, która wdrażana jest z wielkimi sukcesami. Mamy dzisiaj monitorowane miejsca turystyczne w miastach - Warszawa, Toruń, Gdańsk, przymierza się Kraków. Mimo tych działań bezpieczeństwo turystów zagranicznych, jak i polskich budzi jednak wiele wątpliwości. To również kwestia bezpieczeństwa ma wpływ na spadek turystyki przyjazdowej do Polski. Z inicjatywy Polskiej Organizacji Turystycznej przy wsparciu Ministerstwa Gospodarki i Komendy Głównej Policji w tym roku uruchomiliśmy pierwszy telefon bezpieczeństwa dla turystów zagranicznych.

Muszę tu podkreślić, że ta jedna inicjatywa zrobiła nam, szczególnie w prasie niemieckiej, wielką reklamę, jakiej Polska nie miała od dawna. Będziemy ten telefon rozwijali o kolejne języki, będziemy rozbudowywali pewne działania związane z wcześniejszą promocją tych telefonów, szczególnie na najważniejszych dla nas rynkach, a więc na rynku niemieckim, skandynawskim i wschodnim. Ale oprócz tego pojawiają się inne problemy. Wczoraj zapoznaliśmy się ze świetnymi działaniami w dorzeczu Parsęty. Jednak pojawia się pewna wątpliwość, czy nam chodzi wyłącznie, chociaż to popieram, o ratowanie środowiska w tamtym regionie i przygotowanie tego środowiska do możliwości korzystania z turystyki, czy chodzi nam o stworzenie miejsca do realizacji turystyki. Moje wątpliwości zostały wczoraj rozwiane, ale rodzi się pytanie, gdzie jest granica pomiędzy interesem ekologicznym - tworzeniem parków krajobrazowych, parków narodowych, a interesem turystycznym - możliwościami korzystania z tych miejsc przez turystów. Niestety w wielu przypadkach turystyka zaczyna być wypychana przez ekologię i nie ma możliwości racjonalnego, podkreślam: racjonalnego korzystania przez turystów z danych nam przez naturę dobrodziejstw. Sprawa kolejna to jakość usług, ponieważ jest to bardzo istotny element. W hotelarstwie i gastronomii zrobiliśmy w Polsce bardzo duży postęp. Ale na jakość usług duży wpływ ma informacja turystyczna. Polska Organizacja Turystyczna przygotowała jednolity system informacji turystycznej dla całego kraju ze standaryzacją wszystkich punktów informacji turystycznej, standaryzacją stosowanego wzornictwa i dzisiaj już mogę poinformować, że również z drogowymi znakami turystycznymi. Zostały one zapisane w ustawie, ale prawie rok czekaliśmy na rozporządzenie, które właśnie zostało wydane. System informacji turystycznej zaczynamy wdrażać od września przy wsparciu samorządów, regionalnych i lokalnych organizacji turystycznych. System ten działa z wykorzystaniem najnowszych zdobyczy techniki, czyli systemu internetowego, wzajemnej wymiany informacji, stworzenia wizerunku i banku produktów turystycznych, bo to dzisiaj świadczy o jakości. Mamy niezłe wzornictwo naszych wydawnictw na kraj i na zagranicę. Zdobywamy nawet nagrody na zagranicznych konkursach, ale tego nadal jest zbyt mało, bo dzisiaj, aby podjąć działania związane z rozwojem turystyki, musimy zainwestować poważniejsze pieniądze. Dzisiaj nie da się już promować Polski na zasadach amatorskich. Dzisiaj mamy już tak poważnych konkurentów w Europie, którzy tylko czekają na najdrobniejsze potknięcia, aby zabrać nam turystów, że musimy się zdecydować, czy traktujemy promocję polskiej turystyki poważnie, czy po amatorsku. Bowiem przeznaczenie 6 mln dolarów na promocję polskiej turystyki można uznać za lekkie nieporozumienie, jeśli porównamy się z Czechami, które wydają 30 mln dolarów i Węgrami, które wydają 86 mln dolarów na promocję turystyki. Eksperci zachodni, którzy zrobili badania na temat promocji, stwierdzili, że na tego rodzaju działania dla Polski minimum wynosi 15 mln dolarów. Te liczby znajdują odbicie w "Strategii rozwoju turystyki polskiej do 2006 r.", niestety, są to tylko zapisy. W związku z tym kieruję prośbę do Komisji Gospodarki, aby wsparła nasze działania, wsparła plan promocji, który przedstawiliśmy na poprzednim posiedzeniu Komisji, aby na realizację tego planu były środki finansowe.

Tak zatem przedstawia się nasza główna filozofia. Wracając do sprawy uzdrowisk polskich. Rzeczywiście, jest to świetny i poważny polski produkt turystyczny. Tak się w naszym kraju złożyło, że najczęściej uzdrowisko utożsamiamy z przedsiębiorstwem państwowym Uzdrowiska Polskie, co jest chyba lekkim nieporozumieniem w wielu miastach o tym charakterze. Na szczęście nie dotyczy to Kołobrzegu. Prywatyzacja przedsiębiorstwa Uzdrowiska Polskie, przy czym ślamazarna prywatyzacja, nie jest prywatyzacją, o jaką nam by chodziło - obiektów noclegowych, parków zdrojowych i tego, co dzieje się w sferze sanatoryjnej. Na dzień dzisiejszy mamy walkę o wodę zdrojową. Z wielkim bólem muszę tu powiedzieć, że pierwsze sprywatyzowane uzdrowisko - Nałęczów świetnie rozwija się, jeśli chodzi o pobór wody mineralnej. Natomiast po prywatyzacji nie można dostrzec najmniejszych ruchów w zakresie podnoszenia jakości zdekapitalizowanej bazy uzdrowiska. Obecnie powinniśmy wypracować koncepcję rozwoju uzdrowisk opierającą się na przedsiębiorstwie Uzdrowiska Polskie, ale w koncepcji tej należy uwzględnić również samorząd jako instytucję odpowiedzialną za rozwój miasta i infrastrukturę turystyczną wokół miasta i uzdrowiska. Niewielkie mamy szanse w walce z uzdrowiskami czeskimi i niemieckimi, jeżeli nie odbudujemy naszej zdekapitalizowanej bazy. Musimy mieć świadomość, że stan techniczny uzdrowisk jest niski. Zastanawiajmy się więc, nie jak wypromować, bo to wiemy, robimy i potrafimy, ale jak ma przebiegać prywatyzacja, jakie są niezbędne zapisy, żeby woda nie wygrywała z tym, co tak naprawdę ściąga turystę do tych miejscowości. Najlepiej to widać w Kołobrzegu. Jest to największe uzdrowisko polskie i to, co zobaczyłem w tym roku tu, w Kołobrzegu z punktu widzenia kuracjusza, jak to działa na co dzień, napawa dużym optymizmem, ale tylko dlatego, że władze samorządowe tego miasta zrozumiały, że to uzdrowisko musi żyć. Dzisiaj już nie wystarcza nocleg, nie wystarcza dostęp do gastronomii, dzisiaj w takim uzdrowisku życie musi tętnić od rana do nocy, dając pełną ofertę sportową, rekreacyjną, kulturalną. I tu, w Kołobrzegu można to dostrzec. Zatem uzdrowiska polskie należy promować. Ale musimy mieć koncepcję. Wydaje mi się, że byłoby gdyby Komisja wpisała do dezyderatu, którego przyjęcie zapowiedział pan przewodniczący, zapis, aby przyjrzeć się systemowi prywatyzacji uzdrowisk i konkretnym zapisom, związanym z ochroną, podnoszeniem jakości usług sanatoryjnych i rozwojem infrastruktury tych miejscowości. Wpadł mi w ręce dokument przygotowany na to posiedzenie, a podpisany przez prezesa Kołobrzeskiej Izby Gospodarczej Mariana Jagiełkę, dotyczący problemów lokalnych przedsiębiorców, w którym w IX punkcie zostało zapisane: "Dla zwiększenia zainteresowania pracowników wypoczynkiem finansowanym z funduszu socjalnego proponuje się stworzenie bonu urlopowo-wypoczynkowego...". Informuję więc, że Polska Agencja Rozwoju Turystyki, która podlega Polskiej Organizacji Turystycznej wypracowała koncepcję związaną z takim bonem. My to już mamy. Wsparli nas w tym zakresie ci, którzy to wymyślili w Europie, czyli Francuzi, tam działa to już od 12 lat. Mamy to przetestowane wspólnie z kolegami węgierskimi, którzy od 6 lat mają taki bon. Przyglądamy się, jak wprowadzają taki bon Włosi i Szwajcarzy. Koncepcja została już całkowicie opracowana, zyskała pozytywną opinię kierownictwa Ministerstwa Gospodarki oraz Ministerstwa Pracy.

Aktualnie jest rozpatrywana przez Ministerstwo Finansów. Wierzymy, że przy wsparciu ministra Jacka Piechoty i działaniach pani minister Małgorzaty Okońskiej-Zaremby uda się bardzo szybko wprowadzić ten dokument pod obrady Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, by jak najszybciej trafił do parlamentu. Jesteśmy przygotowani na to, aby w 2003 r. Polski Bon Turystyczny rozpoczął swoje życie. Muszę dodać, że świadomie używamy nazwy Polski Bon Turystyczny, ponieważ słowo czek, które występuje w innych krajach, w Polsce zastrzeżone jest dla obrotu bankowego, a turystyczny, ponieważ nie chcemy, aby on dotyczył tylko okresu wakacyjnego. My nie wygramy z krajami basenu Morza Śródziemnego turystyki letniej, chyba że będzie się powtarzać tegoroczna sytuacja, że u nich padało, a u nas było upalnie i słonecznie. Tym bonem chcemy walczyć o 50 tygodni dla statystycznego Polaka, o przedłużenie sezonu, bo to jest szansa, by nasze miejsca wypoczynku nie działały wyłącznie w okresie urlopowym, ale przez cały rok. Wierzę, że przy wsparciu Komisji Gospodarki uda się nam szybko przeprowadzić to przedsięwzięcie, ponieważ w czterech ustawach będziemy musieli dokonać zmian, bez których w sensie prawnym nie mógłby ten bon turystyczny funkcjonować. Na zakończenie zwracam się do Komisji Gospodarki o wsparcie planu promocji Polski na 2003 r. w Komisji Finansów Publicznych i w ostatnich bojach przy zatwierdzaniu budżetu. Zapewniam, że nasze propozycje i projekty, podkreślam konkretne projekty, są dobrze przygotowane, a potrzebne pieniądze skromnie wyliczone, co naszym zdaniem daje dusze szanse na dużą skuteczność promocji Polski nie tylko zagranicą, ale i wśród Polaków. Przy okazji chcę podziękować władzom samorządowym województwa zachodniopomorskiego za podejmowane działań na rzecz turystyki, aczkolwiek patrzę w oczy panu marszałkowi i przypominam sobie nasze spotkanie na Międzynarodowych Targach Turystycznych ITB w Berlinie, kiedy to zapytał mnie: "A skąd na to pieniądze brać?". Ten problem mamy wszyscy. Wierzę jednak, że tego typu działania organizacyjne, wsparcie oraz zrozumienie, że turystyka to miejsca pracy, że turystyka to naprawdę wielkie pieniądze, przyniosą wymierne efekty. Wierzę, że już wkrótce przejdziemy do dyskusji nad tym, w jaki sposób będziemy realizowali poszczególne etapy programu rozwoju.

Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Wszyscy dostaliśmy piękne wydawnictwa Polskiej Organizacji Turystycznej traktujące o tych terenach. Ślicznie wydane, pięknie prezentujące to, co jest szansą dla polskiej turystyki, a więc to, co może być dodatkową ofertą Polski przebijającą walory naturalne innych krajów.

Wicemarszałek województwa zachodniopomorskiego Henryk Rupnik : Mógłbym zacząć od tego, że nadal będę patrzeć w oczy panu Andrzejowi Kozłowskiemu i nadal będę pytać, skąd wziąć pieniądze na te przedsięwzięcia, a spotykamy się na wielu targach turystycznych i mimo iż wykazujemy wiele entuzjazmu w sprawie rozwoju tej dziedziny gospodarki, jaką jest turystyka, to ciągle odczuwamy niedosyt środków. Nim przejdę do strategii rozwoju turystyki w regionie, chcę poinformować, że wydawnictwa, o których pan przewodniczący tak pięknie mówił, za co serdecznie dziękuję, są wydawnictwami województwa zachodniopomorskiego, a logo POT świadczy o tym, że promujemy się według strategii przyjętej przez Polską Organizację Turystyczną. To dobrze, że taka strategia obowiązuje, że jest jeden znak kojarzący się z Polską. Nasz kraj powinien promować się w sposób przemyślany, zorganizowany, co właśnie proponuje POT, a my przyjęliśmy z ogromnym uznaniem. Pan przewodniczący powiedział na wstępie o wyjeździe do Piły i o rozważaniu Komisji Gospodarki na temat wpływu targów lokalnych na rozwój przedsiębiorczości. Chcę wzmocnić ten akcent o doświadczenia naszego województwa. Mógłbym tu wymieniać lokalne inicjatywy targowe w niewielkich 15-17- tysięcznych miejscowościach takich jak Złocieniec, Białogard, Stargard Szczeciński. Muszę przyznać, że ten wpływ jest ewidentny, pomimo że było wielu sceptyków kilka lat temu, kiedy takie inicjatywy rodziły się. Teraz wątpliwości jest coraz mniej, chociaż należy przyznać, że nadal się z nimi spotykamy. Mógłbym także powiedzieć o dużym euroregionalnym przedsięwzięciu Pomorza Zachodniego we współpracy z Meklemburgią i Skanią w ramach euroregionu Pomerania. W tym roku po raz kolejny będziemy organizować prezentacje gospodarcze z udziałem partnerów euroregionalnych oraz Włochów, Ukraińców, Francuzów i Chińczyków, którzy są bardzo chętni do współpracy gospodarczej z Pomorzem Zachodnim. 17-18 października odbędzie się kolejne wydanie tych prezentacji gospodarczych. Obejmą one targi, wymianę doświadczeń, kontakty handlowe i konferencje. Dlaczego chcieliśmy i uznaliśmy za słuszne opracowanie strategii rozwoju regionu w zakresie turystyki. Ponieważ w strategii rozwoju regionalnego przyjętej w 2000 r. turystyka zapisana została jako jedna z pięciu dziedzin gospodarki, która powinna się rozwijać w naszym regionie, ponieważ ma ku temu określony potencjał. Dlatego jako jeden z trzech pierwszych strategicznych programów operacyjnych przygotowywana jest strategia rozwoju regionalnego w zakresie turystyki. Opracowanie strategii zleciliśmy Polskiej Agencji Rozwoju Turystyki. Bardzo sobie cenimy tego partnera, ma duże doświadczenie i robi to w sposób skuteczny. Więc takie opracowanie jest w tej chwili przygotowywane. Dlaczego turystykę uznaliśmy za jedną z ważnych dziedzin gospodarki? Otóż to statystyka przemawia za takim rozwiązaniem. Prawie 20% łóżek noclegowych w skali kraju zlokalizowanych jest na terenie naszego województwa, mamy 4 miejscowości posiadające status miejscowości uzdrowiskowych. W Połczynie Zdroju mamy modelową współpracę między kierownictwem uzdrowiska i samorządowcami.

Ja jestem kołobrzeżaninem, przepracowałem ponad dwadzieścia lat w uzdrowisku kołobrzeskim i wiem, jak ważna jest symbioza czynnika miastotwórczego, jakim jest Kołobrzeg, z polityką samorządu zmierzającą w kierunku promowania niezaprzeczalnych walorów miejscowości uzdrowiskowych. Podobnie jest w Świnoujściu, podobnie jest w Kamieniu Pomorskim. Te samorządy, które mają wpisane w swojej strategii rozwój uzdrowisk, wiedzą, że jest to możliwość wydłużenia sezonu turystycznego. Turystyką te miejscowości stoją także, ale niezaprzeczalnie walory lecznicze, klimatyczne, kopaliny znajdujące się w tych miejscowościach, wody mineralne, złoża borowin powinny promować nasz region. Co prawda, woda stojąca na naszym stole niejako zaprzecza moim słowom, ale proszę mi wierzyć, że mamy bardzo dobrą wodę mineralną "Perła Bałtyku" i inne. Dlaczego jeszcze uważamy, że strategia rozwoju turystyki powinna być opracowana dla Pomorza Zachodniego? Największy potencjał turystyczny województwa jest związany z pasem nadmorskim, ale i z pojezierzem. Mamy Stowarzyszenie Gmin Dorzecza Parsęty, które zajmuje się nie tylko promocją ekologii, czy podnoszeniem jakości środowiska naturalnego w miejscowościach, przez które ta rzeka płynie, ale także promocją walorów turystycznych z tym związanych. Naprzeciwko mnie siedzi starosta powiatu drawskiego pan Wiktor Woś, który będzie jeszcze dzisiaj zabierał głos i być może powie o wspaniałym projekcie "4 pory roku na Drawie". To druga rzeka, która łączy aż trzy województwa, kilkadziesiąt gmin. Wykorzystując tę rzekę, samorządy chcą opracować swoją strategię rozwoju gospodarczego i turystycznego. Między innymi w strategii rozwoju województwa chcemy stworzyć wizerunek dynamicznego, atrakcyjnego i różnorodnego turystycznie regionu z dominującą funkcją turystyki aktywnej i zdrowotnej, tej białej turystyki. Ze względu na brak naturalnych walorów pozwalających na przedłużenie sezonu musimy zadbać o rozwój infrastruktury i dodatkowych atrakcji pozwalających na całoroczne wykorzystanie bazy turystycznej. Mamy już wiele obiektów o bardzo wysokim standardzie europejskim. Mamy także wiele walorów i atrakcji przyciągających inwestorów. Chodzi więc o to, abyśmy znaleźli duże pieniądze na inwestowanie w bazę turystyczną, bo to są nie tylko alternatywne miejsca pracy, to są rzeczywiste miejsca pracy w tym województwie, które dotknięte jest 25-procentowym bezrobociem. 16 września odbędzie się przedostatnia sesja sejmiku, na której przyjęty ma być specjalny program ratunkowy dla województwa. Z projektu tego dokumentu wynika, że jeszcze przez najbliższe dwa lata regres będzie się pogłębiał w naszym województwie, bezrobocie będzie rosło. Dlatego należy uruchamiać wszelkie możliwości, w tym również w turystyce, aby przynajmniej starać się zahamować tę niekorzystną tendencję. Bardzo istotne znaczenie spełni proces budowy i rozwoju produktów markowych w województwie w zakresie turystyki aktywnej i kwalifikowanej, wodnej, rowerowej, w zakresie rozwoju pól golfowych. Chcemy być województwem golfowym. Jeszcze do niedawna byliśmy województwem, które miało najwięcej pól golfowych, bo 3. Zaczynają się pojawiać inwestorzy, którzy chcą inwestować w pola golfowe.

Ktoś mógłby się śmiać z takich pomysłów, ale słyszałem relację ministra gospodarki na spotkaniu z ministrem gospodarki Meklemburgii, na którym pan Jacek Piechota opowiadał, że Japończycy interesując się bardzo możliwościami inwestowania na Pomorzu Zachodnim pytali o wiele różnych spraw, zadali także pytane, jak daleko są pola golfowe. Poza szkołami obcojęzycznymi i innymi sprawami pytali właśnie o pola golfowe. Więc poprzez pola golfowe możemy ściągnąć kapitał dla innych dziedzin gospodarki w regionie. Mówimy o turystyce uzdrowiskowej i zdrowotnej w naszym regionie. Jest tu z nami lekarz naczelny uzdrowiska pani Danuta Adamska-Czepczyńska i pewnie powie nam dzisiaj o walorach uzdrowiskowych tych miejscowości. One z kolei mogą być przyczynkiem do tego, by ten region promować. Aby zdobyć status miejscowości uzdrowiskowej, należy spełnić wiele warunków, z powodu których teraz wszyscy chętnie tu przyjeżdżają. Ludzie chętnie przyjeżdżają tam, gdzie jest nieskażone środowisko, bo w takim chcą wypoczywać. Mówimy o turystyce miejskiej i kulturowej, o konieczności rozwoju szlaków historycznych, szlaków turystycznych, o wykorzystaniu koncentracji głównych ośrodków kulturowo-miejskich. O turystyce przygranicznej i morskiej. Jesteśmy województwem, które ma 22 przejścia graniczne różnego typu. Bliżej nam do Berlina niż do Warszawy. Chociaż teraz piętą achillesową są przejścia graniczne i wszyscy parający się turystyką wiedzą, że trzeba te bariery jak najszybciej likwidować, ponieważ niechętnie przyjeżdża turysta, który musi czekać na granicy parę godzin, a tym bardziej niechętnie, kiedy musi pokonywać takie bariery jak niedawna pryszczyca i zablokowane Świnoujście, jakby pryszczyca nie mogła się przedostać ponad granicami. O turystyce przygranicznej i morskiej. Mamy wielu armatorów, którzy proponują turystykę morską, która wywołuje duże zainteresowanie. 1,5 godz. wodolotem i już się jest na Bornholmie w pięknym krajobrazie fiordów tamtego regionu Europy. Niezwykle istotne znaczenie dla konkurencyjności poszczególnych produktów pełnią zadania z zakresu kultury, w tym rozwój oferty imprezowej. Niestety, w tym zakresie nie mamy ważnych produktów, które mogłyby promować region, ale poszukujemy ich. Wspieramy rozwój obiektów bazy noclegowej i gastronomicznej o wysokim standardzie warunkujące zatrzymanie turysty u nas. Żeby nie była to turystyka tranzytowa. W celu prawidłowego wdrożenia programu rozwoju należy uwzględnić skuteczną realizację zadań paraturystycznych, nazwanych na potrzeby programu zadaniami i działaniami warunkującymi. Jednym za takich zadań jest poprawa dostępności komunikacyjnej. Trudno nie zauważyć problemów rozwoju transportu w regionie, ale trudno pogodzić się z faktem, że co rząd, to zmiana koncepcji sieci dróg szybkiego ruchu i autostrad w Polsce. Tak być nie może. Już trzy razy koncepcje związane z polityką transportową w państwie zmieniały się, raz uwzględniając jeden szlaczek narysowany w regionie, za chwilę pozostawiając ten region jako białą plamę. Tak być nie może. Jesteśmy w pierwszym etapie czytania programu rozwoju infrastruktury komunikacyjnej w regionie i nie zgadzamy się z tym, żeby np. drogę nr 11, 6, 10 wykreślić z planu dróg ekspresowych, ponieważ one warunkują rozwój turystyki, i nie zgadzamy się, aby drogi nr 3 nie kwalifikować do sieci autostrad. W rozmowach z Ministerstwem Infrastruktury będziemy zdecydowanie domagać się uwzględnienia potrzeb województwa w zakresie komunikacji drogowej, kolejowej, lotniczej, udrożnienia Odry.

W bardzo fatalnym stanie ekonomicznym znajduje się jedyny port lotniczy w Goleniowie, który jest niezbędny dla rozwoju tego regionu. Mógłbym jeszcze długo mówić na temat problemów związanych z turystyką, ale już na zakończenie chcę podziękować inicjatorom przyjazdu Komisji Gospodarki do Kołobrzegu. Kilka tygodni temu odbyła się w tej sali lokalna dyskusja na temat regionalnych i lokalnych organizacji turystycznych, podczas której rozmawialiśmy o barierach w funkcjonowaniu i zrzeszaniu się podmiotów turystycznych. Myślę, że warto zaapelować do posłów o sfinalizowanie prac nad ustawą o gminach uzdrowiskowych. Sądzę, że stąd, z Kołobrzegu mógłby wypłynąć sygnał, aby dwunastoletnie prace nad tą ustawą zostały zakończone. Należy wesprzeć apel Polskiej Organizacji Turystycznej o dofinansowanie promocji państwa w zakresie turystyki. To nie może być 6 mln dolarów, bo to my właśnie odczuwamy skutki takiej siermiężnej promocji. My na promocję turystyki zabieramy pieniądze m.in. z dróg. 32% subwencji drogowej z 2100 km dróg musi być zabrane na promocję regionu, w tym na promocję gospodarki i turystyki. Nikt nie wie lepiej od nas o stopniu zdekapitalizowania bazy uzdrowisk, o tym jak duże nakłady są potrzebne na jej odbudowę, o tym jak bardzo potrzebne jest przyspieszenie ścieżki prywatyzacyjnej państwowych przedsiębiorstw uzdrowiskowych. Liczę na państwa pomoc, liczę na państwa wsparcie, na zrozumienie problemów turystyki jako bardzo znaczącej gałęzi gospodarki dla wielu regionów w Polce. Myślę, że inicjatywa pana posła Bogdana Błaszczyka, by powołać specjalny zespół zajmujący się szeroko rozumianą problematyką turystyczną, już wkrótce przyniesie wymierne korzyści nam wszystkim. Jako samorząd województwa deklaruję merytoryczne wsparcie prac takiego zespołu.

Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Gwoli wyjaśnienia powiem, że zespół ten już powstał w Sejmie. Jest to zespół, do którego mogą należeć wszyscy chętni posłowie z różnych klubów i z różnych komisji. Natomiast w Komisji Gospodarki działa stała podkomisja do spraw małych i średnich przedsiębiorstw, w której zakresie działania jest m.in. turystyka. Pan marszałek zwrócił uwagę na kilka bardzo istotnych czynników dla rozwoju turystyki, w tym również turystyki uzdrowiskowej, które kuleją w Polsce. Wszyscy zgadzamy się z uwagami na temat kiepskiego stanu infrastruktury. Niewątpliwie największym wyzwaniem dla władz samorządowych i państwowych w Polsce jest poprawianie infrastruktury. Bez lepszej infrastruktury, w tym sieci komunikacyjnej - zwykłych dróg, ekspresowych, autostrad - trudno będzie mówić o dobrym rozwoju turystyki. Dotyczy to także komunikacji lotniczej. Program stworzenia Bałtyckiego Centrum Turystycznego na pewno też się w tym mieści. Są i mam nadzieję, że w przyszłości będą jeszcze większe, możliwości pozyskiwania środków na tego rodzaju inwestycje. Komisja Gospodarki kilka miesięcy temu przygotowała projekt ustawy o finansowym wspieraniu inwestycji. Ten projekt został przyjęty przez Sejm, Senat i został podpisany przez prezydenta. Ustawa daje szansę na pozyskiwanie zarówno przez przedsiębiorców, jak i przez samorząd terytorialny, przez gminy środków na inwestycje, które mają służyć rozwojowi. W bieżącym roku w budżecie jest jeszcze niewiele środków na ten cel, bo około 90 mln złotych. Ustawa jest świeża, weszła w życie w trakcie roku budżetowego. W przyszłym roku i w latach następnych, mam nadzieję, że tych środków będzie znacznie więcej i wszystkie gminy, które zechcą zainwestować w turystykę, a jedną z barier rozwoju turystyki jest infrastruktura, powinny pamiętać i o tej możliwości. Zarówno władze gminy, jak i poszczególni przedsiębiorcy mogą zwracać się do ministra gospodarki, który jest zarządcą tych środków z wnioskami w ramach procedury określonej przez ustawę o finansowym wspieraniu inwestycji. Pan marszałek zwrócił uwagą na wodę stojącą na stole. Przez chwilę zastanawiałem się nad tym, ponieważ byłem przekonany, że tu są bardzo dobre lokalne wody mineralne, ale zwątpiłem. Pan marszałek jednak zapewnia, że są, więc to bardzo dobrze.

Dyrektor Uzdrowiska Kołobrzeg Kazimierz Tatur : W moim wystąpieniu chcę się skoncentrować na turystyce zdrowotnej, na lecznictwie uzdrowiskowym, bo ten problem jest mi najlepiej znany. Polska jest krajem, który poszukuje dla siebie proeksportowych form działalności gospodarczej, gdyż jako społeczeństwo postindustrialne powinniśmy opierać swój postęp nie na produkcji przenoszonej, a na usługach. W tym znaczeniu polskie organizacje i podmioty gospodarcze działające w szeroko rozumianej branży turystycznej powinny skoncentrować się na turystyce wypoczynkowej, turystyce zdrowotnej, na lecznictwie uzdrowiskowym. Poruszę niektóre aspekty lecznictwa uzdrowiskowego. W Polsce funkcjonuje 25 spółek uzdrowiskowych Skarbu Państwa, które powstały na przełomie roku 1998 i 1999 w wyniku komercjalizacji dawnych państwowych przedsiębiorstw uzdrowiskowych. Jeden podmiot został sprywatyzowany. Proces prywatyzacyjny został zapoczątkowany wobec kilkunastu spółek. W jakiej rzeczywistości prawnej funkcjonuje polskie lecznictwo uzdrowiskowe w dniu dzisiejszym? Mamy polską normę z 1991r., która określa terminologię, klasyfikację i wymagania ogólne dla podmiotów uzdrowiskowych i mamy niestety przestarzałą ustawę o lecznictwie uzdrowiskowym z 1966 r. W tym momencie przychylam się do apelu moich przedmówców, ustawa o lecznictwie uzdrowiskowym jest pilnie potrzebna. Jest potrzebna, abyśmy przestali się obijać w rzeczywistości z formalnego punktu widzenia dalekiej od doskonałości. Prywatyzacja z punktu widzenia właścicielskiego ma spełnić co najmniej cztery podstawowe założenia strategiczne - dokapitalizowanie spółek i poprawa jakości usług lecznictwa uzdrowiskowego, zabezpieczenie interesów socjalnych załóg pracowniczych, osiągnięcie określonych przychodów do budżetu państwa, zachowanie działalności lecznictwa uzdrowiskowego oraz tożsamości spółek uzdrowiskowych. Na dzień dzisiejszy w strukturze własnościowej obiektów uzdrowiskowych spółki uzdrowiskowe, jednoosobowe spółki skarbu państwa skupiają 48% potencjału. Pozostałe podmioty to ośrodki zakładowe, branżowe, MSWiA, PKP, MON. Perspektywa wejścia do Unii Europejskiej powoduje, że wszyscy zajmujący się branżą turystyczną i lecznictwem uzdrowiskowym przyglądamy się różnym modelom funkcjonowania lecznictwa uzdrowiskowego. Można powiedzieć z dużym prawdopodobieństwem, że najbardziej ugruntowany model lecznictwa uzdrowiskowego funkcjonuje w Niemczech, u naszego najbliższego sąsiada. Tam również obowiązuje skierowanie od lekarza, czas pobytu - 21 dni, skierowanie pacjent może otrzymać raz na 4 lata, jeżeli częściej, to kasa chorych zwraca koszty poniesione przez kuracjusza nie więcej niż w 25%. Jest tam więcej kas, a negocjacje z nimi odbywają się poprzez związek kas chorych. Taki jest model niemiecki, a jak jest u nas, wiemy wszyscy. 16 regionalnych kas chorych i jedna branżowa, co oznacza 17 różnych polityk, 17 różnych ofert o zawartości od kilku do kilkudziesięciu stron. Niedawno dowiedzieliśmy się, że zostały opracowane ujednolicone warunki kontraktowania usług na rok 2003. Moim zdaniem jest to bardzo dobra informacja dla wszystkich podmiotów uzdrowiskowych. W kontekście zbliżającego się wejścia Polski do Unii Europejskiej przekonamy się, jakie wzorce przeniesione zostaną na grunt polskiego lecznictwa uzdrowiskowego.

Czy przeszczepimy te pozytywne elementy, które już są wdrożone, sprawdzone i funkcjonują od wielu lat, np. z modelu niemieckiego i wybierzemy to, co najlepsze, czy też całkowicie zrezygnujemy z własnego modelu lecznictwa uzdrowiskowego. Wszyscy jesteśmy zgodni co do tego, że warto zwiększyć intensywność promocji naszego polskiego lecznictwa uzdrowiskowego. Kilka słów o uzdrowisku Kołobrzeg jako miejscowości uzdrowiskowej i parę informacji na temat podmiotu, którym kieruję od trzech lat. Kołobrzeg jest jedną z większych miejscowości uzdrowiskowych, w której funkcjonuje jedna z większych spółek uzdrowiskowych. Szacuje się, że w okresie czerwiec-lipiec-sierpień, co potwierdzają badania sondażowe, do Kołobrzegu przyjeżdża od 170 do 260 tys. turystów i kuracjuszy, którzy pozostawiają w kasie miasta niebagatelne środki finansowe. We wszystkich rankingach - i w tych oficjalnych i tych mniej oficjalnych - ponad 30% badanych wybiera Kołobrzeg, a ponad dwadzieścia kilka procent deklaruje, że chętnie i z przyjemnością wróci do naszego miasta. Problemem jest dojazd, chociaż na pocieszenie można dodać, że mimo fatalnego stanu technicznego dróg dojazd jeszcze nie jest najgorszy, ale faktycznie powinien być zdecydowanie lepszy, nie tylko z punktu widzenia stanu technicznego dróg, ale i z punktu widzenia czasu dojazdu. Odległość ponad trzystu kilometrów z Warszawy do Kołobrzegu powinna i musi być pokonywana przez turystę lub kuracjusza w zdecydowanie krótszym czasie. Kołobrzeg jest miejscowością, w której skupiona jest jedna z większych, jeżeli nie największa baza łóżkowa. W samych kwaterach prywatnych funkcjonuje około 8000 łóżek, na polach namiotowych około 300, na campingach 600, a są jeszcze łóżka w domach pracy twórczej, ośrodkach akademickich i uniwersyteckich, ośrodkach kolonijnych, młodzieżowych, sanatoryjnych, pensjonatach i hotelach. W hotelach mamy 1440 łóżek. Uzdrowisko Kołobrzeg Spółka Akcyjna na dzień dzisiejszy ma bez mała 1100 łóżek, zatrudnia 485 osób. Sezon mamy wydłużony do 12 miesięcy w roku. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Rok 2001 był rokiem bardzo dobrym, przyjęliśmy ponad 35 tys. kuracjuszy w lecznictwie zamkniętym i otwartym. Nasze bazy zabiegowe w dwóch zakładach przyrodoleczniczych i w jednym sanatorium "Kombatant" wykonały ogółem ponad 800 tys. zabiegów. Mam nadzieję, że ten rok nie będzie gorszy.

Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Panie dyrektorze, przepraszam, że wchodzę w słowo. Te statystyki są zapewne bardzo interesujące, ale nie mówią nam tego, co chcielibyśmy usłyszeć, zwłaszcza w kontekście tematu, który pan referuje. A więc na przykład - ilu wśród tych osób, które korzystały z usług leczniczych, było obcokrajowców. Chcielibyśmy się dowiedzieć, na czym ma polegać oferta, dlaczego uzdrowiska mają być narodową ofertą turystyczną. Istnieją już programy m.in. przedstawione przez Polską Organizację Turystyczną, w jaki sposób to zrobić. Pan prezes Andrzej Kozłowski powiedział, że nie jesteśmy w stanie latem wygrać z basenem Morza Śródziemnego ze swoją ofertą. Więc chyba Polska powinna mieć ofertę szerszą, bardziej atrakcyjną, wielokierunkową. Jednym z elementów oferty dodatkowej, jakiej nie mają albo w ogóle albo nie na takim poziomie, jak się wydaje, jest turystyka uzdrowiskowa, a więc lecznicza. Chcemy się dowiedzieć, w czym Polska może właśnie w tej dziedzinie wygrywać. Czy my mamy jakąś specyfikę, a jeśli nie mamy, to czy mamy możliwość ją zdobyć. Głównie na ten temat chcemy rozmawiać. Statystyka nie oddaje istniejącego potencjału.

Dyrektor Kazimierz Tatur : Polskie lecznictwo uzdrowiskowe to przede wszystkim dobre jakościowo usługi medyczne świadczone na bazie kopalin naturalnych, wód mineralnych, solanek, zabiegów borowinowych. I to jest specjalność uzdrowiska Kołobrzeg. Doskonale wykształcony personel medyczny, który świadczy usługi medyczne na wysokim poziomie. Również struktura leczonych schorzeń w naszym uzdrowisku - rehabilitacja w szerokim znaczeniu, schorzenia przemiany materii, schorzenia kardiologiczne dla dorosłych i dla dzieci. Nie jestem lekarzem, ale to są te trzy podstawowe epidemie, które tępią nas jako społeczeństwo, utrudniają nam życie. Lecznictwo uzdrowiskowe to również stabilizacja, a w przyszłości zwiększenie liczby miejsc pracy. Myślę, że jest to proces nieuchronny, a na pewno tak się stanie w Kołobrzegu. Każdych 3-4 kuracjuszy przynosi jedno nowe miejsce pracy. I to jest zasada, która sprawdza się we wszystkich uzdrowiskach. Lecznictwo uzdrowiskowe może być bodźcem do rozwoju całych miejscowości i regionów. W lecznictwie uzdrowiskowym przy stosunkowo niewysokich nakładach inwestycyjnych w zakresie dobrej bazy hotelowej, wysokiej jakości usług medycznych na bazie surowców naturalnych istnieje szansa stworzenia narodowego produktu turystycznego. Lecznictwo uzdrowiskowe to również szansa wyhamowania procesu starzenia się lokalnej społeczności. Na przykładzie Kołobrzegu można stwierdzić, że zaczyna brakować młodych ludzi do pracy. Młodzi ludzie, ludzie aktywni zawodowo w poszukiwaniu pracy opuszczają miasto. Wszystkie przesłanki, o których mówiłem wcześniej, powinny zahamować proces migracji. Jednak aby to wszystko osiągnąć, musi się zmienić polityka państwa. Z roku na rok, a rokiem bazowym jest 1998 r., maleją nakłady na lecznictwo uzdrowiskowe z 4% w 1998 r. do 0,94% w tym roku. Prognozy na rok 2003 - nakłady - 1,2% - nie więcej niż 4% PKB. Systematycznie zmniejsza się ilość miejsc sanatoryjnych. Jest to efekt stosowania limitów administracyjnych przez regionalne kasy chorych. I najważniejsza sprawa - opodatkowanie usług turystycznych 22-procentowym podatkiem VAT. To są te trzy elementy, które przeszkadzają rozwojowi turystyki uzdrowiskowej, lecznictwu uzdrowiskowemu.

Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : W dyskusji zapewne będzie wiele pytań do przedstawicieli Uzdrowiska Kołobrzeg i poszczególnych sanatoriów, bo wiem, że takie pytania nasuwały się już wczoraj.

Starosta powiatu drawskiego Wiktor Woś : Temat, który mam referować, jest bardzo obszerny, więc skupię się tylko na jego części, która z punktu widzenia wieloletniego samorządowca może być pewną refleksją, pewnym spostrzeżeniem i pewną sugestią. Dla takich terenów jak Pojezierze Drawskie nie ma alternatywy. Trzeba zrobić wszystko, aby zdyskontować to, czym natura hojnie obdarzyła naszą przyrodę. Mapa bezrobocia rzeczywiście pokrywa się z pięknymi rejonami naszego kraju i dlatego koniecznie należy zamienić piękno przyrody na konkretne miejsca pracy, na aktywność gospodarczą, turystyczną. Należy jednak robić to wszystko w zgodzie z tą przyrodą, aby nie wylać dziecka z kąpielą. Mam na uwadze konieczność zapobiegania degradacji środowiska naturalnego nie tylko w wyniku rozwoju turystyki, ale i całej działalności gospodarczej człowieka. To zresztą doprowadziło do powstania koncepcji rozwoju ekologicznego, natomiast w odniesieniu do turystyki koncepcja ta została poszerzona i uzupełniona o integrację ruchu turystycznego ze społecznością lokalną oraz życiem społeczno-gospodarczym regionów, w których ta turystyka się odbywa. Doprowadziło to do powstania takiego pojęcia jak koncepcja turystyki zrównoważonej. W koncepcji tej celem jest zintegrowanie działalności turystycznej z celami ochrony przyrody, jak również kształtowaniem nowych postaw i zachowań turystów oraz organizatorów ruchu turystycznego. Obejmuje ona następujące zasady - rozwój turystyki powinien być dostosowany do rodzaju i jakości zasobów środowiska przyrodniczego i nie może przyczyniać się do jej degradacji; miejscowa ludność powinna partycypować we wszystkich przedsięwzięciach związanych z turystyką, a podejmowanych na zamieszkałych przez nią terenach; oferta turystyczna powinna opierać się na miejscowych zasobach naturalnych ludzkich i materialnych, powinna realizować obiekty niewielkie, dostosowane skalą do otoczenia; rozwój turystyki powinien być zintegrowany z miejscowym rozwojem gospodarczym oraz korzystnym etycznie, społecznie i ekonomicznie dla miejscowej ludności. W konsekwencji prowadzi to do wzrostu satysfakcji odwiedzającego przy zagwarantowaniu rozwoju ekonomicznego tych obszarów, ochrony środowiska i jakości życia społeczności lokalnej. Tyle tytułem krótkiego wstępu. A teraz przejdę do tematu. Uwarunkowania mogą być stymulujące, ale mogą być również ograniczające. Paradoks polega na tym, że bardzo często to samo uwarunkowanie występuje raz jako czynnik pozytywny, a innym razem jako czynnik negatywny. Przykładem może być Drawski Park Krajobrazowy, który zajmuje znaczny obszar Pojezierza Drawskiego, gdzie pewne uwarunkowania działają na korzyść, bo zachowują naturalne wartości przyrodnicze, z drugiej zaś działają na minus, ponieważ uniemożliwiają rozwój gospodarczy i turystyczny. Muszę tu powiedzieć o braku dokumentów regulujących funkcjonowanie parków narodowych, myślę o planach ochrony przyrody. Niestety, nie opracowuje się takich planów, ponieważ brakuje na to pieniędzy, a dokument ten jest podstawą do tego, aby określić, co i w którym miejscu na terenie parku wolno, mówię o strefowaniu, o zasadach pobytu, tak by wartości naturalnych nie utracić. Co więcej, zgodnie z ustawą o planowaniu przestrzennym plan ochrony przyrody jest aktem nadrzędnym w stosunku do planów gmin. Więc gminy planując swój rozwój muszą wiedzieć, jakiego typu ograniczenia na obszarach chronionych będą występować.

Niestety, na dzisiaj tego nie ma. Uwarunkowania finansowe. Mizeria finansowa dotyka wszystkich i pewnie należałoby wiedzieć, jak to się będzie rozwijać w przyszłości. Mam na uwadze brak ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego. Być może to nie dotyczy wszystkich , ale dla samorządowców brak wiedzy zawartej w tej ustawie jest naprawdę bardzo wielką stratą. Inwestycje turystyczne wymagają bowiem wieloletniego planowania, szczególnie w zakresie infrastruktury. Brak znajomości dochodów w latach następnych, a słyszę, że przyjęcie tej ustawy przesunie się na rok następny, powoduje to, że trudno planować swoje zamierzenia również w zakresie rozwoju turystyki. Istotnym uwarunkowaniem jest stan infrastruktury technicznej, a więc gospodarka wodno-ściekowa i drogi. Przy okazji pozwolę sobie na taką refleksję. Drogi stają się coraz bardziej trudne i niebezpieczne. W kontekście tego słyszymy o planach likwidacji niektórych połączeń kolejowych. PKP potrafią tylko jedno - mówią, że nie ma klientów i zamykają kolejne trasy. Nie poszukują żadnych innych rozwiązań. Kiedyś przewoziło się samochody koleją, platformami. Niekoniecznie trzeba samochodem jechać docelowo do tego miejsca, do którego się zdąża. Można spać w przedziale, a na miejscu skorzystać z samochodu, który zjeżdża z platformy. Jest wiele różnych możliwości, ale dla PKP najprostszym rozwiązaniem jest likwidacja połączeń, co w naszych warunkach jest nie do przyjęcia. Wracamy tu znowu do braku ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego. Dobrze byłoby, gdyby ustawa ta dała możliwość podatnikom udziału w dochodach chociażby powiatu. Dzisiaj samorząd mojego szczebla finansowany jest wyłącznie z subwencji i dotacji, a więc nie ma żadnych ruchów finansowych. Turystyka na naszym obszarze traktowana powinna być nie jako panaceum, ale jako ta forma aktywizacji gospodarczej, która może stworzyć stosunkowo tanie miejsca pracy. Na dzisiaj samorządy terytorialne to najbardziej realny partner w tworzeniu warunków dla rozwoju ruchu turystycznego. Partner, który potrafi zintegrować wokół siebie podmioty, instytucje, pozarządowe również, firmy, ludzi. To również partner niejako z konieczności, ponieważ na dzisiaj nie udało się uruchomić lokalnych organizacji turystycznych, w których pokładano tak wielką nadzieję, ponieważ to one miały integrować samorządy i usługodawców, a ja dodałbym jeszcze pozarządowe organizacje społeczne, a więc tych wszystkich, którzy ze słowem turystyka identyfikują się bardzo mocno i którzy chcą działać na rzecz rozwoju turystyki lokalnej. Niestety, nie ma LOT, jak i nie ma innych organizacji gospodarczych. Sądzę, że nadszedł już czas, by rozstrzygnąć, jak te podmioty turystyczne rozumiane jako gospodarcze powinny funkcjonować. Osobiście uważam, że uczestnictwo w organizacjach gospodarczych powinno być obowiązkowe, w tym również turystycznych, zapewne z korzyścią dla tych podmiotów. Bo lobbing i finanse będą silniejsze i większe. Na dzisiaj jest to sprawa dobrowolności. To jest ta przestrzeń, którą należałoby zabudować czymś bardziej konkretnym, ponieważ brakuje partnera, który mógłby podchodzić kompleksowo do zagadnień związanych z turystyką na poziomie lokalnym.

Wiele ciepłych słów powiedziano dzisiaj pod adresem Związku Gmin Dorzecza Parsęty. Muszę powiedzieć, że w województwie zachodniopomorskim istnieje drugie takie stowarzyszenie - Stowarzyszenie Gmin i Powiatów Pojezierza Drawskiego, które skupia 13 gmin, 4 powiaty, działa od 8 lat i ma wiele osiągnięć w wypełnianiu tej białej przestrzeni niezabudowanej innymi strukturami oraz w aktywizowaniu lokalnych podmiotów w zakresie rozwoju turystyki. Mogę wyrazić tylko żal, że nie spotykamy się na pojezierzu, gdzie zapewne łatwiej byłoby pokazać nasze sukcesy, a naprawdę mamy czym się pochwalić. Powiem tylko, że stowarzyszenie przechodzi z fazy promocyjnej, wystawienniczej, publikacyjnej do fazy materialnej, czyli do realizacji inwestycji infrastrukturalnych. Jedną z nich jest przejęcie 2 mln euro z programu PHARE 2002 "Spójność społeczno-gospodarcza", gdzie poprzez poprawę infrastruktury technicznej, konkretnie gospodarki wodno-ściekowej, planujemy uaktywnić turystycznie teren przede wszystkim poprzez agroturystykę, poprzez kwalifikowane formy turystyki, poprzez pensjonaty. Tego typu formy są dla naszego obszaru jak najbardziej pożądane. Pan marszałek wspomniał o programie, w którym dość aktywnie uczestniczy. Planujemy zawiązanie nowej organizacji, która grupowałaby wszystkich partnerów społecznych, a przede wszystkim samorządy położone wzdłuż rzeki Drawy liczącej sobie bez mała 200 km długości, którą prowadzi piękny szlak księdza Karola Wojtyły, którym pływał i o którym często wspomina i który to produkt zamierzamy wykreować jako produkt markowy. Jesteśmy już po bardzo trudnej fazie rozmów integracyjnych z samorządami, w których świadomość rangi turystyki nie wszędzie jest jednakowa. Ale trzeba przyznać, że jest to kilka województw, kilka powiatów, kilkanaście gmin. Jest w tej chwili wola polityczna, by to zadanie razem realizować. Sądzę, że będzie to hit, będzie to można doskonale zdyskontować. Wspomnę o oddanym w zeszłym tygodniu prawie 200-kilometrowym szlaku konnym z Białego Boru do Łobza ze stanicami i stajniami. W realizacji tego projektu uczestniczyło wielu partnerów, m.in. gminy i Lasy Państwowe. Bardzo wielu partnerów, a udało się to zrobić. To też na pewno będzie hit, który w najbliższym czasie trzeba będzie mocno wypromować. Wreszcie wspomnę o produktach markowych, które na poziomie lokalnym próbuje się wykreować - miód drawieński. Produkt ten z samej nazwy jest przyjazny, a jeżeli jeszcze powstaje w takim przyjaznym otoczeniu, jakim jest czyste Pojezierze Drawskie z czystymi wodami, czystym powietrzem i lasami, to siłą rzeczy staje się dużo bardziej poszukiwany. Obecnie prowadzona jest szeroka kampania na rzecz tego produktu, by pomóc naszym lokalnym producentom miodu, którzy przegrywają rywalizację z tanim miodem chińskim, z miodem z zanieczyszczonych obszarów. Tamten jest rzeczywiście bardzo tani, ale jakościowo bardzo odbiega od naszego. Jednocześnie jest to doskonały markowy produkt turystyczny, który już przyciąga i będzie przyciągał tych, którzy chcą spędzić czas w czystym środowisku. Naszym największym problemem jest odpowiedź na pytanie, jakie mamy podjąć działania, by wydłużyć sezon. Żeby nie ograniczał się do dwóch wakacyjnych miesięcy, by chociaż zahaczał o dwa sąsiadujące.

To się pomału udaje osiągnąć, turystyka weekendowa w maju i w czerwcu, po wakacjach takie formy turystyki kwalifikowanej jak grzyby i myślistwo. I to jest nasz atut, turystyka kwalifikowana, która ma to do siebie, że nie jest związana ze słońcem, z leżeniem na plaży, która daje możliwość aktywnego wypoczynku, wyjścia na zewnątrz, kontemplowania przyrody, krajobrazu. W tym kierunku podejmują działania wszyscy członkowie stowarzyszenia, natomiast granicą jak wszędzie są finanse. Infrastruktura jest bardzo droga, ale wśród nas jest już ta świadomość, że bez wyłożenia, czasami bez zadłużenia się nie będzie dalszych efektów. Potwierdzam więc tu wolę i determinację samorządów, które mają świadomość, że turystyka, przynajmniej dla naszych obszarów, jest jedyną chyba szansą rozwoju i powinniśmy ją skutecznie wykorzystać.

Poseł Władysław Stępień /SLD/ : W związku z tym, że jest to druga część posiedzenia Komisji Gospodarki, tym razem na wyjazdowym posiedzeniu w jakże urokliwych miejscach ziemi kołobrzeskiej, Ustronia Morskiego i innych miejscowości, które mieliśmy okazję zobaczyć, chcę się odnieść do projektu dokumentu, który na zakończenie posiedzenia Komisja ma zamiar przyjąć w sprawie nowej jakości polityki wobec potrzeb rozwoju polskiej turystyki, która, jak oświadczają zgodnie przedstawiciele rządu i organizacji turystycznych, przynosi coraz mniejsze dochody. A przecież był czas, kiedy wydawało się, że turystyka będzie naszym narodowym interesem. I na tę ścieżkę należałoby powrócić. Popierając zawarte w projekcie dezyderatu zapisy, chcę się przyłączyć do podziękowań organizatorom, że tu na tej pięknej ziemi obradujemy i dlatego proponuję, aby już w pierwszym zdaniu wnieść następującą poprawkę: "Komisja Gospodarki na posiedzeniu w dniu 27 sierpnia w Warszawie i 6 września 2002 r. na posiedzeniu wyjazdowym w Kołobrzegu...", zależy mi na tym, żeby tak zostało zapisane, bo to właśnie tutaj powstaje ten dokument. Proponuję również, aby w dezyderacie uwypuklić, jak wielki jest problem, jeśli chodzi o sprawę zmniejszenia dochodów z turystyki. Rozmawiałem z panią dyrektor, która wstępnie wyraziła zgodę, aby w dezyderacie znalazła się kwota, o ile miliardów złotych spadły dochody z turystyki. Aby każda osoba, do której trafi ten dokument, wiedziała, że jest to poważny problem polskiej gospodarki. Proponuję zapisać to w sposób następujący: "W ocenie posłów niezbędne są zdecydowane działania w celu powstrzymania obecnych niekorzystnych tendencji w turystyce, w tym przede wszystkim utrzymującego się od kilku lat znacznego spadku przyjazdów turystycznych do polski i zmniejszania się uczestnictwa Polaków w turystyce krajowej i wypoczynku, co spowodowało zmniejszenie dochodów tej branży o ponad 2 mld złotych". Korzystając z okazji, chcę życzyć wszystkim organizacjom samorządowym, które realizują bądź przygotowują się do realizacji potężnych przedsięwzięć, a szczególnie do przedsięwzięcia, z którym zapoznano nas wczoraj, o wartości 1 miliarda złotych - chodzi o zagospodarowanie lotniska i wielkich obszarów na terenie gminy Ustronie Morskie i Kołobrzeg - aby ich zamiary uwieńczone zostały sukcesem. A to nie będzie taka łatwa sprawa przy tak wielkim organizmie gospodarczym, który powstaje, i przy tak wielkich środkach, które są niezbędne do wydania. Dlatego też uważam, że nasza Komisja powinna wspólnie z panem wojewodą i z panem marszałkiem objąć patronat nad tą inwestycją, ponieważ jej powodzenie może spowodować, że również powiodą się tego typu inwestycje w wielu innych bardzo atrakcyjnych turystycznie miejscach Polski. Jest to potężna inwestycja, jeżeli chodzi o wydatkowanie środków finansowych, myślę, że w większości zagranicznych - duńskich, europejskich, ale myślę, że nie obejdzie się bez wysiłku finansowego polskich organizacji lokalnych, tych którzy zainteresowani są tym dużym przedsięwzięciem. To uatrakcyjni region w sposób bezdyskusyjny. W związku z tym, że zbliżamy się do zapoznania się z projektem budżetu państwa na rok 2003, chcę, aby pani dyrektor Małgorzata Mika-Bryska odpowiedziała, jakie są możliwości w budżecie państwa na rok przyszły, aby można było zwiększyć finansowanie promocji turystyki polskiej, biorąc pod uwagę, że wszyscy posłowie koalicji i opozycji mają świadomość, jak dramatyczny był budżet tegoroczny, o ile ze względu na wielką dziurę budżetową resorty musiały korygować swoje wydatki; to były ogromne cięcia i lepiej, żeby się to już nigdy nie powtórzyło.

Jakie są możliwości na rok przyszły i czy wydatkowanie środków na turystykę jest planem wieloletnim, biorąc pod uwagę, że rząd opracował strategię rozwoju do 2006 r.? Czy możemy liczyć, że już przedłożenie rządowe będzie przewidywało wzrost nakładów, czy też Komisja i wszyscy zapaleńcy pod wodzą pana posła Bogdana Błaszczyka, którzy chcą się zajmować turystyką i promować ją, będą musieli starać się przekonywać Komisję Finansów Publicznych, jak również w głosowaniach nad budżetem państwa w Sejmie i Senacie szukać sojuszników do zwiększania środków? I pytanie drugie, które w zasadzie powinienem zadać ministrowi skarbu państwa, ale zapytam dzisiaj panią: jak wygląda współpraca resortu gospodarki, jako resortu wiodącego, z resortem skarbu państwa w kwestii przygotowań do prywatyzacji tego potencjału, jaki mamy w polskiej turystyce, w polskich uzdrowiskach, w tych wszystkich kurortach, które mogą rywalizować z renomowanymi ośrodkami na całym świecie? Czy w tej współpracy macie na uwadze nie tylko to, na czym można w uzdrowiskach zrobić dobry interes, ale również to, czy przy przekształceniach własnościowych baza, która jest, może liczyć na poprawę standardu, jakości a my możemy liczyć na to, że nie zostanie zmarnowana?

Poseł Bronisław Dankowski /SLD/ : Dobrze się stało, że wyjazdowe posiedzenie Komisji odbywa się w tym przepięknym uzdrowisku. Jak sądzę posłowie zbyt słabo znają tematykę turystyki uzdrowiskowej, a dzięki temu, że przyjechaliśmy do Kołobrzegu, będziemy mogli zapoznać się z nią lepiej. Ja pracuję w Komisji Gospodarki oraz w Komisji Skarbu Państwa. Ponieważ został wywołany temat - prywatyzacja uzdrowisk, ustosunkuję się jako członek Komisji Skarbu Państwa do tego problemu. Pozwolę sobie nie zgodzić się z moimi przedmówcami w kwestii prywatyzacji uzdrowisk. Przykład Nałęczowa, w którym Komisja Skarbu Państwa odbyła swoje wyjazdowe posiedzenie, pokazuje, w jakim kierunku prywatyzacja może pójść, czyli wykupienia tylko źródeł wody mineralnej, a nie zabezpieczenia leczenia, podstawowej opieki medycznej czy pooperacyjnej uzdrowiskowej dla polskich i zagranicznych pacjentów. Dlatego najpierw należy sobie postawić pytanie, w jakim kierunku ma pójść prywatyzacja. Na jakich zasadach się odbywać - kapitałowej, udziałowej czy z udziałem większościowym Skarbu Państwa. Po spotkaniu Komisji Skarbu Państwa w Nałęczowie odnoszę wrażenie, że ponieważ w najbliższym czasie Komisja Skarbu Państwa będzie miała posiedzenie poświęcone tematowi prywatyzacji i jej kierunków uzdrowisk polskich, dobrze byłoby, aby odbyło się wspólne posiedzenie Komisji Skarbu Państwa i Komisji Gospodarki z udziałem przedstawicieli 25 polskich uzdrowisk. I to oni właśnie powinni się wypowiedzieć, w jakim kierunku powinna pójść prywatyzacja uzdrowisk. Z tego co wiem, większość uzdrowisk ma już swoje wizje procesu prywatyzacyjnego, częściowo z większościowym udziałem Skarbu Państwa, nie tylko na zasadach wykupienia, czego przykładem jest właśnie Nałęczów. Francuzi chwalą się, że interes dobrze idzie, ale wiemy, że dobrze sprzedaje się woda mineralna. Przykładem dobrze funkcjonującego uzdrowiska jest Świnoujście, które na dzień dzisiejszy osiąga dodatnie saldo, a nawet wybudowało wiele nowych obiektów zabiegowych, którymi można się chwalić w kraju i zagranicą. Przed posiedzeniem Komisji Skarbu Państwa jako osoba prywatna chciałem się przekonać, jak funkcjonują uzdrowiska, więc odwiedziłem Świnoujście i Krynicę Górską, stąd moje informacje. Gdyby Ministerstwo Skarbu Państwa kilka lat wcześniej pomogło Krynicy Górskiej, nieużyteczne obiekty sprzedało lub przekazało innym podmiotom, to i tamto uzdrowisko mogłoby sobie dać radę w dzisiejszych warunkach. Istnieje projekt przedstawicieli uzdrowisk polskich, aby utworzyć spółkę Uzdrowiska Polskie, której udziałowcami zostałoby 25 podmiotów. Nie weszłyby do spółki obiekty branżowe, zakładowe i inne, które już funkcjonują, tylko te z udziałem Skarbu Państwa. Uważam, że lekarstwem nie jest prywatyzacja na wzór Nałęczowa, bo gdyby tak miało być, to w głosowaniu będę przeciwko takiej prywatyzacji. Bardziej prawidłowym kierunkiem wydaje się prywatyzacja z większościowym udziałem Skarbu Państwa, co pozwoli dokapitalizować taką spółkę i wykorzystać istniejący już majątek. W sprawie dezyderatu nie będę się powtarzał, bowiem pan poseł Władysław Stępień już zgłosił poprawki, które chciałem zaproponować.

To chyba dobrze, że mieliśmy te same odczucia, że należy uwypuklić skalę problemu.

Prezes Zachodniopomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej Janusz Stanek : Ponieważ wiele wątków z przygotowanego przeze mnie wystąpienia zostało już omówionych, ograniczę się do kilku informacji o Zachodniopomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej. Organizacji, która powstała na bazie tej samej ustawy, na podstawie której powstała Polska Organizacja Turystyczna. Naszą Zachodniopomorską Regionalną Organizację Turystyczną powołaliśmy 20 grudnia 2000 r. z inicjatywy Urzędu Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego. Tworzy ją 12 stowarzyszeń, 10 gmin województwa oraz samo województwo zachodniopomorskie, które zadeklarowało chęć stworzenia ROT jako związku stowarzyszeń. Ta forma prawna umożliwia udział w pracach organizacji zarówno osobom fizycznym, jak i osobom prawnym i jednocześnie stwarza możliwość ubiegania się o środki pomocowe. Podstawowym celem, jaki sobie postawiliśmy, jest kreowanie wizerunku województwa zachodniopomorskiego jako regionu atrakcyjnego turystycznie. Dlaczego - o tym mówił pan marszałek, co mamy do zaoferowania, też zostało przedstawione. Poza dobrze wypromowanym wypoczynkiem nad morzem, mamy obszary pojezierne, agroturystykę, turystykę uzdrowiskową, turystykę golfową. Zajmujemy się regionalnym systemem informacji turystycznej oraz imprezami targowymi krajowymi i zagranicznymi. W strategii rozwoju województwa zachodniopomorskiego oraz w regionalnym programie operacyjnym Zachodniopomorska Regionalna Organizacja Turystyczna postrzegana jest jako organizacja wiodąca w pozyskiwaniu środków i koordynowaniu działań promocyjnych. Samorząd województwa wspiera tworzenie naszych struktur i zdecydowanie działa na rzecz rozwoju ZROT. Już w tym roku przejęliśmy całość organizacji prezentacji województwa zachodniopomorskiego na imprezach targowych krajowych i zagranicznych, a w dalszej kolejności czeka nas przejęcie wszelkich zadań łączących się z bezpośrednią realizacją programu rozwoju turystyki. Dzięki środkom uzyskanym z Ministerstwa Gospodarki i Urzędu Marszałkowskiego przy dużym naszym udziale Polska Agencja Rozwoju Turystyki opracowuje program rozwoju turystyki w województwie zachodniopomorskim na lata 2002-2006. Program ten jest na ukończeniu i być może jeszcze w tej kadencji, na ostatniej sesji październikowej Sejmik Województwa Zachodniopomorskiego przyjmie ten dokument. Dzięki naszym aktywnym zabiegom udało się nam przekonać do idei ZROT obok samorządów lokalnych i stowarzyszeń turystycznych także podmioty komercyjne. Dzisiaj ZROT liczy już 39 członków. Jednak pewien kredyt zaufania, jakim nas obdarzono, został wyczerpany. Dlatego dla dalszego wzrostu liczby członków potrzebne są wymierne efekty naszej działalności. Samo organizowanie prezentacji województwa na targach to tylko środek, a nie cel naszego działania. Nasze zainteresowania idą znacznie dalej. Tylko przez rozwijanie produktów turystycznych, przez wspieranie wszelkich inicjatyw zmierzających do umiejscowienia w naszym województwie inwestycji turystycznych możemy zaktywizować branżę turystyczną, doprowadzić do powstawania nowych podmiotów gospodarczych działających na rzecz turystyki.

Dlatego wspólnie z naszymi partnerami złożyliśmy wnioski o środki pomocowe, którymi dysponuje euroregion Pomerania. Pierwszy z nich - Internetowa Sieć Informacji Turystycznej ma pomóc w wykorzystaniu nowoczesnego instrumentu, jakim jest Internet dla promocji naszego województwa, jego produktów turystycznych, lokalnych atrakcji i bazy hotelowej. Drugi wniosek to analiza stanu możliwości powstawania sieci pól golfowych w województwie zachodniopomorskim. Popularny u naszych najbliższych sąsiadów - w Niemczech i Szwecji - sport ma na terenie naszego województwie wspaniałe warunki do rozwoju, nie tylko dzięki urozmaiconemu ukształtowaniu terenu, ale także dzięki bliskiemu położeniu w stosunku do tych sąsiadów. Trzeci wniosek, jaki złożyliśmy, to promocja aktywnej turystyki w euroregionie Pomerania. Osobnym rozdziałem naszej działalności jest współpraca z najbogatszym samorządem województwa, jakim jest bez wątpienia samorząd Szczecina. Jesteśmy w okresie przekonywania się wzajemnie do siebie i do swoich idei. Ale już dzisiaj odnieśliśmy pewne sukcesy. Takim sukcesem może być to, że przekonaliśmy zarząd Szczecina, iż należy wzmocnić zaplecze turystyczno-transporotwe miasta. Dziś stolica województwa, prawie półmilionowe miasto nie ma żadnego parkingu dla autokarów turystycznych, nie ma miejsca, gdzie bezpiecznie można wysadzić grupę, umyć autobus czy kupić pamiątki. Mamy nadzieję, że w niedługim czasie problem ten rozwiążemy. Rozwiązaniem będzie autokarowy terminal turystyczny, który obok funkcji typowego dworca autobusowego z przystankami, kasami i poczekalniami będzie zapleczem technicznym dla autokarów z parkingiem, stacją benzynową, myjnią, warsztatem, ale także miejscem rekreacji z restauracją, hotelem, basenem i sklepami. To nie tylko praca dla ludzi, ale przede wszystkim zaproszenie do Szczecina dla wielu grup tranzytowych, które przejeżdżają obok nas ze wschodu na zachód i z zachodu na wschód. W okresie letnim przez Szczecin przepływa kilkadziesiąt jachtów dziennie, głównie niemieckich. Dla berlińczyków trasa przez Szczecin jest najkrótszą drogą na Zalew Szczeciński i dalej na Bałtyk. Od lat nie potrafiliśmy tego wykorzystać, dlatego za duży sukces należy uznać wybudowanie w tym roku na Wałach Chrobrego portu jachtowego - mariny, bez którego trudno sobie w świecie wyobrazić nadmorskie miasto. Wreszcie udało się i dołożymy wszelkich starań, aby nie był to jedynie przedwyborczy zryw, żeby w latach następnych marinę rozbudowywano. Staramy się przekonać władze Szczecina, aby oddały w zarząd ZROT teren, na którym oprócz przystani dla 40 jachtów będzie można postawić niezbędne dla jachtingu zaplecze. Z tej działalności gospodarczej pragniemy uzyskiwać środki na wkład własny niezbędny do uzyskiwania środków pomocowych, a w przyszłości strukturalnych. Pomysłów dla województwa mamy więcej, z oczywistych względów nie wymienię wszystkich, może tylko jeszcze jeden - budowanie obiektów turystycznych w oparciu o bardzo szerokie możliwości uprawiania turystyki aktywnej. Znajdujemy się pod szczególną presją naszych zachodnich sąsiadów w sprawie wytyczania tras rowerowych, tak aby były one kontynuacją tras przebiegających po drugiej stronie granicy. Jak wynika z moich obserwacji, problematyka ta znajduje bardzo podatny grunt w większości samorządów lokalnych.

I na zakończenie chyba najważniejsza sprawa - ustawa o POT, na bazie której powstają ROT i LOT nie określa sposobu ich finansowania. Aby regionalna organizacja turystyczna była rzeczywistym partnerem dla samorządów, musi mieć zapewniony sposób finansowania swojej działalności. Dzisiaj 2/3 budżetu ZROT stanowią dotacje Urzędu Marszałkowskiego i to, że ZROT powstał jest wyrazem woli marszałka województwa i sektora turystycznego. Jak będzie w roku przyszłym, nie wiemy. Możemy zająć się prowadzeniem działalności gospodarczej, ale jest tu pewne niebezpieczeństwo, gdyż w pewnym momencie możemy stać się konkurencją dla własnych członków, co mogłoby doprowadzić do rozbicia z takim trudem zintegrowanego środowiska. Dlatego myślę, że dobrym pomysłem byłoby systemowe zapewnienie finansowania struktur ROT. Dziś ZROT korzysta z uprzejmości Urzędu Marszałkowskiego, ale nie stać nas nawet na wynajęcie samodzielnego pomieszczenia i finansowanie działalności organizacji. Nie ma rozwoju turystyki bez promocji, o czym mówili wszyscy, ale tylko niektórzy podkreślali, że nie ma promocji bez pieniędzy.

Były dyrektor Lokalnej Organizacji Turystycznej Mirosław Szczeglik : W Polsce działa już kilkadziesiąt Lokalnych Organizacji Turystycznych. A o początkach jednej z takich organizacji i o barierach w jej funkcjonowaniu chciałbym opowiedzieć. Od ponad 10 lat kołobrzeski samorząd z kilkoma przedstawicielami lokalnej branży turystycznej zastanawiał się nad poprawą efektywności dotychczas podejmowanych działań promocyjnych. W naszym mieście królowała zasada, że każdy podmiot - samorząd, hotel, ośrodek wczasowy - promuje się sam, za własne pieniądze i na własne ryzyko. W pewnym momencie jednak uświadomiono sobie, że nie można już żyć dłużej w przekonaniu, iż Kołobrzeg jest bardzo znany w kraju i na świecie, a popularność miasta jest ponadczasowa. Z początkiem lat 90. oprócz Wydziału Turystyki Urzędu Miasta ówczesny prezydent powołał do życia Radę Programową do spraw Turystyki. Wówczas to wyodrębniono pewien zakres działań promocyjnych na rzecz miasta, które postanowiono wyprowadzić poza codzienną pracę urzędników poprzez zlecenie ich prywatnemu podmiotowi gospodarczemu. W założeniach miał on zaktywizować lokalne środowisko turystyczne, włączyć je do działania, jak również kumulować wydawane przez różne podmioty środki finansowe, przeznaczając je na szeroko pojęty marketing miasta. I choć ówczesne władze preferencyjnie traktowały ten podmiot, to trzy kolejne próby podjęcia takiej działalności nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Poszczególni właściciele próbowali łączyć pracę na rzecz miasta z prowadzeniem biur turystycznych czy agencji reklamowych, szybko jednak rezygnowali lub zakładali własne bardziej dochodowe firmy. Wreszcie padł pomysł utworzenia spółki prawa handlowego, w której udziały miałoby miasto, okoliczne gminy turystyczne i prywatni przedsiębiorcy. Pierwsze prezentacje tego pomysłu spotkały się z dużym zainteresowaniem, ale kiedy przyszło do sformalizowania wizji, pomysł upadł. Okoliczne gminy turystyczne zareagowały dość sceptycznie uznając, że nie chcą dotować promocji miasta, a największe podmioty z branży turystycznej opowiedziały się za promocją poprzez ówczesną Regionalną Agencję Promocji Turystycznej w Koszalinie. W efekcie realizację zarzucono, promocję ponownie wpisano do działań Wydziału Turystyki Urzędu Miasta, a punkt Informacji Turystycznej działający w Kołobrzegu uruchamiano tylko latem posiłkując się praktykantami. Minęło kilka lat, zmieniła się w mieście władza, nastał nowy prezydent, dzisiejszy poseł Bogdan Błaszczyk. Już na wstępie swojego urzędowania do najważniejszych zadań zaliczył promocję Kołobrzegu oraz wypracowanie sprawnego mechanizmu łączącego potencjał miasta z potencjałem branży turystycznej. Z początkiem 1999 roku rozpoczął proces zmian dotychczasowych metod działania na tym polu, który doprowadził w rezultacie do powołania w Urzędzie Miasta Wydziału Planowania Strategicznego i Promocji Miasta oraz w sierpniu 1999 r. wyspecjalizowanej spółki komunalnej Centrum Promocji i Informacji Turystycznej. Powołanie spółki, która profesjonalnie i permanentnie zajmie się obsługą promocji turystycznej miasta i podmiotów prywatnych wraz z prowadzeniem informacji turystycznej wybiegało naprzeciw ustawie o Polskiej Organizacji Turystycznej.

Wówczas to, nie mając żadnych dodatkowych informacji o kształcie zachodzących zmian na szczeblu krajowym ani jakiegokolwiek wsparcia organizacyjnego z zewnątrz, uznano, że forma prawna spółki sprawdzi się najszybciej. Dwa miesiące później w ogłoszonym konkursie na dyrektora spółki wygrała zaprezentowana przeze mnie koncepcja umożliwiająca współpracę finansową miasta i podmiotów prywatnych czerpiących w Kołobrzegu zyski z turystyki. Zaproponowałem wprowadzenie tzw. abonamentu promocyjnego. Opierał się on na zasadzie wspólnego finansowania działań promocyjnych spółki przez wszystkich zainteresowanych bez ich prawnego umiejscawiania w strukturach własnościowych podmiotu na zasadzie umów cywilnoprawnych. Za stałą niewielką miesięczną opłatą, zróżnicowaną co do wielkości, ośrodkom wczasowym, hotelom, pensjonatom i prywatnym kwaterodawcom Centrum zaproponowało pakiet usług - m.in. możliwość ofertowej promocji na targach w kraju i zagranicą, zaprezentowanie się w punktach Informacji Turystycznej, bezpośrednie dotarcie do poszukujących noclegów, reklamę w wydawnictwach i w Internecie. Każdy korzystający z abonamentu otrzymywał ponadto bardzo szczegółowy miesięczny serwis o odbywających się w mieście imprezach kulturalnych, sportowych i rekreacyjnych. Abonament był tak pomyślany, aby mogły z niego korzystać również inne podmioty zainteresowane budową i promocją markowego produktu turystycznego lub promocją własnej firmy. Postrzegaliśmy swoją rolę jako usługową w stosunku do podmiotów gospodarczych, które bezpośrednio oferują produkt turystyczny. Wychodziliśmy z założenia, że przy związaniu wielu firm ze sobą stworzymy mechanizm, z którego zyski będziemy czerpać wszyscy - od branży turystycznej poczynając, przez taksówkarzy, banki, sprzedawców domów i apartamentów, a na sklepikarzach i fryzjerach kończąc. W pierwszym okresie naszej działalności zainteresowanie współpracą przejawiły przede wszystkim hotele i małe podmioty - pensjonaty i prywatni kwaterodawcy. Wśród kontrahentów zabrakło największych ośrodków wczasowych i sanatoryjnych. Nie przeszkodziło to jednak w działaniach spółki. Z miesiąca na miesiąc, łącząc skromne finanse miejskie i zainteresowanych podmiotów zbudowaliśmy bazę informacji turystycznej i z coraz większymi sukcesami prezentowaliśmy się na targach turystycznych. Nasze stoiska targowe liczyły kilkadziesiąt metrów kwadratowych, z czego tylko kilka finansowało bezpośrednio miasto. Już na początku drugiego roku działalności zostaliśmy dostrzeżeni przez władze wojewódzkie i traktowani na równi z Regionalnymi Agencjami Promocji Turystyki o wieloletnim doświadczeniu i znacznie większych budżetach. Spółka obsługiwała z sukcesem stoiska wojewódzkie na targach krajowych i zagranicznych. Włączyła do wspólnego działania niemieckie biura turystyczne oraz podjęła ścisłą współpracę z przewoźnikami obsługującymi połączenia morskie na Bornholm, czego uwieńczeniem była wspólna prezentacja z duńskim parkiem rozrywki "Jogoland" na targach Tour Salon w Poznaniu. Wręcz wzorowo układała się nam współpraca z Ośrodkiem Polskiej Organizacji Turystycznej w Berlinie. Niewątpliwym naszym sukcesem było oddanie do użytku całorocznego punktu Informacji Turystycznej w samym centrum miasta tuż przy dworcach PKP, PKS, Komunikacji Miejskiej, niedaleko plaży.

Długo jeszcze mógłbym wymieniać, co udało się nam zrobić i zorganizować. Ciągle jednak spółka walczyła o swój byt i obserwowała dużą niechęć do tworzenia i finansowania wspólnych systemowych programów promocyjnych. Wszyscy w Kołobrzegu wiedzieli, że promować trzeba się wspólnie, ale nie wszyscy uznawali, że trzeba to robić razem. Obserwując doświadczenia europejskich centrów turystycznych widzieliśmy, że wręcz nieunikniona jest bliska współpraca podmiotów publicznych i prywatnych. Z dużą więc wolą i determinacją podjęliśmy temat nadania spółce statutu Lokalnej Organizacji Turystycznej. Po zaangażowaniu w struktury spółki podmiotów prywatnych 19 stycznia 2001 r. zostaliśmy uznani przez Polską Organizację Turystyczną za Lokalną Organizację Turystyczną. Nadal jednak brakowało konkretnych dokumentów, na których mogliśmy oprzeć swoją działalność. Nie istniała wtedy jeszcze w naszym województwie regionalna organizacja turystyczna. Nawet po ukazaniu się nowelizacji ustawy o Polskiej Organizacji Turystycznej, w której wskazano prawo o stowarzyszeniach jako podstawę dla tworzenia lokalnych organizacji turystycznych, nikt nie potrafił nam odpowiedzieć na zadane pisemnie pytanie dotyczące właściwości naszej formy prawnej. Już z tego względu tworzenie lokalnej organizacji turystycznej nie należało do najłatwiejszych zadań. Doszły do tego sprawy związane z wprowadzeniem w 2001 r. zmian w Kodeksie handlowym, wreszcie sceptycznie do pomysłu stworzenia polskiej, regionalnej i lokalnej organizacji turystycznej podeszła większa część samej branży turystycznej. Brakowało w naszym mieście orędowników tego pomysłu, a wysiłki ówczesnego prezydenta, a dzisiejszego posła lub samego centrum nie wystarczyły. Jestem przekonany co do słuszności takiej koncepcji promocji miasta i regionu. Pozwólcie państwo, że podzielę się sugestiami dotyczącymi dotychczasowej działalności omawianych przeze mnie struktur. Myślę, że ich uwzględnienie znacznie ułatwiłoby pracę lokalnych organizacji turystycznych i doprowadziło do szybszego skonsolidowania środowisk. Rozważając propozycję przystąpienia do lokalnej organizacji turystycznej i jej tworzenia, wszyscy zadajemy jedno pytanie: co nam to da? Możemy mówić o stworzeniu produktu turystycznego i przełożeniu tego na wartości finansowe, ale produkt turystyczny wydaje się czymś perspektywicznym, a co za tym idzie przynoszącym zyski dopiero za jakiś czas. Co więc może przyciągnąć dzisiaj podmioty do lokalnej organizacji turystycznej w tej, a nie w innej sytuacji gospodarczej kraju? Wielokrotnie w moim kierunku padało brutalne pytanie: Panie dyrektorze, ile na tym zarobimy tu i teraz? Co dzisiaj może przyciągnąć podmioty do lokalnej organizacji turystycznej, do organizacji takiej bazy jak tej w Kołobrzegu? Argumentem na tak są zapewne dofinansowania POT do wykupywanej powierzchni wystawienniczej na targach zagranicznych. Nie wszystkich bowiem stać na pokrycie kolosalnych kosztów swoich prezentacji na targach. Zastanawia jednak dystrybucja dofinansowania i zwalniania z opłat za stoiska. Z naszych doświadczeń wynika, że z 50-procentowej ulgi przy zakupie powierzchni korzystają wszystkie podmioty bez względu na to, czy działają w strukturach lokalnych organizacji turystycznych czy też nie.

Oferty takie z zaznaczeniem ulg do wszystkim znanych im podmiotów rozsyłają organizatorzy stoisk narodowych. Hotele i ośrodki wczasowe same wykupują ustaloną zasadami dofinansowania powierzchnię z rabatem. Nie ma także jasnych kryteriów całkowitego zwalniania z opłat za zamówioną powierzchnię. Na jakiej podstawie takie decyzje wydają poszczególni dyrektorzy Polskiej Organizacji Turystycznej? I jeszcze jeden drobiazg. W zasadach uczestnictwa w polskich stoiskach narodowych jest punkt dotyczący ważniejszych ośrodków ruchu turystycznego. Do 2000 roku Kołobrzeg był wymieniany w tej grupie, potem nagle zniknął. Jakimi kryteriami kieruje się POT nadając takie określenia i co za tym idzie również wielkość dofinansowania? Kolejna sprawa to administracja logo "Polska" wraz z hasłem promocyjnym. Możliwość posługiwania się logo "Polska" powinna nobilitować. Jest to swoisty znak jakości. Kto jednak nim administruje i dba o jego wykorzystanie? Niejednokrotnie bowiem spotkałem się z ośrodkami wypoczynkowymi o marnej jakości świadczonych usług, prezentującymi na swoich folderach logo "Polska". Spotkałem się również z przypadkiem zamieszczenia logo "Polska" na wydawnictwie, w którym władze lokalne zakazały eksponowania herbu miasta. Logo "Polska", moim zdaniem, powinno być przekazane lokalnym organizacjom turystycznym i to one powinny decydować, kto zasługuje na przyznanie takiego znaku w ich regionie działania. Lokalne organizacje turystyczne powinny strzec używania tego logo i dbać o nie. Podmiot wstępujący do LOT mógłby automatycznie używać logo zgodnie z przyjętymi projektami graficznymi. Dziś szczególnie ważną rolę odgrywa wymiana informacji turystycznej. Od kilku lat mówi się o stworzeniu ogólnopolskiego systemu informacji turystycznej i jak dotąd na mówieniu się kończy. Wierzę w słowa prezesa Andrzeja Kozłowskiego, że prace w tej materii są już na ukończeniu i że lada moment taki system powstanie. Jego uruchomienie może bowiem przekonać niezdecydowanych, którzy za pośrednictwem LOT mogliby zaoferować swoje usługi we wszystkich punktach Informacji Turystycznej w Polsce. Kolejna sprawa to fakt, że podmioty gospodarcze szukają w LOT możliwości uczestnictwa w szkoleniach, kursach i konferencjach. W szkoleniach dotyczących ich codziennej pracy z turystą. Lokalne organizacje turystyczne nie są w stanie przeprowadzać ich samodzielnie, tym bardziej że nie ma w poszczególnych organizacjach wyszkolonych trenerów i wykładowców opierających swoje wystąpienia na zasadach opracowanych przez POT. Ważne jest również opracowanie strategii marketingowych i programów operacyjnych. Na przykładzie opracowanego dla Kołobrzegu audytu turystycznego śmiało można powiedzieć, że w tym zakresie w przypadku naszego miasta nie spełniła oczekiwań działająca już na rynku Polska Agencja Rozwoju Turystyki. Wierzę, że w przyszłości przy organizacji szkoleń zostanie wzięta pod uwagę również przynależność do LOT i przyznane zostaną ich członkom stosowne ulgi. Lokalne organizacje turystyczne powinny skupiać podmioty publiczne i prywatne działające na danym obszarze, same zaś powinny w pierwszej kolejności wchodzić w struktury regionalnych organizacji turystycznych.

Błędem byłoby dopuszczanie do udziału w ROT podmiotów z terenu działania organizacji lokalnych. Przestrzec należy przed podmiotami, które z jakichś powodów nie biorą udziału w pracach LOT czy wręcz nie pretendują do udziału w nich. I na koniec uwaga generalna. Powołanie i funkcjonowanie lokalnych organizacji turystycznych jest kosztowne. Chcąc profesjonalnie wypracować i wypromować produkt turystyczny, trzeba mieć na to pieniądze. Łącząc i efektywnie wykorzystując środki finansowe, możemy znacznie zwielokrotnić rezultaty promocji. Marki turystycznej na dłuższą metę nie da się wypromować i podtrzymywać akcjami ad hoc. Dla powołania i wspierania działań LOT w tym pierwszym okresie ważna jest również dobra wola. Dobra wola samorządu i branży turystycznej. Lokalne organizacje turystyczne zasługują na uwagę i sądzę, że już w niedalekiej przyszłości przyniosą nam wszystkim wymierne korzyści. Z miesiąca na miesiąc jest coraz łatwiej je tworzyć, ale nie należy zaprzepaszczać tego, co już dokonano. Należy przy tym pamiętać, że działalność promocyjna przynosi efekty po latach. W Kołobrzegu mieliśmy tego przykład w minionym sezonie letnim, kiedy odczuliśmy zwiększony napływ przyjezdnych.

Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Dziękuję za wystąpienie, za zgłoszone uwagi i postulaty. Właśnie takich wystąpień oczekiwaliśmy. Wystąpień zawierających wnioski na przyszłość, a nie tylko opisanie aktualnego stanu.

Dyrektor Ośrodka Polskiej Organizacji Turystycznej w Berlinie Ewa Duchowska : Dziękuję serdecznie za zaproszenie, z którego chętnie skorzystałam, aby elicie myśli gospodarczej przedstawić nasze doświadczenia ze współpracy z branżą turystyczną, pobudzić świadomość, jak również skonfrontować z wnioskami, które, jak sądzę, mógłby przedstawić każdy z ośrodków zagranicznych naszej organizacji. Uważam, że doświadczenia niemieckiego ośrodka będą najbardziej miarodajne i będą dawały podstawę do dalszych działań, bo to właśnie z Niemiec przyjeżdża najwięcej turystów do Polski - 4,4 mln osób, co stanowi 30% ogółu turystów odwiedzających nasz kraj. Niewdzięczna rola przypadła mi dziś w udziale, ponieważ muszę być krytyczna w stosunku do branży, która prezentuje się u nas na targach, jak również przesyła swoje broszury promocyjne. Dla unaocznienia problemów związanych z marketingiem polskiego produktu turystycznego za granicą dokonałam pewnego systematycznego podziału. W tym celu wyszczególniłam 4 pola działania - promocja na imprezach targowych; ogłoszenia prasowe; promocja w mediach, czyli radio, telewizja, artykuły prasowe powstałe po wyjazdach dziennikarzy, jak również takie, które są pokłosiem innych kontaktów z prasą; wyjazdy studyjne i seminaria dla przedstawicieli i pośredników biur podróży. Imprezy targowe są medium promocyjnym o dwutorowym charakterze oddziaływania. Stanowią doskonałą okazję do promowania ofert turystycznych, ale przede wszystkim dają możliwość kompleksowej promocji naszego kraju i regionu. Stąd zapewne utarło się w Polsce przekonanie, że na targach trzeba bywać nawet bez uprzedniego dokonania rzeczywistej, rzetelnej analizy wartości i precyzyjnego ustalenia celów i zadań związanych z tą prezentacją. A taka analiza polega na udzieleniu sobie odpowiedzi na kilka elementarnych pytań typu: co mogę zaprezentować właśnie na tych targach, czy mam spójną koncepcję prezentacji, jakie korzyści ma przynieść mój udział w tej imprezie, jaki jest nakład kosztów i jakie są rzeczywiste osiągnięcia, czyli jaki będzie faktyczny przyrost sprzedaży produktu turystycznego, czy to samo można i da się osiągnąć innymi metodami promocyjnymi? Teraz przejdę do szczegółów. Prezentacje polskich podmiotów na targach nasuwają kilka ogólnych wniosków. Określony poziom i standard techniczny stoisk jako reklamy wizerunku Polski jest narzucony, na szczęście, przez Polską Organizację Turystyczną i przez ośrodki i nie podlega dyskusji. Posłowie, którzy odwiedzili nasze stoisko na Międzynarodowych Targach Turystycznych ITB w Berlinie mogli się o tym przekonać osobiście. Udało się nam dorównać do standardów europejskich i mam nadzieję, że dało się to zauważyć na targach. Jednolitość aranżacji stoiska, logo i zdjęcia to elementy stanowiące o atrakcyjności polskiego stoiska. Wszystkie sprawy organizacyjne związane z funkcjonowaniem polskiego stoiska - spotkania z mediami, prezentacje kulturalne czy poczęstunek - leżą w naszej gestii. Te detale pozornie tylko natury technicznej wpływają znacząco na ocenę całości prezentacji targowej w oczach wszystkich gości - klientów branżowych, osób prywatnych, przedstawicieli miejscowych elit gospodarczych i politycznych oraz mediów.

Tutaj przydałoby się jeszcze raz podkreślić organiczny związek świata gospodarki ze światem turystyki. Już samo przygotowanie materiałów promocyjnych nasuwa pierwsze krytyczne wnioski. Źle tłumaczone teksty różnych wersji językowych. Spotykamy się z tym na co dzień, kiedy regiony przysyłają nam swoje własne broszury. Brak odróżnienia konkretnego odbiorcy oferty. Broszury powstałe przy współudziale właścicieli produktów regionu takich jak restauracje, hotele, muzea czy placówki rozrywkowe należą do rzadkości lub ich po prostu brak. Zbyt szczegółowe teksty dla obcokrajowców, najczęściej przygotowane przez historyków, a to oznacza przerost ilości tekstów wręcz fachowych nad zdjęciami i informacjami praktycznymi, a to o nie przede wszystkim chodzi. Za dużo jest swobody w wyborze formatów folderów i broszur. Na szczęście w porównaniu z latami wcześniejszymi nastąpiła radykalna poprawa związana ze standaryzacją szaty graficznej wprowadzoną przez Polską Organizację Turystyczną. Ten permanentny proces ujednolicania nadaje wspólny mianownik naszym materiałom reklamowym. Śmiało mogę powiedzieć, że gdyby nie POT, to wiele regionów nie byłoby obecnych na rynku niemieckim, ponieważ wiele z nich ma materiały wyłącznie w języku polskim, a taka promocja nie odniosłaby pożądanych skutków. Krytycznie oceniam również przygotowanie niektórych, niestety jeszcze dość licznych, wystawców i ich formy działania podczas prezentacji targowej. Daje się zauważyć brak zaplanowanych działań promocyjnych, jak spotkania z aktualnymi i potencjalnymi kontrahentami, często brak nowych, aktualnych ofert związanych z konkretnymi targami, brak pomysłu na podniesienie wzrostu sprzedaży, obudzenie świadomości klientów i utrwalanie pozytywnego wizerunku prezentowanego obiektu lub firmy. Wśród polskich wystawców występuje zbyt małe lub żadne zainteresowanie zdobyciem informacji na temat rynku, na którym odbywa się prezentacja, i działaniami konkurencji, a zwłaszcza potentatów turystycznych. Oczywiście jest to sumaryczne zestawienie zauważonych przeze mnie mankamentów w ciągu wielu lat mojej działalności w tej dziedzinie. Podkreślam raz jeszcze nie jest to obraz żadnej konkretnej imprezy, ani grupy wystawców. Z dumą dodaję, że widać ciągłą poprawę i wyrażam nadzieję, że jest to w jakimś stopniu owoc naszej działalności. Ogłoszenia prasowe to obszar przedsięwzięć promocyjnych związanych w ostatnich latach słabo lub w ogóle nie związanych z branżą z powodu braku środków. Skuteczność tych przedsięwzięć reklamowych jest pochodną zainwestowanych funduszy. Szczególnie mocno dają się tutaj we znaki prawa gospodarki rynkowej. Im więcej zapłacimy, tym otrzymamy lepszą, skuteczniejszą i częstszą reklamę. Trzeba mieć doświadczenie przy wyborze agencji reklamowej i doborze pism, ale o tym ABC logistyki marketingu nie muszę nikogo przekonywać. Tego typu radą służy każdy ośrodek w kraju swego działania. Mam nadzieję, że samorządy i branża tylko chwilowo milczą. Myślę, że najlepszym partnerem do rozmowy byłby pan minister Grzegorz Kołodko. Następny punkt to promocja w mediach, czyli promocja pośrednia przygotowana za pośrednictwem dziennikarzy. Zależna jest w dużej mierze od firmy marketingowej, która zna rangę czasopisma, rozgłośni radiowej, programu telewizyjnego, z którą współpracuje dany dziennikarz, ale przede wszystkim od pracowników ośrodka. Potrzebny jest tu specjalista z odpowiednim doświadczeniem, który decyduje, do kogo rozsyłamy zaproszenia na organizowane wyjazdy studyjne, a często sam je inicjuje. Chylę głowę przed dalekowzrocznością mojej organizacji za to, że otwiera nowe ośrodki zagraniczne, bo przecież z Warszawy nie można skutecznie kierować marketingiem na rynku szwedzkim, ukraińskim lub francuskim. Niezastąpieni są tu fachowcy, personel zadomowiony na danym rynku turystycznym i znający jego specyfikę. Podróże dziennikarzy do Polski wymagają skrupulatnego przygotowania i przeprowadzenia imprezy na najwyższym poziomie.

Musimy pamiętać, iż za połowę kwoty przeznaczonej na taką formę promocji nie będzie połowy sukcesu. Przy przeprowadzaniu takich wyjazdów szczególnie potrzebujemy wsparcia branży turystycznej w kraju. Absurdem jest to, że łatamy dobrą wolą małych wytwórców produktu turystycznego, przede wszystkim właścicieli hoteli, którzy niejednokrotnie przyjmują dziennikarzy niemieckich gratis. Są to nasi starzy wypróbowani od lat partnerzy, ale stanowią stosunkowo nieliczne grono. I to jest taki smutny wniosek, że akurat dotyczy to dziennikarzy, dzięki którym można uzyskać doskonałą promocję regionu. Muszę tu podkreślić całkowity brak współpracy z takim dominującym podmiotem jak Orbis. Niektóre biura podróży nie myślą perspektywicznie, chcą jak najszybciej sprzedać produkt i już dzisiaj zarobić. A współpraca z nami to inwestycja na lata. To właśnie ta współpraca owocuje artykułami o naszym kraju, audycjami radiowymi, programami telewizyjnymi, które mają budować i budują pozytywny wizerunek naszego kraju. Wyjazdy studyjne i seminaria dla przedstawicieli biur podróży i touroperatorów. Nowe pokolenia pracowników biur podróży muszą być permanentnie konfrontowane z nowymi, ciekawymi propozycjami ofert i produktów. Istnieje dość duża fluktuacja personelu tej branży. A przecież to ten niższy personel biur ma kolosalny wpływ na klienta poprzez bezpośredni z nim kontakt. Tu również zdani jesteśmy na współpracę z branżą, której akurat w tym punkcie do współdziałania nie musimy namawiać. Wyjazdy studyjne i seminaria to formy współpracy, które cieszą się dużym powodzeniem. Szczególnym powodzeniem cieszyła się nasza impreza promocyjna, o której chcę powiedzieć kilka słów, ponieważ była to naprawdę udana forma promocji. W tym roku zorganizowaliśmy wraz z Czechami i Węgrami seminaria dla niemieckiej branży turystycznej. Cztery dni, cztery miasta - Monachium, Frankfurt. Lipsk i Berlin - przez te miasta przejechaliśmy trzema autobusami - czeskim, polskim i węgierskim i zorganizowaliśmy seminaria dla 50-100 w każdym z nich. To była szczególnie trafiona promocja i dlatego mam nadzieję, że uda się ją powtórzyć w przyszłym roku. Może to zbyt duża koncentracja doświadczeń i wniosków, w większości krytycznych, ale ja jestem praktykiem w ośrodku. Zajmuję się organizowaniem targów, marketingiem, promocją. Przeżywałam w cudownych latach 1997-2000 ogromny rozkwit zainteresowania Polską w Niemczech. Teraz przeżywam drugi rok spadek liczby przyjazdów turystów mimo naszej ciągłej intensywnej działalności. Powodów tego zjawiska jest wiele. Część problemów leży po stronie przyjazdowej - załamanie koniunktury, zmiana kursu walut, bezrobocie, informacje o niedogodnościach. Samorządowcy regionów przygranicznych otrzymują od nas szczegółowe informacje o małej przepustowości przejść granicznych. Pozwolę sobie wymienić tylko kilka przykładów nieskuteczności działań po polskiej stronie. Głównie dotyczy to infrastruktury - brak połączeń kolejowych i lotniczych, stan pociągów i bezpieczeństwo podróży, niedogodności z przekraczaniem granicy, zwłaszcza w okresie intensywnego ruchu turystycznego, mała elastyczność cenowa rynku turystycznego, wręcz brak atrakcyjnej promocji dla turysty przyjazdowego.

Nie wspominając o takich drobiazgach jak brak zniżki chociażby dla małych dzieci. Przedstawiamy te problemy na spotkaniach z władzami administracyjnymi i samorządowymi, brakuje nam jednak silnych partnerów, aktywnych partnerów w regionach. Regionalne i lokalne organizacje turystyczne miały być dla nas koordynatorem działań promocyjnych, asymilować branże i samorządy, stwarzać płaszczyznę współpracy. Tego celu jednak nie udało się osiągnąć. Dzięki staraniom nowego prezesa POT, który osobiście odwiedza regiony i zachęca do powoływania regionalnych i lokalnych organizacji turystycznych, powstaje ich coraz więcej. Nie ma systemu promowania regionów, które już się zorganizowały, i tutaj cierpi skala promocji całego kraju. Burmistrzowie i wójtowie wszystkich regionów powinni wiedzieć o opłacalności promocji, o wspólnym finansowaniu broszur promocyjnych, o wspólnych ideach, o szacie graficznej. Zachęcać można przykładami z regionów, które intensywnie z nami współpracują. Miło mi na koniec podkreślić, że są regiony i miasta, urzędy marszałkowskie, ROT i LOT, które intensywnie z nami współpracują dla wspólnego celu - promocji Polski za granicą. Na szczególne uznanie zasługuje pierwsza Lokalna Organizacja Turystyczna powstała właśnie tu, w Kołobrzegu. Dziękujemy władzom miasta i pierwszemu jej dyrektorowi, obecnemu tutaj panu Mirosławowi Szczeglikowi za gotowość i otwarcie na współpracę. Serdecznie dziękuję za wszystkie wspólne imprezy targowe, za przyjęcie dziennikarzy na wyjazdy studyjne, za przyjęcie delegacji rządowych, pozarządowych w tak ważnym dla was, ale i dla nas, roku milenijnym. Ostatnie lata były przykładem wprost wzorcowego działania. Chcę zapewnić, że w tej pochwale nie ma żadnej przesadnej kokieterii zaproszonego prelegenta. To jest ocena doświadczonego praktyka. Ocena wykorzystania szans, jakie dawały jubileusze i wspaniałe warunki naturalne. Zresztą zebrane nagrody świadczą same za siebie. Cieszę się, że miałam możliwość skrótowego przedstawienia sejmowej Komisji Gospodarki najważniejszych problemów w naszej współpracy z branżą turystyczną, bo to najbardziej leży nam na sercu. Cieszy mnie to tym bardziej, iż niedawno przedstawiałam na posiedzeniu Komisji Turystyki Bundestagu system funkcjonowania promocji turystyki w Polsce przed naszym wejściem do Unii Europejskiej. Nie mogłam wtedy ze zrozumiałych względów tak krytycznie i samokrytycznie przedstawić tych problemów, jak zrobiłam to dzisiaj. Ale wydaje mi się, że właśnie to grono opiniotwórcze na najwyższym szczeblu władzy państwowej jest najlepszym adresatem do wskazania słabych punktów. I tu na własnym podwórku możemy otwarcie mówić o wszystkich problemach gospodarki turystycznej, a przede wszystkim o notorycznym niedofinansowaniu szczególnie działań promocyjnych. Nawiązując do wszystkich moich przedmówców, którzy poruszali ten temat, powiem, że ośrodki POT za granicą z utęsknieniem czekają na powstanie regionalnych i lokalnych organizacji turystycznych i zwracam się do przedstawicieli branży turystycznej tego miasta i regionu, aby bliskie mi hasło "Weźmy się za ręce" urzeczywistniło się jak najszybciej, abyście jak najszybciej wszyscy skupili się w regionalnej i lokalnej organizacji turystycznej, co pozwoli osiągnąć profesjonalizm i skuteczność działań promocyjnych w tych dziedzinach, o których dzisiaj mówiłam.

Na zakończenie uwaga do dokumentu, który ma być pokłosiem naszego spotkania. Wszyscy znają sytuację POT i ośrodków zagranicznych po tegorocznym obniżeniu budżetu. Akurat w tym roku stoimy przed wymogiem szczególnej aktywności z powodu spadku przyjazdów cudzoziemców do Polski, a przed zwiększoną aktywnością potentatów turystycznych - Austrii, Hiszpanii, Włoch, mam na myśli rynek niemiecki. Chciałabym, aby mój głos został potraktowany jako alarmowy. Rezygnujemy z ważnych imprez, a przecież jest to kapitał wypracowany przez wiele lat. Ta infrastruktura wymaga potężnych nakładów. Nie da się na dłuższą metę rekompensować braku środków finansowych układami nieformalnymi, czasami wręcz półprywatnymi. Stąd mój apel do państwa, odpowiedzialnych parlamentarzystów, aby nasz dramat braku możliwości finansowych nie powtórzył się w przyszłym roku.

Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : W wystąpieniu pani dyrektor było wiele uwag i tych pozytywnych, i tych krytycznych. I to bardzo dobrze, nie możemy bowiem pozostawać w samozachwycie, bo wiemy, że bardzo dużo jeszcze jest do zrobienia i nawet te działania, które oceniamy bardzo wysoko, pozostawiają szerokie pole, gdy konfrontujemy się z poziomem tego, co czynią inne kraje. Uwagi dotyczące takich podstawowych spraw, jak metodologia przygotowywania materiałów reklamowych i promocyjnych, dotykają spraw najprostszych i wydawać by się mogło - najbardziej oczywistych. Jednak pomimo upływu czasu nadal polscy samorządowcy i przedsiębiorcy uczą się, jak powinien być wydany folder, by nie tylko był ładny, ale przede wszystkim skuteczny. Wielokrotnie bowiem miałem w ręku foldery, które w żaden sposób nie są w stanie zainteresować żadnego turysty, a w szczególności zachodniego. Zwykle bywa tak, że na pierwszych kilkunastu stronach opisuje się szczegółowo od Mieszka historię danego miasta, gminy, regionu. Nikt tego nie przeczyta i nie będzie miał okazji dotrzeć do tej przedostatniej strony zawierającej informacje, które go interesują. Wchodzą nowe techniki i technologie przekazywania i rozpowszechniania informacji i promocji. Tego wszystkiego musimy się uczyć, ale w piekielnie szybkim tempie, bo nie ma czasu na naukę. Świat i postęp techniczny idzie tak szybko, że jeśli ktoś chce w nowoczesnej formie wydać informator w ciągu trzech lat, to nikt już po niego nie sięgnie. Podobnie rzecz ma się z targami. Wiele wystawiających się podmiotów sądzi, że ich stoiska i prezentacje są najwspanialsze, chociaż przygotowane bez udziału specjalistów, i nie może zrozumieć, dlaczego było takie niewielkie zainteresowanie ich propozycją lub produktem. Niestety, nie wszyscy znamy się na wszystkim, mimo głębokiego przekonania Polaków, że są specjalistami od wszystkiego. Mam nadzieję, że głos pani dyrektor Ewy Duchowskiej zostanie wzięty pod uwagę i coraz większe rzesze przedsiębiorców i działaczy publicznych będą w swojej pracy profesjonalistami. A profesjonalizm bardzo często polega na tym, że poszczególne zadania zleca się profesjonalistom, a nie wykonuje się ich samemu.

Prezes Kołobrzeskiej Izby Gospodarczej Marian Jagiełka : Dziękuję za to, że na takim forum mogę przedstawić problemy lokalnych przedsiębiorców. Swoje wystąpienie przygotowałem na piśmie w formie krótkich dyspozycji, więc teraz skupię się tylko na kilku sprawach, licząc na to, że później w spokoju uważnie przeanalizują państwa tekst, który dostarczyłem. Sprawa, która najbardziej nas bulwersuje i męczy, to funkcjonowanie prawa podatkowego i zachowanie się fiskusa. Są przypadki, i to nierzadkie, że minister wydając rozporządzenie narusza ustawę, a na skargi w tej sprawie otrzymujemy odpowiedź: "Jak się panu nie podoba, to proszę wystąpić do Trybunału Konstytucyjnego". I rzeczywiście, tylko Trybunał może zmusić ministra do zmiany zdania. Przedsiębiorcy nie mają żadnych szans i czują się pokrzywdzeni i bezradni. Inny rodzaj spraw to interpretacja prawa przez aparat kontroli skarbowej. On ma prawo do pomyłki, przedsiębiorca w żadnym przypadku. Za jego i za swoje pomyłki płacą zawsze przedsiębiorcy. W sytuacjach wątpliwych to urzędnicy zawsze mają rację, którą zmienić może jedynie wyrok sądu, ale ten, jak wiemy z doświadczenia, przychodzi po takim czasie, że niejednokrotnie przedsiębiorstwo przestaje już istnieć. W tej sprawie zgłaszam wniosek, który proszę potraktować jako dramatyczny apel: poddać kontroli Sejmu stosowanie prawa podatkowego. Obecne praktyki fiskusa są sprzeczne z programem wspierania przedsiębiorczości. W tym względzie resort gospodarki zrobił dużo i to oceniamy wysoko, ale wskazujemy, że to Ministerstwo Finansów jest tym "hamulcowym". Dla wyjaśnienia dodam, że nie chodzi mi w tej chwili o jakieś oceny polityczne. To o czym mówię dotyczy wszystkich ministrów finansów po kolei. Cieszy nas, że wójt gminy Ustronie Morskie uzyskał taką wysoką ocenę swojego przedsięwzięcia. Trzymamy kciuki za powodzenie tej sprawy, ponieważ w Kołobrzegu zgromadzony jest duży potencjał budowlany. Kołobrzeg w 85% był zburzony w czasie działań wojennych i został odbudowany rękami budowlańców tego regionu. Obecnie potrzebujemy tej inwestycji jak kania dżdżu. Następna sprawa to funkcjonowanie, naszym zdaniem pewnego przeżytku, jakim jest pojęcie "strefa nadgraniczna". Koszalin i Kołobrzeg wraz z gminami nadmorskimi znajdują się w strefie nadgranicznej. Oznacza to, że na zakup mieszkań, lokali usługowych itp. cudzoziemiec musi uzyskać zgodę MSWiA. Nieruchomości tych nie można zaliczyć do strategicznych z punktu widzenia obronności, niczym nie różnią się od podobnych na pozostałym terenie kraju. Ograniczenie to ze zdziwieniem odbierane jest przez obcokrajowców. Przyznaję, że z zażenowaniem tłumaczę istnienie tych przepisów, tym bardziej, że lada moment mamy stać się członkiem Unii Europejskiej. Kolejna sprawa to kwestia użytkowania wieczystego ziemi. Nie jest prawdą, że sprawa ta jest tak załatwiona, iż po wejściu do Unii możemy czuć się bezpieczni. Mówię to autorytatywnie, ponieważ uważnie czytałem obszerną wypowiedź na ten temat pana Krzysztofa Skubiszewskiego, którego nie można posądzać, że nie zna prawa międzynarodowego, a który przez całą wypowiedź uspokaja nas, że możemy być spokojni, ale na samym końcu stwierdza, że jednak pozostawiono furtkę i ta furtka istnieje w przepisach do dzisiaj .

Proszę więc nie dziwić się, że wszyscy jesteśmy zaniepokojeni i dlatego prosimy, aby umożliwić podmiotom prawnym zamianę umów wieczystego użytkowania gruntów na prawo własności oraz obniżyć koszty tego przekształcenia. Rozumiemy, że w tej sprawie należy wypośrodkować interesy samorządów lokalnych i zainteresowanych przedsiębiorców, ale koszt przekształcenia powinien być niższy. Zostałem poproszony przez naszych rybaków, abym tu dzisiaj powiedział, że czują się lekceważeni przez rząd, który dla poprawy statystyki w negocjacjach przystał na niekorzystne dla polskich rybaków warunki. Twierdzą, że nie istnieje żadna "polityka rybacka". Mimo deklaracji rządowych rybacy nie otrzymali rekompensaty za postoje w okresie ochronnym. Brak jest również kontroli nad importem taniego norweskiego śledzia w sytuacji, kiedy nie są wyczerpane limity połowowe naszych rybaków. Próby porozumienia się z rządem, przesyłane wnioski, opracowania i spotkania nie są traktowane poważnie. Rybacy są bardzo rozgoryczeni, zastanawiają się nawet nad blokadą portów, aby upomnieć się o swoje, chociaż miałoby to być za pięć dwunasta. Cieszy mnie bardzo, że Polska Organizacja Turystyczna opracowała "bon urlopowo-turystyczny", o czym wcześniej nie wiedziałem. Korzystając z tego, że jestem przy głosie, chcę poza protokołem powiedzieć kilka słów jako mieszkaniec Kołobrzegu. Nie zgadzam się zdecydowanie z kolegami, którzy bronią nierentownych linii kolejowych. Uważamy, że należy z tym skończyć, w naszym środowisku niektóre linie kolejowe nazywane są "włóczęgami północy", ponieważ jadą 30 km/godz. z powodu stanu technicznego torów. Nie ma sensu utrzymywać tej sytuacji, ponieważ jest inne, bardziej sensowne rozwiązanie. Są to bowiem doskonałe trasy na ścieżki rowerowe, a przysługujące ulgi można będzie wykorzystać na liniach PKS i liniach prywatnych. My jako przedsiębiorcy wprowadziliśmy do strategii "Kołobrzeg 2015" taki zapis i mówienie o tym, że samorządy będą dofinansowały tego typu linie, jest nieprawdą. Dodam tylko, że rowerzyści boją się korzystać z dróg publicznych, ponieważ nie czują się na nich bezpiecznie, a system ścieżek rowerowych przyniósłby wielorakie korzyści. Za dowód może posłużyć istniejąca już ścieżka między Połczynem a Złocieńcem, z której wszyscy są bardzo zadowoleni. I druga sprawa, bardziej konkretna. Lecznictwo uzdrowiskowe może stać się polskim produktem, z którego możemy zasłynąć. Kołobrzeg przed wojną był zapleczem uzdrowiskowym Berlina. Ostatnio Skandynawowie okazują coraz większe zainteresowanie naszymi uzdrowiskami, ponieważ jesteśmy atrakcyjni cenowo i świadczymy usługi na wysokim poziomie. Jest tylko jedno ale. Nasza baza jest w bardzo opłakanym stanie. Z zawodu jestem budowlańcem i twierdzę, że wiele ośrodków nadaje się już tylko pod spychacz. Nie ma co dalej inwestować w te obiekty, jeżeli chcemy poważnie myśleć o zdobyciu klienta, a szczególnie klienta zachodniego. A takie szanse Kołobrzeg ma. Uważam, że w tym zakresie - jako metoda - potrzebna jest prywatyzacja przede wszystkim ośrodków zakładowych. Zakłady macierzyste chętnie się ich pozbędą na rzecz osób, którzy w tej branży siedzą i zechcą je zmodernizować według nowych standardów. Mogę powiedzieć na własnym przykładzie, że posiadając 20% kapitału własnego i korzystając z kredytu można wybudować obiekt uzdrowiskowy z bazą zabiegową na mniej więcej 200 łóżek w ten sposób, że w ciągu 10 lat inwestycja spłaci się dzięki klientowi zagranicznemu, przy czym nie chodzi tu o bardzo bogatego klienta, wystarczy taki średni.

Oczywiście z opłat kasy chorych tego nie uda się zrobić, ale średnio sytuowany klient z Zachodu daje taką szansę. Więc to jest jeden ze sposobów na rozwiązanie problemów z infrastrukturą, a drugi to likwidacja utrudnień dla wejścia kapitału zagranicznego. My wielkiego kapitału w Polsce nie mamy, więc wchodzenie kapitału zagranicznego na zasadzie powoływania spółek z dotychczasowymi właścicielami przyniosłoby wiele korzyści. Ale w naszym prawie są pewne utrudnienia, szczególnie w przypadku, gdy jest to przeważający kapitał. Przykładem mogą być Duńczycy, którzy już półtora roku męczą się w Ustroniu Morskimi i dopiero dobijają do brzegu. Jednak nie każdy klient będzie miał tyle cierpliwości i samozaparcia.

Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Te wątki wypowiedzi prezesa Mariana Jagiełki, które zawierały konkretne postulaty zmian aktualnego status quo, były bardzo interesujące. Proponuję przesłać je w formie pisemnej z rozszerzonym uzasadnieniem do Komisji, co zapewne pozwoli wykorzystać je w naszej pracy i zmienić stan rzeczy, który został opisany w pana wystąpieniu. Jeżeli chodzi o ten wątek dotyczący bazy turystycznej, w tym głównie uzdrowiskowej, to muszę stwierdzić, że podzielam zaprezentowane tu stanowisko. Jeżeli nie przeprowadzimy pilnego dynamicznego procesu prywatyzacji w tej dziedzinie, to będziemy doganiać konkurentów tak długo, że kiedy już ich dogonimy, to nie będziemy w stanie z nimi wygrać. Przedsiębiorstwa, które nadal pozostają właścicielami ośrodków wczasowych i uzdrowiskowych, mają tak wiele problemów z unowocześnianiem własnych przedsiębiorstw, z wprowadzaniem nowych technik i technologii, że inwestowanie w te obiekty znajduje się z przyczyn obiektywnych na dalszym miejscu, nawet jeśli wydzielają je z przedsiębiorstwa i tworzą spółki. Jednak bez kapitału niewiele da się zrobić. Niewiele lepiej, żeby nie powiedzieć, że o wiele gorzej wygląda zapewne sytuacja w obiektach będących własnością Skarbu Państwa. W dyskusji wrócimy zapewne jeszcze do tego tematu. Żebyśmy osiągnęli wysoki standard nie tylko usług - bo usługi, mając fachowców, natychmiast możemy mieć na odpowiednim poziomie - ale miejsc realizowania i świadczenia tych usług, potrzebny jest kapitał, a bez prywatyzacji, jak życie pokazuje w innych dziedzinach, trudno go pozyskać.

Dyrektor Departamentu Turystyki w Ministerstwie Gospodarki Małgorzata Mika-Bryska : Bardzo dziękuję w imieniu ministra gospodarki, pani wiceminister Małgorzaty Okońskiej-Zaremby i moim własnym za to, że mam dzisiaj możliwość uczestniczenia w dyskusji merytorycznej na temat narodowego produktu turystycznego, jakim są polskie uzdrowiska. W ciągu kilku minionych godzin poruszonych zostało wiele różnych wątków, spraw i problemów, ale chcę powrócić do głównego tematu naszej dyskusji. Turystyka uzdrowiskowa jest bowiem jedną z pięciu marek turystycznych. Za bardzo duże środki Unii Europejskiej przygotowano narodową strategię rozwoju produktu turystycznego, przeprowadzono wiele analiz, badań rynku, co tak naprawdę Polska w ramach marek, czyli takich bardziej globalnych bloków rynku turystycznego, może skutecznie sprzedawać i w jakiej dziedzinie może konkurować głównie z innymi krajami europejskimi, ale i świata. Przypomnę, że konkurencja na rynku turystycznym jest coraz ostrzejsza, jest niesłychanie drapieżna; każdy, nawet najmniejszy i najodleglejszy, kraj chce zarabiać na turystyce, ponieważ widzi tam duże pieniądze. W związku z tym wiemy, że mamy markę turystyczną, jaką jest turystyka uzdrowiskowa. Dlaczego w Polsce jest to jedna z wiodących marek? Ponieważ w tym pojęciu mieści się nie tylko turystyka lecznicza, turystyka zdrowotna, to tylko pozornie jest to samo, ale i turystyka specjalistyczna, turystyka aktywna i zapewne jeszcze kilka innych. W Polsce mamy wspaniale warunki do uprawiania turystyki kulturowej, zabytki, ukształtowanie terenu, ciekawostki krajoznawcze, a wszystko to stwarza warunki do uprawiania turystyki aktywnej. Co to oznacza? To, że kuracjusz przyjeżdżający do Kołobrzegu na leczenie lubi także wędkowanie lub jazdę konną. Skorzysta więc z oferty dającej mu możliwość realizacji swoich dodatkowych zainteresowań. Taki nasz potencjalny konkurent, który na dzień dzisiejszy jest bardzo poważnym, chociaż odległym konkurentem - Izrael ma turystykę uzdrowiskową i leczniczą, lecząc, i to skutecznie, poprzez produkty Morza Martwego, ale poza tym praktycznie nie ma żadnej innej oferty. Owszem, proponuje turystykę kulturową, 300 kilometrów w kierunku Tel Awiwu i Jerozolimy, a poza tym pustynie. Mają jeszcze Masadę, jeden, dwa rodzynki i na tym koniec. Dlatego obfitość naszych możliwości i wypływających z nich ofert została uwzględniona w strategii rozwoju turystyki do roku 2006, co przekładamy, chociaż dzisiaj dla przedsiębiorców i jednostek samorządu terytorialnego jeszcze jest to mało widoczne, na konkretne efekty. Dzisiaj jeszcze ich nie widać, ale mam nadzieję, że za dwa lata będą już widoczne pierwsze efekty narodowego planu rozwoju turystyki do 2006, w którym z inicjatywy Ministerstwa Gospodarki po bardzo żmudnych pracach przygotowaliśmy zamkniętą koncepcję zintegrowanego programu rozwoju regionalnego, który trafia do jednostek samorządu terytorialnego, bo to te jednostki również są współtwórcami jego części finansowej. W części turystycznej tego zintegrowanego programu rozwoju regionalnego proponujemy przeróżnych zadań na przeszło 500 mln euro tylko po stronie udziału Unii Europejskiej.

Do tego należy dodać po naszej stronie około 2/3 tej kwoty w różnym udziale po stronie publicznych podmiotów, w zależności od typu zadania i beneficjanta końcowego i cząstkowego. Wyszczególniliśmy cztery zasadnicze bloki wsparcia niezbędne, żeby rzeczywiście gminy uzdrowiskowe mogły być konkurencyjne. Jeden z przedmówców powiedział, że mamy wykwalifikowane kadry i na tym polu możemy konkurować. Pozwolę sobie nie zgodzić się z taką opinią. Owszem, mamy w miarę świetne kadry w relacji pacjent - lekarz, natomiast w większości uzdrowisk nadal obsługa pokoju, recepcji nie wie, że trzeba się uśmiechnąć, że nie można prowadzić głośnych rozmów na korytarzach. W związku z tym zaproponowaliśmy kilka typów zadań do wsparcia i wszystkie powinny być zrealizowane przez gminy uzdrowiskowe. Po pierwsze - konieczność rozwoju markowych produktów, po stronie UE proponujemy 36 mln euro. Mamy markę, ale tak naprawdę nie mamy produktów, nawet tu w województwie zachodniopomorskim jest ich tylko kilka, a to stanowczo za mało. Gdyby któryś z kuracjuszy przyszedł do dyrektora sanatorium i powiedział, że interesuje się jeździectwem i prosi o folder z ofertą traktującą tylko o jeździectwie, ponieważ nie chce mu się ani dźwigać ani przeglądać wielkiego tomiska. I co, oferta jest bardzo ciekawa, ale oddzielnego folderu nie ma. Brakuje nam kompaktowego produktu turystycznego podanego w sposób szybki i zwięzły. Po drugie - promocja tego produktu. Trzeba przyznać, że jest to promocja coraz lepsza, ale nadal bardzo daleka od doskonałości - na to proponujemy 24 mln euro. Po trzecie - specjalistyczne szkolenia, na które proponujemy relatywnie mało, niemniej na dobry początek 20 tys. euro. Dlaczego mało? Dlatego, że sygnały z gmin uzdrowiskowych są zatrważające. Mamy Stowarzyszenie Gmin Uzdrowiskowych i mamy Izbę Uzdrowisk Polskich. Z sygnałów, które do mnie dochodzą, wynika, że podmioty te nie są w stanie spożytkować nawet tej kwoty. Odpowiadają mi, że nie będą w stanie spożytkować tych 20 tys., bo nie mają własnych pieniędzy na szkolenie. Wiem, że mają, tylko nadal nie doceniają, jak ważne jest ustawiczne szkolenie specjalistyczne i nie ma wątpliwości, że pieniądze muszą się znaleźć czy to we własnej kasie, czy u sponsora. Po czwarte - rozwój bazy informacyjnej i dystrybucyjnej usług, co nam absolutnie w Polsce szwankuje. W tej chwili nawet jeżeli już mamy coś do sprzedania, to szwankuje baza informacyjna i dystrybucyjna. Jeden z dużych gestorów bazy noclegowej, nie bez mojej inspiracji, zaproponował, żeby przeprowadzić z 50-procentowym dofinansowaniem ministra gospodarki cykl szkoleń dla gestorów bazy noclegowej na temat "Bezpieczny hotel w wymiarze praktycznym" i "Jak należy lepiej sprzedawać swoją ofertę w oparciu o Internet". Mamy bowiem czołowych gestorów bazy noclegowej, którzy mają swoje minisieci, a którzy poza szczątkową informacją nie oferują niczego przez Internet, nie można zarezerwować pokoju ani zapłacić za niego. Proszę sobie wyobrazić, jakie było moje zdziwienie, kiedy otrzymałam odpowiedź, że branża nie jest zainteresowana takimi szkoleniami. Po piąte - bardzo ważny blok - inwestycje infrastrukturalne. W gminach uzdrowiskowych sypie się tkanka istniejąca, ubywa nam zakładów uzdrowiskowych. Nowo powstające pensjonaty i obiekty przeznaczone są raczej dla wyższej klasy średniej, a oni nie zapełnią nam kasy, bo stanowią zaledwie niewielki procent rynku. Natomiast niewystarczająca jest infrastruktura, którą nazywamy paraturystyczną - parki rozrywki, parki rekreacyjne, imprezy kulturalne. Już przekonaliśmy się, że bez uatrakcyjnienia pobytu kuracjuszy przyjedzie mniej. Na inwestycje turystyczne chcemy, aby w ramach Narodowego Programu Rozwoju wyłącznie na turystykę przeznaczonych zostało 350 mln euro. Jak z tego wynika, zastrzyk finansowy jest spory.

Oczywiście, mogę ubolewać, że to będzie relatywnie późno, że jesteśmy na innym etapie rozwoju turystyki, ale jest jak jest, nie ma sensu biadolić, trzeba skoncentrować się na tym, aby wydać wszystkie pieniądze co do euro. Ministerstwo stara się zrobić wszystko i jeszcze więcej. Polska Agencja Rozwoju Turystyki oraz Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości proponują olbrzymią ilość szkoleń. A trzy lata temu z inspiracji ministra gospodarki za 7 mln euro został przygotowany specjalny program, jak przygotować szczebel regionalny do pisania fiszek, czyli konkretnych projektów. W gminach uzdrowiskowych znajduje się 2000 obiektów noclegowych, w tym również zakłady uzdrowiskowe, które są związane z ministrem zdrowia i obsługują typowego kuracjusza. W tych 2000 obiektów mamy 120 tys. miejsc noclegowych. Najważniejszy odsetek stanowią obiekty bazy wczasowo-kolonijnej i zakładów uzdrowiskowych. Dane te podaję za GUS. Wiodącą rolę w obsłudze turystyki uzdrowiskowej odgrywają województwa: zachodniopomorskie /30%/, dolnośląskie, małopolskie, pomorskie. W gminach uzdrowiskowych przeważa nadal własność państwowa i ma to swoje implikacje. Proszę tylko nie myśleć, że minister skarbu prywatyzuje ot, tak sobie, bez dostrzegania wielofunkcyjności gmin uzdrowiskowych. Nie pozwalamy mu zapomnieć o tej wielofunkcyjności. Mamy duże wsparcie ministra pracy pana Jerzego Hausnera, który cały czas ma na uwadze problem bezrobocia. W większości gmin uzdrowiskowych rzeczywiście jest wysokie bezrobocie i nie ulega wątpliwości, że turystyka może być znaczącym elementem jego zmniejszania. I w tym triumwiracie współpraca jest niezła. Ale muszę się przyznać, że współczuję ministrowi skarbu, ponieważ wiem, że nie ma kolejki inwestorów do uzdrowisk. To jest tkanka mocno zdegradowana, wymagająca wielkich inwestycji, z olbrzymim przerostem zatrudnienia. Inwestorzy po prostu boją się pakietów socjalnych. Minister skarbu nie jest w sytuacji panienki, która może wybierać wśród kawalerów, ich jest mało, albo w ogóle ich nie ma. Ileż to przetargów skończyło się niczym, przy czym nie dotyczy to tylko tego, co oferuje minister skarbu, ale także zakładów pracy, które chcą sprzedawać swoje ośrodki koniecznie i szybko, bo są w trudnej sytuacji finansowej. Ale nie ma chętnych. Nikt nie chce tych obiektów. W 2001 zakłady uzdrowiskowe dysponowały 93 tys. miejsc noclegowych. Trzeba przyznać, że jak na Polskę, która ma 700 tys. wszystkich miejsc noclegowych, to te 100 tys. tylko w zakładach uzdrowiskowych to jest sporo. Zwłaszcza, że to jest tylko połowa tego, czym dysponują gminy uzdrowiskowe, bo prawie jeszcze raz to samo to hotele, motele, campingi, biwaki i pokoje gościnne, których jest coraz więcej i które coraz silniej wchodzą w segment pozyskiwania turysty, agroturystyka i turystyka wiejska, bo przypomnę, że agroturystyka jest częścią turystyki wiejskiej. A więc turystyka uzdrowiskowa dysponuje 100 tys. miejsc noclegowych. W 2001 r. było 369 tys. korzystających z tej bazy noclegowej (nie należy korzystających mylić z turystami, bo nie każdy korzystający był turystą), a zakłady uzdrowiskowe udzieliły 5,5 mln noclegów. Z tych danych łatwo wyliczyć, jak długo przebywał statystyczny turysta w Kołobrzegu i ile wydał w barze, w sklepie, u szewca czy u fryzjera. W 2001 roku wykorzystanie obiektów noclegowych w obiektach uzdrowiskowych przez turystów zagranicznych wyniosło 33 tys.

turystów, co stanowi jakieś promile. Województwo zachodniopomorskie oczywiście w tej dziedzinie przoduje, ponieważ wygrywa turystę niemieckiego. Przypomnę, że w Polsce tylko trzy województwa na 16 nie mają gmin uzdrowiskowych. Z bazy w pozostałych gminach korzysta wyłącznie turysta polski. Stopień wykorzystania zakładów uzdrowiskowych jest w zasadzie jedynym wskaźnikiem, z którego możemy być zadowoleni, bo to jest wskaźnik już na granicy bezpieczeństwa obiektu hotelowego - 70%. Natomiast jeżeli weźmiemy pod uwagę całą bazę turystyczną istniejącą w gminach uzdrowiskowych, to wskaźnik ten wyniesie 40%. Te liczby mówią o tym, że zakłady uzdrowiskowe bardziej obłożone już nie mogą być, bo groziłaby im degradacja w ciągu 2-3 lat. Mam nadzieję, że pomogłam posłom uzmysłowić sobie, czym dysponujemy w sektorze uzdrowiskowym i że warto wydawać pieniądze unijne, przedsiębiorców i podatnika na to, żeby turystyka uzdrowiskowa rozwijała się, bo musi się rozwijać i ma ku temu wszystkie atuty. Jesteśmy bogaci tym bogactwem, chociaż biedni w wymiarze finansowym. Oczywiście nie chciałabym tu stworzyć wizji, że Narodowy Plan Rozwoju to jest panaceum na wszystkie bolączki, Unia da, my dołożymy i już jest pełnia szczęścia. Cieszę się, że staramy się o przyjęcie do Unii Europejskiej, ponieważ przedsiębiorcom, samorządom terytorialnym, a nawet ministrowi gospodarki trudno byłoby wygospodarować to dofinansowanie z polskiej strony bez pewnego rodzaju przymusu. Skoro bowiem wiemy, że możemy dostać z Unii Europejskiej te 500 mln euro (na przełomie września i października mamy przekazać NPR do Komisji Europejskiej, wiemy, że tam jest bardzo duża przychylność dla wydawania pieniędzy na turystykę, bo sami właśnie dyskutują na ten temat i wiedzą, jakie to jest ważne), to teraz musimy w swojej kasie znaleźć to, co brakuje. Musimy mieć świadomość, że jesteśmy w bardzo trudnym momencie, ale przyszłość jest świetlista.

Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Wiedziałem, co robię, że nie udzieliłem pani dyrektor głosu na początku, bo ma pani taką wiedzę, że powiedziałaby nam wszystko i nie mielibyśmy już o czym rozmawiać.

Poseł Adam Sosnowski /PO/ : Muszę przyznać, że już uzyskałem odpowiedzi na wiele pytań, które chciałem zadać. Ale chcę się jeszcze podzielić kilkoma uwagami, które mi się nasunęły w trakcie pobytu. Mówimy, że turystyka nie jest czymś, co ma zapewnić kondycję fizyczną społeczeństwa polskiego, a ma być dziedziną gospodarki. Sądzę jednak, że nie wszyscy, nawet na tej sali, są o tym przekonani. Nie są przekonani ci, którzy twierdzą, że źle jest, iż ktoś, kto kupił Nałęczów, zarabia na wodzie. Zarabia, bo to jest lepszy biznes niż biznes, który spodziewaliśmy, że będzie robił. Naszym zadaniem i zadaniem rządu jest stworzenie takich warunków i takich sprzyjających biznesowi uwarunkowań, aby inwestor nie zarabiał na wodzie, a inwestował w to, co dzisiaj nazywamy produktem turystycznym. Naszym zadaniem jest, aby zmienić pogląd na turystykę. Uważam, że turystyka to jest taki dziwny produkt, gdzie surowiec się nie wyczerpuje, a nawet przybywa go. W turystykę chcą inwestować zagraniczni inwestorzy, czego przykład mamy w gminie Ustronie Morskie. Nie będą inwestować w polską stal, w polskie włókiennictwo, ale w turystykę na polskiej ziemi inwestować mogą, a my powinniśmy to wykorzystać i to powinno być naszym atutem. Istnieje pogląd, że samorządy lokalne nie są przyjazne turystyce. Myśmy spotkali się z czymś wręcz odwrotnym. Spotkaliśmy samorządy, które wiedzą jak pracować, wiedzą co należy robić, aby rozwijać turystykę u siebie. Już jest lub w najbliższym czasie trafi do laski marszałkowskiej ustawa o podatkach i opłatach lokalnych. Są postulaty, aby zupełnie inaczej podejść do podatków lokalnych od obiektów turystycznych, które wykorzystywane są tylko przez dwa miesiące. Nie chodzi o to, że gmina może zwolnić lub inaczej potraktować podatnika wykorzystującego obiekt przez dwa miesiące, ponieważ w takim przypadku gmina karana jest zniesieniem subwencji. Istnieje więc potrzeba uregulowania tego w ustawie, aby subwencji nie znoszono. Co prawda wtedy powstanie spór między wójtem a przedsiębiorcą, ale myślę, że to też da się jakoś załatwić. Na zakończenie chcę przedstawić uwagę do dezyderatu. Są tutaj pewne błędy wynikające, jak myślę, z określonego sposobu myślenia lub pisania. Zamiennie stosuje się "promocja turystyczna" i "turystyka". Proponuję w zdaniu "Uwzględniając (...) Komisja wnioskuje" w pierwszym punkcie zamiast "Promocja turystyczna powinna stać się..." napisać "Rozwój turystyki powinien stać się...". Dopiero w drugim punkcie mowa jest o tym, aby wspierać promocję turystyki.

Poseł Helmut Paździor /niez./ : Zgadzam się ze wszystkimi postulatami, jakie padły w toku dzisiejszej dyskusji, ale zabrakło mi wzmianki o jednej, ale za to bardzo ważnej sprawie. Chodzi o to, że wszyscy, którzy zapraszają zagranicznych turystów, powinni znać języki obce, aby ci ludzie mogli się dobrze czuć u nas. Dlatego musimy pilnować, aby szczególnie młodzież uczyła się języków obcych, bo to będzie kolejny element zachęcający turystów do wyboru naszego kraju.

Lekarz Naczelny Uzdrowiska Kołobrzeg Danuta Adamska-Czepczyńska : Lekarzem Naczelnym Uzdrowiska Kołobrzeg jestem od 12 lat. 26 lat pracuję jako lekarz w uzdrowisku z kuracjuszem i pacjentem. Mam ogromne doświadczenie i w związku z tym chcę podzielić się kilkoma uwagami. Cały czas mówimy o turystyce uzdrowiskowej. Kiedy studiowałam i zaczynałam pracę, klasyczna medycyna uzdrowiskowa nie dopuszczała w ogóle pojęcia turystyka uzdrowiskowa, bo klasyczne leczenie wymaga 24 dni i taka jest prawda, bo to jest udowodnione naukowo. Natomiast w tej chwili już my lekarze praktycy i lekarze klinicyści również skłaniają się do tego, aby uznać tę formę leczenia, ponieważ takie są wymogi ekonomiczne. Wiemy, że człowiek młody i człowiek w wieku średnim, który żyje w dużej aglomeracji, w zanieczyszczonym środowisku, utrudzony życiem, żyjący w pośpiechu ma już świadomość, że musi zadbać o swoje zdrowie, że musi stosować profilaktykę i raz po raz musi oderwać się od kieratu, w którym pracuje. I przyjeżdża do uzdrowiska chociażby na weekend. On ma świadomość, że wiele dla siebie zrobił. I on to trzydniowe leczenie wytrzyma, bo weźmie po kilka zabiegów dziennie i jest psychicznie zadowolony, a fizycznie wzmocniony. Natomiast człowiek chory nie wytrzymałby takiej kuracji. Mamy więc kurację klasyczną dla chorych i regenerującą dla młodych. Cieszymy się, że młodzi chcą do nas przyjeżdżać i korzystać z takich możliwości. Turystyka uzdrowiskowa jest bardzo ważnym produktem, szczególnie w tym okresie, kiedy zyski z turystyki spadają, bo coraz mniej turystów przyjeżdża. Musimy więc wypromować to, co mamy najcenniejsze. Mamy mikroklimat, solanki, borowinę i to w oparciu o te walory musimy promować uzdrowisko Kołobrzeg. Ale z turystyką uzdrowiskową należy postępować bardzo ostrożnie, abyśmy gdzieś po drodze nie zagubili samego uzdrowiska. Obecnie od mądrości samorządów zależy, co będzie się działo w uzdrowiskach. Dobrze byłoby, aby ta mądrość miała jakąś podstawę prawną, a prawo uzdrowiskowe jest bardzo stare, jeszcze z 1966 r. i zupełnie nie przystaje do współczesności. Ten stan rodzi pokusę omijania tego prawa, a naciski inwestorów na strefę uzdrowiskową są ogromne i w pewnym momencie można przeinwestować i zniszczyć uzdrowisko. Jeżeli w Polsce zaczną obowiązywać normy europejskie, to poddani zostaniemy takim samym rygorom jak uzdrowiska niemieckie. Normy te w Europie wprowadzone zostały przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Miejscowości Uzdrowiskowych i Turystycznych w Europie Zachodniej. Normy te są bardzo rygorystyczne i wymagają, aby na jednego uczestnika strefy uzdrowiskowej przypadało od 700 do 1000 metrów kwadratowych zieleni, zezwalają na to, że tylko 30% działki może być przeznaczone na zabudowania, 70% jej powierzchni musi być przeznaczone na zieleń. Jeżeli więc te normy zaczną u nas obowiązywać, a nikt nie wątpi, że zaczną, bo do Unii wejdziemy, i to lada moment, nikt też nie ma złudzeń, że będziemy traktowani w jakiś uprzywilejowany sposób, to czeka nas jeszcze huk roboty. Dobrze byłoby więc, aby mądrość samorządów opierała się na prawie pisanym. Często mówię o tym problemie, ale zawsze spotykam się z odpowiedzią, że nie ma takiego prawa, a to są moje wizje. To nie są jednak wizje, my musimy myśleć o tym, co nas czeka w przyszłości i dlatego apeluję do posłów o przyśpieszenie prac nad ustawą o uzdrowiskach, gminach uzdrowiskowych i lecznictwie uzdrowiskowym.

Ustawa ta likwiduje stanowisko lekarza naczelnego uzdrowiska. Ja nie bronię swojego stołka, bo on jest bardzo marny i na chwiejnych nogach. Ale uważam, że to stanowisko powinno istnieć. Ponieważ lekarz naczelny ma możliwość przyhamowania pewnych zapędów i czuwa nad tym, żeby uzdrowisko oferowało usługi na odpowiednim poziomie i żeby pozostawało nadal uzdrowiskiem, nawet dla turysty uzdrowiskowego. Uzdrowisko Kołobrzeg w swoim rejestrze ma zarejestrowanych 5500 łóżek leczniczych w zakładach leczniczych, które wykorzystywane są przez cały rok. Istnieje jeszcze kilka tysięcy łóżek w obiektach, które kiedyś były ośrodkami sanatoryjnymi, dziś są to ośrodki kolonijne, zielone szkoły, obiekty wykorzystywane okresowo na turnusy rehabilitacyjne. I jak to w życiu bywa, są ośrodki świetne, które mają wysoki standard i do których Niemcy przyjeżdżają chętnie, i są ośrodki, w których należy wiele zmienić. Dlaczego my się tak chwalimy tymi Niemcami i cieszymy z ich przyjazdów? Bo oni przynoszą nam pieniądze, a ich liczba rośnie lawinowo. Chcą przyjeżdżać do nas, podoba się im nasz mikroklimat, nasze źródła i wysoki poziom usług w kontaktach lekarz - pacjent. Personel średniego szczebla w dobrych ośrodkach jest już przeszkolony, wie, jak się ma zachowywać i zna języki. Ale i tak wiele mamy jeszcze do zrobienia. Miasto Kołobrzeg jest specyficznym uzdrowiskiem, jest ono największe w Polsce, ale najtrudniej utrzymać tutaj środowisko uzdrowiskowe, ponieważ jest to port, wczasowisko i uzdrowisko. Szalenie trudno utrzymać równowagę tych trzech funkcji. Wymaga to ogromnej mądrości władz samorządowych i dobrego prawa uzdrowiskowego, na które będzie się można powoływać podejmując decyzje.

Posłanka Halina Murias /LPR/ : Bardzo dobrze, że spotykamy się w Kołobrzegu na posiedzeniu Komisji Gospodarki, dobrze, że rozmawiamy o turystyce, bo jest to sektor biznesowy i należy zrobić wszystko, aby ten biznes rozwijać. Dodam tylko, że wszystko w granicach rozsądku. Wiele władze samorządowe zrobiły i robią, o czym mieliśmy okazję przekonać się wczoraj. Zrobiono wiele w dobrym kierunku, dlatego należy się miejscowym władzom szacunek, jak również wielkie uznanie. Ale zwróciłam uwagę na pewne niebezpieczeństwo, które istnieje realnie. Odniosę się m.in. do wczorajszej wypowiedzi wójta na temat podejmowania inwestycji z inwestorem zagranicznym i sprzedaży polskiej ziemi. Przy dobrej intencji, jaką jest rozwój turystyki, możemy wyzbyć się polskiej ziemi, a ten teren szczególnie jest na to narażony. Zrobilibyśmy wówczas, moim zdaniem, to co najgorsze. Z tego, co mi wiadomo, wiele ziemi w pasie nadmorskim jest już własnością obcokrajowców. Jestem za tym, aby rozwijać inwestycje z inwestorem zagranicznym, ale pod warunkiem zachowania własności ziemi w rękach polskich. Trzeba mieć świadomość, że przy nierozsądnym działaniu możemy sprzedać kawałek po kawałku Polskę, a przecież nikt nas do takiego działania nie upoważnił. Jeżeli sprzedamy ziemię, to za kilka lat ta turystyka nie będzie należeć do nas, nie będzie ona dziedziną polskiej gospodarki. Są możliwości dzierżawy na bardzo długie lata i uważam, że na takich zasadach można współpracować i obustronnie korzystnie zarabiać na turystyce. Jestem przekonana, że trzeba, aby turystyka była wsparta przez państwo i państwo powinno zrobić wszystko w tym kierunku, bo to są miejsca pracy, bo to są dochody do budżetu gminy i do budżetu państwa. Państwo posiada właściwe instrumenty, aby wesprzeć polską turystykę. Jednakże będę przeciwna wszelkim działaniom państwa, które umożliwiałyby wyprzedaż naszej polskiej ziemi. Musimy patrzeć dalekosiężnie, a nie na krótką metę.

Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Jak wynika z dyskusji i o czym mogliśmy się sami przekonać na wczorajszym spotkaniu, bardzo trudno jest kupić polską ziemię. Takie procesy trwają niekiedy półtora, dwa, trzy lata. Niestety część inwestorów gotowych do zainwestowania swoich pieniędzy u nas traci cierpliwość i gdzie indziej znajduje możliwość zarobienia. Tak to już jest, że stopień własności przedsięwzięcia ma już minimalne, bo nie chcę użyć słowa żadnego, ma minimalne znaczenie dla tego, co jest najważniejsze, a więc by powstawały inwestycje, żeby ludzie mieli pracę, by państwo otrzymywało należne mu podatki, żeby samorząd terytorialny otrzymywał należny mu podatek. Stopień i stan właścicielski oraz pochodzenie kapitału nie ma tu najmniejszego znaczenia. Właściciel albo płaci podatki, albo ich nie płaci, obojętnie czy to jest Duńczyk, Niemiec, czy Polak. Właściciel albo zatrudnia pracowników, czyli Polaków, albo nie zatrudnia ich i koniec. I nie ma najmniejszego znaczenia, czy to jest Duńczyk, Niemiec czy Polak. Ktoś daje pracę lub nie, ktoś inwestuje lub nie, nieważne, jakie są to pieniądze - dolary, złotówki czy euro - ważne jest, w jakiej ilości. Dziś nie można ustalić pochodzenia wielu złotówek, a co dopiero takiego pieniądza jak euro. Uznaję głos pani posłanki Haliny Murias za niezwykle ważny, bo to są bardzo poważne sprawy. Nasza tradycja, kultura i przyszłość jest i powinna być pod szczególną ochroną, i to nie tylko państwa, ale i samorządów.

Wójt gminy Ustronie Morskie Stanisław Zieliński : Korzystając z faktu, że zebrało się tu tak liczne grono z tak ważnej komisji, chcę poruszyć sprawy, które leżą w bezpośredniej gestii posłów. W gminie Ustronie Morskie pracuję już od kilku lat, więc przepracowałem kilka kadencji Sejmu i widzę, że kolejni posłowie popełniają "grzech zaniechania". Obowiązujące prawo niejednokrotnie jest prawem ułomnym, czasami złym. I w każdej nowo rozpoczynającej się kadencji mam nadzieję, że Sejm zacznie swoją pracę od poprawienia złego ustawodawstwa. Przedstawię kilka przykładów ze swojego podwórka.

Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Chętnie ich wysłuchamy, jeżeli będą to nowe sprawy. Wczoraj, za co serdecznie dziękujemy, przedstawił nam pan swoje uwagi, w szczególności te dotyczące złego ustawodawstwa. Mamy w tej chwili już 40 minut opóźnienia, a jeszcze kilku chętnych do zabrania głosu.

Wójt Stanisław Zieliński : Powiem bardzo krótko o potrzebie poprawienia poszczególnych ustaw. Zacznę od takiej, której jeszcze nie ma, od ustawy o ochronie brzegów morskich. Do Związku Miast i Gmin Morskich zwróciła się jedna z komisji sejmowych o wydanie opinii na temat projektu tej ustawy. Związek powołał specjalną czteroosobową komisję, w której składzie znalazłem się również ja. Wspólnie z dyrektorami urzędów morskich oraz z naukowcami usiedliśmy, aby dopracować tak tę ustawę, aby nie trzeba było jej poprawiać, ale by przynosiła korzyści wszystkim. W art. 3 zawarty jest przepis, do którego mamy zastrzeżenia, a mówiący o tym, że wszystkie inwestycje prowadzone są przez dyrektorów urzędów morskich. Wszystkie inwestycje realizowane przez urzędy morskie realizowane są przecież na terenie samorządu. Uważamy, że należy dodać słowa: "w uzgodnieniu z samorządem lokalnym". Skąd nasz wniosek? W Ustroniu Morskim występuje zagrożenie dla brzegu morskiego, mamy brzeg klifowy. Urząd Morski zabudował 2 km linii brzegowej ścianką Larsena, aby morze nie wdarło się w głąb lądu. Jednak wybudowanie tej ścianki spowodowało zniszczenie plaży. Problem polega na tym, że konieczna jest odbudowa plaży. Urząd Morski absolutnie nie jest tym zainteresowany, on swoje zrobił. Dzisiaj mówimy o turystyce, a przecież w gminach nadmorskich turystyka opiera się na wodzie i plaży, a dzisiaj dostępu do plaży nie ma. W związku z tym samorząd podjął decyzję, że musi ją odbudować sam. Inwestycja kosztować będzie 10 mln złotych. Obecnie zabijamy już ostrogi falochronowe. Prosimy więc, aby te uwagi i wnioski, które zostały już uzgodnione, bo np. uzyskaliśmy zgodę dyrektorów urzędów morskich na współpracę z samorządami, parlamentarzyści zechcieli wprowadzić do projektu. Kolejna moja uwaga dotyczy ustawy o planie zagospodarowania przestrzennego. W gminie Ustronie Morskie plan taki ważny był do ubiegłego roku, więc trzeba było przygotować nowy i zostało to zrobione. Niestety, do tej pory nie udało się nam go zatwierdzić, ponieważ jedna osoba złożyła skargę do NSA. Plan leży, nie można go realizować, a przewiduje on przeznaczenie 100 ha gruntów rolnych na inwestycje turystyczne. Ustawa o gospodarce nieruchomościami nie obejmuje terenów rolnych. Co się stało w pasie nadmorskim? Trzech cwaniaków wykupiło wszystkie nieużytki rolne, torfowiska, tereny zabagnione nad samym morzem, a takich terenów mamy sporo, podzieliło na działki, ponieważ rolnik ma takie prawo, i posprzedawało ludziom z całej Polski, choć jest wyraźny zapis, że są to tereny rolne bez prawa zabudowy, że jest to teren szczególnie chronionego krajobrazu, jest to zlewnia ujść melioracyjnych. Teren podzielono na 500 działek, z czego 400 zostało sprzedanych. Obecnie mamy w tym miejscu koczowisko, ponieważ każdy właściciel przyjeżdża na swoją działkę, bo ma takie prawo. Oprócz tego, w każdym akcie notarialnym można zobaczyć, że działka sprzedana została za 2000,- zł, a kiedy pytam się właścicieli, za ile kupili działkę, twierdzą że za 10-12 tys. Proszę, żeby mi dali takie oświadczenie na piśmie. Po pewnym czasie przychodzą i mówią mi, że teraz już wiedzą, że ciąży na nich odpowiedzialność karna za ukrycie prawdziwej ceny transakcji. Należałoby to poprawić, ponieważ jest to wymierna strata dla budżetu państwa. Przy okazji dotykamy ustawy o dowodach osobistych i meldunkach ludności. Właściciel takiej działki przyjeżdża na nią i może tu przebywać 30 dni bez obowiązku zameldowania się.

Kiedyś prawo lokalne zakazywało rozbijania namiotów byle gdzie. Obecnie na każdej posesji widzimy kilka namiotów. Są to niezaprzeczalnie turyści, ale oni nie muszą się meldować, a gospodarze, którzy pobierają opłaty, nie rejestrują działalności gospodarczej. Zwracam się do posłów z gorącą prośbą o eliminowanie takich błędnych zapisów w poszczególnych ustawach i deklaruję swoją pomoc w tej kwestii. Na zakończenie chcę podziękować, szczególnie panu posłowi Władysławowi Stępniowi za wniosek, bo mam nadzieję, że to był wniosek w sprawie objęcia przez Komisję patronatu nad największym w tej chwili w Europie przedsięwzięciem w zakresie infrastruktury turystycznej. Nie zgadzam się z panią posłanką Haliną Murias, która odradza sprzedaż ziemi. Muszę pani powiedzieć, że od 10 lat próbuję zrealizować ten projekt i teraz wiem już na pewno, że nikt nie pójdzie na to, aby finansować tak duże przedsięwzięcie na nieswojej ziemi. Natomiast bardzo ważną sprawą jest umiejętne zagwarantowanie sobie realizacji określonych zadań, bo istnieje zagrożenie, że w momencie, kiedy inwestor zostanie właścicielem, może nie zrealizować obietnic.

Prezes Polskiej Izby Hotelarstwa Krzysztof Milski : Jeżeli o turystyce rozmawiamy na posiedzeniu Komisji Gospodarki, to odnoszę wrażenie, że znaleźliśmy nareszcie swój dom i wydaje mi się, że jest to najlepsze ulokowanie tego segmentu gospodarki, ponieważ sfera usług niematerialnych, jak kiedyś została nazwana turystyka, może przynosić olbrzymie dochody. Nie wszystko w naszej polskiej turystyce jest dobre, a może być dobre, jeśli uświadomimy sobie wszystkie niedomagania i wszystkie atuty. Turystyka uzdrowiskowa nie jest wydzieloną formą działalności, jest to hotelarstwo z prawdziwego zdarzenia. Tutaj też się nocuje, też się je, oczywiście obok korzystania z innych usług. Czym szczególnym dysponuje hotelarstwo w Polsce? Po pierwsze - wykształconymi kadrami. Szacujemy, że około 200 tys. osób pracuje w tej branży i dysponuje ona ponad 13 tys. obiektów hotelarskich. Hotelarstwo w Polsce ma ustalone struktury, ma w Ministerstwie Gospodarki departament turystyki, ma swoje samorządy, ma ustawę o usługach turystycznych, która jest adekwatna do prawa hotelowego w Europie, ma ustalone rodzaje obiektów, więc nikt nie będzie mógł powiedzieć, że prowadzi hotel, kiedy oferuje pokoje gościnne. Zainteresowanie hotelarstwem inwestorów z kraju i zagranicy jest dość duże, ale wszyscy czekają na podjęcie ważnych decyzji, m.in. dotyczących tras szybkiego ruchu. Musimy pamiętać, że polscy hotelarze uczą się działania w warunkach gospodarki rynkowej, uczą się na własnych błędach, co szczególnie widoczne i spektakularne jest na przykładzie biur podróży. Kolejna sprawa to porównywalny standard polskich i europejskich obiektów hotelowych. Zaryzykowałbym twierdzenie, że polskie hotelarstwo jest nawet lepiej zorganizowane i ma lepsze standardy w poszczególnych segmentach niż na Zachodzie. Często nie zdajemy sobie nawet z tego sprawy. Mamy zintegrowane środowisko turystyczne. Na ogół biura podróży, przewoźnicy i hotelarze współpracują ze sobą. Jest taki dokument podpisany przez Światową Organizację Hoteli i Biur Podróży o bezkonfliktowej współpracy, którego założenia wdrażamy i jestem przekonany, że jest on dobrze rozumiany przez branżę turystyczną. Mamy ustabilizowany rynek producentów na rzecz hotelarstwa. To jest 500-700 przedsiębiorstw, które powstawały i rozwijały się na naszych oczach przez ostatnie 9 lat, a które zajmują się wyłącznie zaopatrzeniem hoteli. Mamy szkolnictwo zawodowe i system doskonalenia pracowników. W tym segmencie powiedziałbym nawet, że występuje pewien żywioł. Mamy ponad 300 szkół hotelarskich i różnią się one poziomem nauczania, szczególnie języków obcych i przedmiotów fachowych. To są nasze atuty. Natomiast po stronie "winien" mamy następujące problemy - drakońskie podatki, brak dobrej oferty bankowej dla hotelarzy, specyficzna mentalność pracowników na poszczególnych stanowiskach pracy. W ogólnym przekonaniu to właściciel, dyrektor, kadra kierownicza ponosi odpowiedzialność, a w rzeczywistości to poszczególni pracownicy tworzą to prawdziwe hotelarstwo i turystykę, to od nich zależy sukces, od tego, czy zrozumieją swój wkład w całokształt przedsiębiorstwa, w którym pracują. Nie jest z tym najlepiej. Kadra kierownicza - tak, średni szczebel - jako tako, niższy szczebel - w ogóle nie rozumie, że ogólne wrażenie zależy od niego, że powinien epatować swoją kulturą, swoją osobowością, swoją życzliwością, urodą nawet poniekąd.

Tego nie rozumieją. Kolejna pozycja po stronie "winien" to niezadowalająca promocja. Powiedziano dzisiaj o tym bardzo wiele. Można nawet odnieść wrażenie, że nasza dzisiejsza dyskusja została zdominowana przez temat promocji. Ale mnie to bardzo cieszy, ponieważ mam nadzieję, że zaczynamy rozumieć, iż wyprodukować to jest pierwsze 50%, a sprzedać to jest to drugie, trudniejsze 50%. Wiele zrobiliśmy na tym polu, ale nadal wiele przed nami. Hotelarze nie do końca rozumieją, co to znaczy promować się, reklamować się, co to znaczy nie oszukiwać. Trzeba przyznać, że wielokrotnie oferty reklamowe przesadzają, a tego nie wolno robić. Jadąc na targi turystyczne należy mieć ofertę absolutnie adekwatną do rzeczywistości. Mówię o niezadowalającej promocji, ale brakuje nam też emisariuszy, którzy jeździliby po Europie ...

Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : To akurat, jak rozumiem, nie jest głos do parlamentu, ale do tych 300 szkół hotelarskich, w których kształceni są ci ludzie, którzy nie potrafią się uśmiechnąć, nie potrafią powiedzieć: dzień dobry, dziękuję, dobranoc, proszę bardzo, nie szkodzi, czym mogę służyć. Ale zmierzajmy do końca.

Prezes Krzysztof Milski : Brakuje nam dobrego zarządzania, brakuje nam świadomości prywatyzacji usług dodatkowych. To zjawisko często występuje w uzdrowiskach, gdzie dyrektor naczelny jest omnibusem zarządzającym wszystkimi usługami, także rozrywkowymi. Według mnie powinno to podlegać dyskusji, czy rzeczywiście tak musi być. Brakuje nam miejsc czysto turystycznych, brakuje dynamiki w łączeniu kapitału zarówno tego w Polsce, jak i polskiego z zagranicznym. Brakuje pozytywnych alternatywnych ofert turystycznych w mediach, brakuje ułatwień administracyjnych w zakresie inwestycji, wiele błędów w tej kwestii popełniają samorządy - nie ma z ich strony ułatwień, zachęt, ofert specjalnych, nie ma tego epatowania inwestorów krajowych i zagranicznych. Wiele jest jeszcze spraw do zrobienia, ale na szczegółowe omówienie poszczególnych spraw przyjdzie jeszcze czas.

Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Postaramy się wkrótce przygotować posiedzenie poświecone takim tematom jak baza noclegowa, bo tu jest wiele jeszcze do zrobienia.

Dyrektor Departamentu Nadzoru Właścicielskiego w Ministerstwie Skarbu Państwa Zbigniew Gryglas : Powiem kilka słów na temat przekształceń własnościowych sektora uzdrowisk. Muszę się trochę ująć za państwowym właścicielem, nie zawsze jest on najgorszym właścicielem, bowiem nie zawsze zadziała niewidzialna ręka rynku. Podobnie jak przy prywatyzacji innych przedsiębiorstw, prywatyzacja uzdrowisk nie jest i nie może być celem samym w sobie. Takim celem jest dostarczenie kapitału, inwestycje, zmiana sposobu zarządzania. W uzdrowiskach dochodzi jeszcze jeden cel, który jest niezmiernie trudno zrealizować - zachowanie lecznictwa uzdrowiskowego i tożsamości ośrodków uzdrowiskowych. To jest bardzo trudny cel, tym bardziej że kolejka inwestorów jest bardzo krótka i intencją Ministerstwa Skarbu Państwa nie jest wybieranie tych, którzy tam stoją, tylko dlatego, że tam się znaleźli. Bacznie przyglądamy się pilotażowej prywatyzacji uzdrowiska Nałęczów i dostrzegamy te minusy, o których wspomniano tu dzisiaj. Nie została zakończona dyskusja na temat prywatyzacji uzdrowiska w Połczynie Zdroju, co jest jeszcze jednym dowodem na to, że podchodzimy do sprawy z rozwagą i nie jest to kwestia ślamazarnej prywatyzacji, tylko prywatyzacji mądrej, przemyślanej, takiej która przyniesie efekt. A jak trudno jest doprowadzić do tego efektu, pokazuje wystąpienie pana prezesa Mariana Jagiełki, który jasno stwierdził, że jest w stanie przygotować biznesplan dla klienta zachodniego z 10-letnim okresem zwrotu, natomiast takiego biznesplanu nie da się skonstruować dla kuracjusza finansowanego przez kasę chorych, a w takich warunkach działają nasze państwowe spółki uzdrowiskowe. Klienci z kas chorych stanowią 90% wszystkich klientów i na tej bazie nie można zbudować żadnego porządnego biznesplanu, który spowoduje, że w ciągu dwóch-trzech lat nasze uzdrowiska całkowicie zmodernizują swoją bazę. To jest utopia, nie zrobi tego właściciel państwowy, tym bardziej nie zrobi właściciel prywatny.

Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Dowiedzieliśmy się dzisiaj, że w Kołobrzegu są pokłady borowiny obliczone na 700 lat. Jeżeli rzeczywiście na 700 lat, to znaczy, że na wieczność, bo jest to abstrakcyjny czas dla człowieka. Pokłady złóż naturalnych oblicza się na pokolenia, jeżeli starczą na dwa do czterech pokoleń, czyli od 50 do 100 lat, to jest bardzo dobrze. Mimo to słyszę, że sanatoria kołobrzeskie korzystają nie z miejscowej borowiny, tylko sprowadzają ją z Ciechocinka. Czy ktoś mógłby nam wyjaśnić tę dość zaskakującą sytuację?

Lekarz Naczelny Danuta Adamska-Czepczyńska : O ile ja wiem, te borowiny mają starczyć na kilkaset lat. Według geologów z Poznania mają one starczyć na 200-300 lat.

Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : To nie ma znaczenia, kilkaset to również abstrakcyjny czas dla człowieka.

Lekarz Naczelny Danuta Adamska-Czepczyńska : Do wielu ośrodków branżowych sprowadza się tzw. plastry borowinowe. One są znacznie tańsze niż nasza kołobrzeska borowina, ale na pewno nie są one tak dobre jak pełna borowina kołobrzeska. Kuracjusz, który przyjeżdża do Kołobrzegu, powinien korzystać z naturalnych źródeł naszej solanki i naszej borowiny. Ale wymogi ekonomiczne spowodowały, że kupuje się plastry, bo są tańsze, bo nie potrzebne są specjalne urządzenia.

Dyrektor Kazimierz Tatur : Rzeczywiście w Kołobrzegu mamy 52 ha borowiny, która starczy na kilkaset lat eksploatacji. Spółki Skarbu Państwa kupują kołobrzeską borowinę, która ma znakomite referencje medyczne i podobno znakomity skład fizyko-chemiczny. Dlaczego inni nie kupują? Bo twierdzą, że jest za droga. A ja nie mogę sprzedawać poniżej 35 groszy za 1 kg, ponieważ jako jedyni w Polsce wydobywamy ją w tradycyjny sposób. Nie jestem lekarzem, ale nie waham się stwierdzić, że stosowanie plastrów jest drobnym oszustwem wobec pacjentów i kuracjuszy. Wielokrotnie kuracjusze, którzy zaznali cudownych właściwości plastrów, przyjeżdżają do nas, aby wyleczyć się kąpielami i okładami borowinowymi. Jest zainteresowanie nabywców zachodnich z Niemiec i Skandynawii, ale rygorystyczne przepisy sanitarne nie pozwalają na dzień dzisiejszy eksportować tej borowiny.

Prezes POT Andrzej Kozłowski : Mówiąc o ślamazarnej prywatyzacji, nie zgłaszałem pretensji pod adresem pana dyrektora Zbigniewa Gryglasa. Od 5 lutego jestem prezesem Polskiej Organizacji Turystyki, ale przedtem byłem prezesem Polskiej Izby Turystyki. Z poprzednią ekipą, z poprzednią panią minister skarbu państwa próbowaliśmy rozmawiać na ten temat przez 4 lata. Chodzi tylko o jedną rzecz. Baza turystyczna jest potwornie zdekapitalizowana i wkrótce może się okazać, że z powodu ślamazarnie przeprowadzonej prywatyzacji będziemy musieli rozbierać te budynki. I tylko o to mi chodziło.

Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Pozostał nam jeszcze do uchwalenia dezyderat. W powstałej sytuacji mam propozycję, jeśli będą jeszcze jakieś propozycje i uwagi, to zostaną one uwzględnione przez prezydium Komisji. Prezydium dokona określonych korekt i poprawek zgodnie ze zgłoszonymi sugestiami.

Poseł Helmut Paździor /niez./ : Na stronie drugiej w drugiej linijce piszemy: "Ponieważ miejsca pracy w turystyce są tańsze i tworzone półtora razy szybciej...". Chodzi mi o sformułowanie "półtora razy". Zapewne jest to prawda, ale chyba zgrabniej będzie, jeśli zapiszemy to "znacznie szybciej niż...".

Poseł Jerzy Budnik /PO/ : Proponuję, jako ukłon w stronę naszych gospodarzy, aby w dezyderacie znalazł się zapis dotyczący zobowiązania rządu do przedstawienia kierunków prywatyzacji zakładów leczniczych, nie wiem, czy używam poprawnego sformułowania. Chodzi o to, że skoro nawiązujemy do wizyty w Kołobrzegu, to ta sprawa powinna być poruszona, bo o tym też dyskutowaliśmy.

Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Czy są jeszcze jakieś uwagi? Nie słyszę. Uwzględnimy uwagi zgłoszone przez pana posła Władysława Stępnia, uwaga pana posła Helmuta Paździora już została uwzględniona, natomiast słuszny wniosek pana posła Jerzego Budnika, aby zobowiązać rząd do przedstawienia programu, harmonogramu lub koncepcji programu prywatyzacji uzdrowisk wymaga dopisania kilku słów. Przystępujemy do głosowania. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, to uznam, że Komisja przyjęła dezyderat z dzisiaj zgłoszonymi poprawkami. Sprzeciwu nie słyszę. Stwierdzam, że dezyderat Komisji Gospodarki do prezesa Rady Ministrów w sprawie wsparcia rozwoju turystyki i promocji turystycznej Polski został przyjęty. Poprawimy jeszcze tytuł tak, aby uwzględniał propozycję pana posła Jerzego Budnika. Dziękuję wszystkim posłom, gościom i przede wszystkim gospodarzom za udział w posiedzeniu Komisji Gospodarki. Zamykam posiedzenie.

źródło: Biuletyny Komisji Sejmowych

[hotelarze.pl]

Hotelarz online - pierwsze w internecie testy dla każdego hotelarza.

Copyright © 2000-2008 Hotelarze.pl | Dodaj do Ulubionych | Redakcja | e-mail: redakcja@hotelarze.pl