Biuletyn nr: |
939/IV |
Komisja: |
Komisja Gospodarki /nr 61/ |
Data: |
06-09-2002 |
Mówcy: |
Lekarz Naczelny Uzdrowiska Kołobrzeg Danuta
Adamska-Czepczyńska Poseł Bogdan Błaszczyk (SLD) Poseł Jerzy Budnik
(PO) Poseł Bronisław Dankowski (SLD) Dyrektor Ośrodka Polskiej
Organizacji Turystycznej w Berlinie Ewa Duchowska Dyrektor Departamentu
Nadzoru Właścicielskiego w Ministerstwie Skarbu Państwa Zbigniew
Gryglas Prezes Kołobrzeskiej Izby Gospodarczej Marian
Jagiełka Prezes Polskiej Organizacji Turystycznej Andrzej
Kozłowski Dyrektor Departamentu Turystyki w Ministerstwie Gospodarki
Małgorzata Mika-Bryska Prezes Polskiej Izby Hotelarstwa Krzysztof
Milski Posłanka Halina Murias (LPR) Poseł Helmut Paździor
(niez.) Wicemarszałek województwa zachodniopomorskiego Henryk
Rupnik Poseł Adam Sosnowski (PO) Prezes Zachodniopomorskiej
Regionalnej Organizacji Turystycznej Janusz Stanek Poseł Władysław
Stępień (SLD) Były dyrektor Lokalnej Organizacji Turystycznej Mirosław
Szczeglik Poseł Adam Szejnfeld (PO) Dyrektor Uzdrowiska Kołobrzeg
Kazimierz Tatur Starosta powiatu drawskiego Wiktor Woś Wojewoda
województwa zachodniopomorskiego Stanisław Ziątek Wójt gminy Ustronie
Morskie Stanisław Zieliński |
6 września 2002 r. Komisja Gospodarki, obradująca pod przewodnictwem
posła Adama Szejnfelda /PO/, omawiała następujące tematy:
- polskie uzdrowiska jako narodowy produkt turystyczny - informacja o
stanie i perspektywach rozwoju uzdrowisk w Polsce w aspekcie przyjazdowej
turystyki zdrowotnej,
- możliwości wykorzystania inwestycji turystycznych jako stymulatora
rozwoju gospodarczego regionu,
oraz przyjmowała:
- dezyderat w sprawie wsparcia rozwoju turystyki i promocji
turystycznej Polski.
W posiedzeniu udział wzięli przedstawiciele: Urzędu Wojewódzkiego
Województwa Zachodniopomorskiego z wojewodą Stanisławem Ziątkiem, Urzędu
Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego z wicemarszałkiem
Henrykiem Rupnikiem, władz Uzdrowiska Kołobrzeg z dyrektorem Kazimierzem
Taturem, Polskiej Organizacji Turystycznej z prezesem Andrzejem Kozłowskim
oraz przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki, Ministerstwa Skarbu Państwa,
lokalnych samorządów, organizacji turystycznych i samorządu
przedsiębiorców.
Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Otwieram wyjazdowe posiedzenie
Komisji Gospodarki, które odbywa się w Kołobrzegu. Witam członków Komisji
oraz wszystkich przybyłych gości. Pan poseł Bogdan Błaszczyk, były
prezydent Kołobrzegu, przedstawi członkom Komisji Gospodarki biorących
udział w posiedzeniu przedstawicieli władz województwa
zachodniopomorskiego. Natomiast ja w imieniu ministra Jacka Piechoty i
pani minister Małgorzaty Okońskiej-Zaremby muszę przeprosić za ich
nieobecność, ponieważ inne obowiązki nie pozwoliły im wziąć udziału w tym
posiedzeniu. Ze swej strony chcę poinformować, że w Kołobrzegu - pięknym
mieście, pięknym polskim uzdrowisku - przebywamy już drugi dzień.
Przyjechaliśmy do Kołobrzegu wczoraj. Jest to trzydniowe posiedzenie
wyjazdowe, dwa dni spędzimy w Kołobrzegu, następnie pojedziemy do Piły,
gdzie weźmiemy udział w Wielkopolskiej Wystawie Małych i Średnich
Przedsiębiorstw i omówimy wpływ imprez targowych na rozwój
przedsiębiorczości, na rozwój gospodarki. Do Kołobrzegu przyjechaliśmy
realizując nasze zainteresowania związane z rozwojem turystyki jako bardzo
ważnego działu gospodarki. Wczoraj mieliśmy wielką przyjemność spotkać się
w Karlinie i w Ustroniu Morskim z wójtami i burmistrzami powiatu
kołobrzeskiego, powiatu białogardzkiego, ale także z wójtami, burmistrzami
i prezydentami miast należących do Związku Gmin Dorzecza Parsęty. Wiele
czasu poświęciliśmy wczoraj zapoznaniu się z programami zagospodarowania
dorzecza Parsęty, z programem rozwoju turystyki w gminach nadmorskich i
jesteśmy pod dużym wrażeniem tego, co usłyszeliśmy na tym spotkaniu.
Mówiłem o tym wczoraj, ale powtórzę to jeszcze raz, tym bardziej że
dzisiaj jesteśmy w większym gronie. Jeżdżąc po całej Polsce mamy takie
doświadczenia, że większość samorządowców, żeby nie powiedzieć: wszyscy, w
deklaracjach, oświadczeniach i wypowiedziach zawsze podkreślają, że
turystyka jest, jeśli nie priorytetową, to jedną z najważniejszych
dziedzin, którą chcieliby rozwijać w swoich programach rozwojowych, w
swoich strategiach. Natomiast nie jest już tak powszechnym zjawiskiem
realizacja tych deklaracji. Tu, w Kołobrzegu, w Związku Gmin Dorzecza
Parsęty widzimy, że plany nie tylko są formułowane na piśmie w pięknie
oprawionych i ilustrowanych strategiach. Widzimy, że te programy i plany
są realizowane. I to jest bardzo ważne. Bardzo wielu z nas ma
doświadczenia w realizowaniu działalności gospodarczej, pewnie dlatego
większość z nas jest w Sejmie orędownikami rozwoju gospodarczego, rozwoju
przedsiębiorczości. Działamy w Komisji Gospodarki, ale i w innych grupach,
zespołach, które mają na celu rozwój gospodarki w Polsce. Większość z nas
wie, że turystyka jest bardzo ważnym sektorem gospodarki przez wiele,
wiele, wiele lat zupełnie nie docenianym. Powiem szczerze i wiem, że
przedstawiciele parlamentu i rządu podzielają moją opinię, że odbiciem
tego poglądu i podejścia do problematyki turystyki w parlamencie był fakt,
iż turystyka zawsze była gdzieś przyczepiona do innej, jakby ważniejszej
tematyki, i to przez wszystkie ostatnie lata. I tak w ostatniej kadencji
tematyką turystyki zajmowała się Komisja Kultury Fizycznej i Sportu, w
której zainteresowanie sportem dominowało całkowicie nad turystyką.
Turystykę do tej pory odbierano i traktowano jako zespół środków i
możliwości do wypoczynku i rekreacji. Na hasło turystyka padała odpowiedź:
PTTK. Niewiele osób w Polsce zdawało sobie sprawę, że jest to bardzo
poważny sektor gospodarczy, biznesowy, sektor robienia dużych pieniędzy i
to zarówno dla społeczeństw poszczególnych państw, jak i dla budżetów tych
państw.
Polski rząd i polski parlament nie powinni przechodzić obok doświadczeń
innych krajów nie pochylając się nad ich osiągnięciami. W tej kadencji,
czwartej kadencji Sejmu, problematyka turystyki trafiła, o czym jestem
głęboko przekonany, wreszcie do właściwej komisji - Komisji Gospodarki - i
mam nadzieję, że potwierdzą to dzisiejszy mówcy. Moje przekonanie wynika z
faktu, że dość często spotykam się właśnie z taką opinią, więc odbieram,
że jest to fakt. Problemy turystyki wcale nie ustępują tak ważnym
problemom jak górnictwo, hutnictwo, przemysł stoczniowy i wiele innych.
Staramy się w miarę równomiernie poświęcać każdemu sektorowi działalności
gospodarczej w Polsce tyle czasu, na ile zasługuje, ile my możemy
wygospodarować. Przyjazd do Kołobrzegu poświęcony jest sprawom turystyki,
którym poświęciliśmy również poprzednie posiedzenie w Warszawie, ale
dzisiaj szczególnie interesuje nas turystyka uzdrowiskowa, jako jeden z
ważniejszych, w naszej ocenie, elementów kreowania i rozwijania w Polsce
turystyki przyjazdowej. Turystyka przyjazdowa jest tą dziedziną, która
daje Polsce, budżetom samorządów, budżetowi państwa i naszym
przedsiębiorstwom znaczne przychody. W naszej ocenie nie ma lepszej pod
względem efektywności ekonomicznej inwestycji w gospodarce jak właśnie
turystyka. Jestem przekonany, że temu tematowi poświęci parę słów pan
Andrzej Kozłowski, prezes Polskiej Organizacji Turystycznej. Mamy w Polsce
bardzo dużo uzdrowisk, niestety, z żalem trzeba odnotować fakt, że wiele z
nich nie jest optymalnie wykorzystanych. Przed naszym przyjazdem tutaj
wiedzieliśmy, że Uzdrowisko Kołobrzeg należy do jednych z najlepszych w
Polsce, dlatego chcieliśmy tu przyjechać, zobaczyć, zapoznać się z waszymi
doświadczeniami i być może na bazie tych doświadczeń i waszych osiągnięć
również pomóc kreować rozwój turystyki uzdrowiskowej i leczniczej w całej
Polsce. Dlatego też w porządku obrad mamy dwa tematy: polskie uzdrowiska
jako narodowy produkt turystyczny - informacja o stanie i perspektywach
rozwoju uzdrowisk w Polsce w aspekcie przyjazdowej turystyki zdrowotnej
oraz możliwości wykorzystania inwestycji turystycznych jako stymulatora
rozwoju gospodarczego regionu. W ramach tych dwóch tematów przewodnich
postaramy się także dotknąć kilku innych, ale - jak rozumiem - powiązanych
tematów. Chociażby dlatego, że wczorajszy dzień przyniósł nam wiele
informacji, a także bardzo poważnych pozytywnych wrażeń. Szczególnie po
wizycie na lotnisku, gdzie zapoznaliśmy się z planami i programem
zagospodarowania samego lotnisko i terenów wokół niego. Wczoraj wyraziłem
przekonanie, że jeżeli ta inicjatywa się powiedzie, to może stać się ona
przełomowym momentem w wykorzystywaniu podobnej infrastruktury w całej
Polsce. Bo oto okazuje się, że w naszym kraju mamy około 100 lotnisk.
Niektórzy żartują sobie, że jesteśmy najbardziej "ulotniskowanym" krajem w
Europie. Większość z nich, szczególnie powojskowych i poradzieckich, jest
niewykorzystana z powodu braku racjonalnych pomysłów na ich wykorzystanie.
Większość od 8-10 lat nadal pozostaje niezagospodarowana. Jestem
przekonany, że dobry przykład optymalnego wykorzystania - zarówno dla
społeczności lokalnej, jak i dla gospodarczego rozwoju regionu -
nieczynnego lotniska, być może właśnie tego, które oglądaliśmy wczoraj na
granicy Ustronia Morskiego i Kołobrzegu, będzie właśnie tym dobrym
przykładem, który pociągnie także innych samorządowców, innych inwestorów
i inny kapitał gdzieś w Polsce.
Miejmy więc nadzieję, że tak będzie. Drodzy państwo, przepraszam za
nasze dwudziestominutowe spóźnienie, ale chcę powiedzieć, że jak
jechaliśmy tutaj, to zastanawiałem się, czy jest to bardzo naganny fakt.
Oczywiście, spóźniać się nie powinno. Jednak nasze spóźnienie spowodowane
było tym, że członkom Komisji Gospodarki i gościom, którzy przyjechali z
nami, tak bardzo spodobał się Kołobrzeg, te miejsca, które nam
przedstawiono, że wszyscy zwlekaliśmy z przyjazdem na to posiedzenie.
Niemniej jednak przepraszam wszystkich, którzy musieli czekać na nas.
Teraz oddam głos panu posłowi Bogdanowi Błaszczykowi, który razem ze mną
jest organizatorem tego przyjazdu, ale przede wszystkim jest ojcem tego
pomysłu. Za zaproponowanie przyjazdu do Kołobrzegu, za zapoznanie nas z
wieloma interesującymi sprawami panu posłowi, byłemu prezydentowi miasta,
bardzo dziękuję. A teraz poprosimy pana posła Bogdana Błaszczyka, aby
przedstawił członkom Komisji naszych szanownych i zacnych gości.
Poseł Bogdan Błaszczyk /SLD/ : Gościmy w Ośrodku "Węgiel
Brunatny", a podejmuje nas dyrektor Ryszard Woźniak, któremu serdecznie za
to dziękuję. Nasze obrady zaszczycili posłowie z innych Komisji - pani
Zofia Wilczyńska z Uzdrowiska Połczyn Zdrój, z drugiego dużego uzdrowiska,
pani Elżbieta Mielczarek ze Świnoujścia, pan Edward Wojtalik z Koszalina.
Pan poseł Stanisław Kopeć, przewodniczący parlamentarnego Zespołu
Turystyki, dołączy do nas nieco później. Zaszczycili nasze posiedzenie pan
wojewoda zachodniopomorski Stanisław Ziątek, pan wicemarszałek województwa
zachodniopomorskiego Henryk Rupnik, kołobrzeżanin, nasz przedstawiciel w
Sejmiku. Na sali są przedstawiciele lokalnych samorządów, są wójtowie
sąsiadujących z nami gmin, burmistrzowie sąsiednich miast, przedstawiciele
biznesu, świata nauki, kultury, branży turystycznej. Będziemy mówili o
sprawach turystyki, ale zapewne poruszymy także problemy świata biznesu,
świata przedsiębiorców. W ich imieniu wystąpienie przygotował pan Marian
Jagiełka. Pan przewodniczący w swoim wprowadzeniu przedstawił cel naszego
przyjazdu i powiedział o randze turystyki jako bardzo ważnego działu
gospodarki narodowej. Przypomnę, że dopiero kilka lat temu dostosowaliśmy
polskie struktury zarządzania turystyką do unijnych norm; turystyka z
Urzędu Kultury Fizycznej i Sportu została przeniesiona do Ministerstwa
Gospodarki. Z trudem, bo z trudem toruje sobie drogę - zarówno wśród
polityków, działaczy gospodarczych, działaczy samorządowych, jak i wśród
posłów - świadomość, że jest to bardzo dochodowy dział gospodarki
narodowej. I chociaż sami członkowie Komisji Gospodarki zajmują się tym
problemem bardzo wnikliwie i dogłębnie, to spotykamy się z pewnym oporem
świadomości wśród posłów innych komisji. Dlatego wystąpiłem z inicjatywą,
w wyniku której w Sejmie powstał Zespół Turystyki, którego członkami są
różni posłowie, niekoniecznie związani z naszą Komisją i tą problematyką.
Głównym zadaniem tego Zespołu będzie budzenie wśród posłów świadomości,
jaką rangę turystyka zajmuje, a jaką powinna zajmować w ramach gospodarki.
Sądzę, że prace tego Zespołu będą uzupełniać prace naszej Komisji i że
będziemy problemy turystyki nagłaśniać. Mam nadzieję, że nasze obrady, a
potem rozmowy kuluarowe dadzą naszym gospodarzom pewien obraz tego, czym
turystyka jest dla naszej gospodarki, pewien obraz tego, jak turystyka
jest widziana z góry, czym się zajmuje Komisja Gospodarki, a jednocześnie
posłowie otrzymają garść informacji, jakie są bariery rozwoju tej gałęzi
przemysłu, uzyskają możliwość zapoznania się ze strategią rozwoju
turystyki w województwie zachodniopomorskim, z trudnościami w tworzeniu
nowoczesnej organizacji zarządzania turystyką takich jak regionalne i
lokalne organizacje turystyczne. Ta suma informacji i dyskusja wzbogaci
naszą świadomość i pozwoli, że przyszłą naszą pracę będziemy mogli lepiej
ukierunkowywać, a jej efekty będą większe.
Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Jeszcze raz witam serdecznie pana
wojewodę, pana marszałka, pana prezydenta Kołobrzegu. To dla nas wielki
zaszczyt gościć na posiedzeniu takich gości. W imieniu prezydium Komisji i
całej Komisji dziękuję za gościnę panu dyrektorowi. Mam nadzieje, że
będziemy mieli chwilę wolnego czasu, aby obejrzeć ten piękny ośrodek.
Jeszcze przed posiedzeniem do dyskusji zapisało się kilka osób. Dla
formalności chcę poinformować, że jest to regulaminowe posiedzenie
Komisji, dlatego podlega ono takim samym regułom jak posiedzenie
odbywające się w Sejmie. Głosu udziela przewodniczący obrad, dlatego
każdy, kto chce zabrać głos, proszony jest o zgłoszenie się do mnie.
Posiedzenie jest protokołowane, dlatego każdego mówcę proszę o
przedstawienie się. Protokół z posiedzenia będzie dostępny na zwykłych
zasadach. Na początku oddam głos panu wojewodzie, aby jako gospodarz i
przedstawiciel rządu przedstawił problemy województwa
zachodniopomorskiego. A potem poproszę o zabranie głosu osoby, które
zapisały się do dyskusji lub które zobowiązane są w imieniu rządu do
przedstawienia nam tematów, które mamy w dzisiejszym porządku obrad. Jako
pierwszy wystąpi pan Andrzej Kozłowski, prezes Polskiej Organizacji
Turystycznej - wypowie się na temat strategii rozwoju turystyki i regionów
turystycznych w Polsce, następnie pan dr Henryk Rupnik, wicemarszałek
województwa zachodniopomorskiego przedstawi regionalną strategię rozwoju
turystyki, Kazimierz Tatur, dyrektor Uzdrowiska Kołobrzeg przedstawi temat
"Uzdrowisko jako narodowy produkt turystyczny", pan Wiktor Woś, starosta
drawski, prezes Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Pojezierza Drawskiego,
będzie mówił na temat uwarunkowań turystycznego rozwoju obszarów
pojezierzy - sprawa ważna dla wielu regionów w Polsce. Zarządzanie
sektorem turystyki na bazie doświadczeń zachodniopomorskiej Regionalnej
Organizacji Turystycznej w Szczecinie oraz Lokalnej Organizacji
Turystycznej w Kołobrzegu przedstawią nam pan Janusz Stanek, prezes ROT w
Szczecinie i Mirosław Szczeglik, były dyrektor LOT w Kołobrzegu. Pani Ewa
Duchowska z POT w Berlinie podzieli się z nami doświadczeniami i wnioskami
wynikającymi ze współpracy z branżą turystyczną w zakresie marketingu
produktu turystycznego za granicą. Pan Marian Jagiełka, prezes
Kołobrzeskiej Izby Gospodarczej kilka słów poświęci problemom lokalnych
organizacji przedsiębiorców. Jak widać, mamy wiele tematów w ramach tych
dwóch przewodnich, bardzo dużo wątków, więc mam prośbę, aby mówcy trzymali
się reżimu czasowego, tak abyśmy mogli zgodnie z planem przeprowadzić całe
posiedzenie. Po dyskusji pod koniec posiedzenia przyjmiemy tu, w
Kołobrzegu, w jednym z najpiękniejszych miejsc w Polsce, dezyderat do
Prezesa Rady Ministrów w sprawie wsparcia rozwoju turystyki i promocji
turystycznej Polski. Dezyderat jest pokłosiem posiedzenia Komisji
Gospodarki w dniu 27 sierpnia, na którym zapoznaliśmy się z planem
działania Polskiej Organizacji Turystycznej na 2003 r., jak również
pewnych naszych przemyśleń i wniosków z wczorajszego dnia, zapewne będzie
się to pokrywało z naszymi przemyśleniami z dzisiejszej dyskusji.
Wojewoda województwa zachodniopomorskiego Stanisław Ziątek :
Jest dla nas ogromnym zaszczytem, że możemy gościć sejmową Komisję
Gospodarki na zachodniopomorskiej ziemi. Cieszę się bardzo, że przedmiotem
obrad jest właśnie turystyka. Turystyka w naszym województwie odgrywa
ogromną rolę i nas, mieszkających tutaj, nie muszę o tym przekonywać.
Natomiast formalne zapisy w strategii rozwoju naszego województwa
pokazują, iż może być to ta dziedzina gospodarki, która będzie uzupełniała
albo wręcz zastępowała inne. Dlatego tak wielką wagę powinniśmy wszyscy
przyłożyć do tego, żeby z jednej strony stworzyć formalne, prawne i
organizacyjne podstawy do działania, a z drugiej strony umiejętnie
zorganizować się wewnętrznie do tego, żeby sprostać konkurencji
europejskiej. Znajdujemy się w szczególnym okresie. Znajdujemy się w
okresie, w którym za chwilę Polska wykorzysta szansę, jaką stawia przed
nami Unia Europejska. To wyzwanie, to z jednej strony wyzwanie do
konkurencji, ale również do tego, aby umiejętnie prezentować wizerunek
tego województwa, pokazywać bogactwo tego, co posiadamy. Posiadamy
wspaniałe morze, bogate swoim bogactwem naturalnym pojezierza. Mamy bazę
dobrze przygotowaną do działania, ale mamy również, o czym w naszym gronie
musimy sobie szczerze powiedzieć, swoje słabości. I to zarówno słabości
infrastrukturalne, jak i organizacyjne. Posłowie mogą potraktować te
słabości jako przykład obrazujący stan zorganizowania w innych
województwach. Przedmiotem dzisiejszej rozmowy ma być przede wszystkim
turystyka uzdrowiskowa czy lecznictwo uzdrowiskowe. To rzeczywiście jest
szczególny rodzaj działalności i szczególny rodzaj produktu, który w
naszym województwie prowadzony jest w czterech samorządach - w pięknym
Kołobrzegu, w Świnoujściu, w Kamieniu Pomorskim i Połczynie Zdroju. To są
miasta, które posiadają podmioty gospodarcze przygotowane do tego, aby
prowadzić taką działalność, podmioty zorganizowane w formie państwowych
spółek, spółek Skarbu Państwa oraz wiele prywatnych branżowych podmiotów.
To rzeczywiście jest nasze bogactwo. Ale to bogactwo musimy uzupełniać
nową filozofią działania. Filozofią polegającą na tym, aby można było
skutecznie konkurować z uzdrowiskami niemieckimi, austriackimi i innymi.
Rozpoczyna się proces, który - mam nadzieję - będzie kontynuowany,
prywatyzacji polskich uzdrowisk. Obecnie w Polsce jedno uzdrowisko
państwowe zostało sprywatyzowane - Uzdrowisko Nałęczów. Przygotowywane są
inne uzdrowiska. Jak będziemy przygotowani do procesu prywatyzacji, ile
uda nam się wykorzystać z tej nowej filozofii gospodarczej w obszarze
uzdrowisk, zależy od nas samych, od naszych decydentów - Ministerstwa
Skarbu Państwa, i od tych, którzy będą przygotowywać podmioty do
prywatyzacji. Ja wierzę, że prywatyzacja będzie szansą. Ale żeby
rzeczywiście pojawili się właściwi inwestorzy, musimy pokazywać nasze
województwo jako obszar, w którym nie tylko mamy wspaniałe warunki do
działalności gospodarczej, ale są możliwości robienia dobrych interesów.
Dlatego istnieje potrzeba tworzenia wizerunku województwa nie przez
pryzmat protestujących stoczniowców, którzy i w dniu dzisiejszym wychodzą
na ulice, nie przez pryzmat kłopotów, które występują w naszym
województwie i które trzeba rozwiązywać, ale musimy siebie pokazywać jako
aktywne środowisko, środowisko dobrze zorganizowane, jako środowisko
generujące dobre programy rozwojowe, które będą zdobywały coraz większe
możliwości uzyskania wsparcia finansowego z funduszy Unii Europejskiej. Im
więcej zdołamy przygotować takich dobrych programów i im lepiej będziemy
przygotowani do tego, aby te środki wykorzystać, tym większe będą nasze
szanse. Dlatego też tak niezwykle istotne jest to, aby samorządy mogły
jednoczyć się w związkach i stowarzyszeniach, o których już była tu mowa.
Działa ich na obszarze naszego województwa kilka. Ale dobrze byłoby,
mówiąc o uzdrowiskach, aby można było zjednoczyć myślenie o rozwoju
uzdrowisk polskich w kategoriach środowisk uzdrowiskowych.
W tej chwili mamy do czynienia z dziwną sytuacją, a jest mi ona dobrze
znana, ponieważ wcześniej pełniłem funkcję wiceprezesa Stowarzyszenia Gmin
Uzdrowiskowych w Polsce. Jako odrębny podmiot istnieje Stowarzyszenie Gmin
Uzdrowiskowych, zrzeszające gminy uzdrowiskowe, istnieje Unia Uzdrowisk
Polskich, w której funkcjonują spółki skarbu państwa. Istnieje jeszcze
izba gospodarcza, zrzeszająca różne inne podmioty, a zupełnie niezależnie
funkcjonują podmioty prywatne, funkcjonuje świat lekarski, świat medyczny
szeroko rozumiany. Tak naprawdę potrzeba nam spójności działania. Idea,
która już dobrze się sprawdza w innych środowiskach europejskich. Idea
budowy zjednoczonego stowarzyszenia, organizacji czy związku, który można
byłoby nazwać związkiem uzdrowisk polskich, będzie dawała szansę - po
pierwsze - walki na europejskim rynku o kolejnych klientów, a jesteśmy
atrakcyjni, po drugie - będziemy mogli tworzyć wspólnie z Polską
Organizacją Turystyczną, z Ministerstwem Gospodarki taką filozofię
budowania promocji, że najpierw prezentujemy w świecie i Europie Polskę, w
Polsce pokazujemy konkretne regiony, a w tych regionach pokazujemy to, co
jest najważniejsze, konkretny produkt. Dzisiaj już nie wystarczy mówić, że
u nas jest pięknie, wspaniale i mamy znakomite warunki do rozwoju
turystyki. Musimy być przygotowani do sprzedaży produktu, a takim
produktem, markowym produktem Polski mogą stać się uzdrowiska. Chcę w
sposób szczególny namówić wszystkich do tego, aby się jednoczyć w
regionalnych i lokalnych organizacjach turystycznych. Tylko wtedy, kiedy
będziemy zjednoczeni, tylko wtedy, kiedy będziemy wiedzieć, co jest naszym
atutem, a co jest naszą słabością, i jak te słabości przezwyciężyć,
będziemy mogli mówić o sukcesach i konkretnej perspektywie rozwoju.
Wierzę, że polskie uzdrowiska będą szansą dla całej Polski, że uda się nam
wprowadzić je do światowego rankingu usług uzdrowiskowych, a turystyka
uzdrowiskowa i turystyka szeroko rozumiana, i ta duża, o której pan
przewodniczący pięknie powiedział i ta, która jest tylko alternatywną
formą dochodów miejscowej społeczności, pozwoli zaprezentować nasze
województwo z jak najlepszej strony i pozwoli nam mówić, że jesteśmy
potentatem turystycznym w Polsce. Życzę owocnej dyskusji, rozmowy, która,
o czym głęboko jestem przekonany, będzie wypełniona właściwymi pomysłami,
postulatami i wnioskami. Apeluję, żebyśmy zjednoczyli się w wysiłkach na
rzecz tworzenia dogodnych warunków dla rozwoju polskich uzdrowisk, dla
zrozumienia roli i znaczenia turystyki jako dziedziny gospodarki przez
innych parlamentarzystów, przez ministrów, przez wszystkich tych, którzy
decydują o rozwoju naszego kraju.
Prezes Polskiej Organizacji Turystycznej Andrzej Kozłowski :
Jest to drugie z kolei w tej kadencji posiedzenie Komisji poświęcone
sprawom turystyki i rozwoju turystyki w Polsce. Chcę bardzo za to
podziękować panu przewodniczącemu i Komisji, bowiem kiedy nas tak rzucano
między komisjami w parlamencie - z transportu do sportu, ze sportu do
gospodarki - istniały obawy, że przy natłoku problemów, jakie mają na co
dzień członkowie Komisji Gospodarki, związanych z gospodarką - turystyka
zginie. Okazało się to na szczęście nieprawdą i na co dzień spotykamy się
z dużym zainteresowaniem i wsparciem ze strony Komisji. Tyle tytułem
wstępu, a teraz przechodzę do spraw, na które warto byłoby jeszcze zwrócić
uwagę. Świadomie mówię jeszcze, bo nasze dyskusje na temat turystyki
prowadzone są od bardzo wielu lat. Dzisiaj rodzi się pytanie, czy my jako
Polacy, czy my jako decydenci chcemy podjąć działania związane z turystyką
w sensie gospodarki turystycznej w państwie, czy uznajemy, że rozwój
turystyki w naszym państwie z punktu widzenia finansowego jest opłacalnym
procederem. Na dzień dzisiejszy powstaje pytanie, czy my wiemy, co chcemy
zrobić w polskiej turystyce, aby przynosiła konkretne zyski. Ośmielam się
stwierdzić, że naszą dyskusję powinniśmy właściwie kończyć. Ona jest
słuszna, kiedy mówi się o etapach realizacji przyjętych programów i
działań, natomiast chciałoby się zamknąć tzw. dyskusję odkrywczą, co może
wnieść i dać turystyka. Mówię o tym świadomie, ponieważ mamy przyjęte
ważne dokumenty państwowe i ustawy sejmowe, mamy strategię rozwoju
turystyki do 2006 r., mamy strategię promocji polskiej turystyki do 2004
r. i wydawałoby się, że wszystko wiemy. Mało tego, w tych dokumentach
precyzyjnie rozpisane są zadania, precyzyjnie rozpisany jest harmonogram
realizacji, ba! nawet wymienione są zabezpieczenia finansowe dla
zrealizowania tego przedsięwzięcia. Po drugie - należy wspomnieć, że po
zmianie struktury administracji państwowej, po skierowaniu turystyki do
realizacji bezpośrednio przez samorządy terytorialne, wiemy również, jakie
działania powinny być podjęte przez samorządy lokalne, mam na myśli urzędy
marszałkowskie, urzędy gminy, urzędy miast. Natomiast dzisiaj, aby była
skuteczna polityka zarządzania polską turystyką, niezmiernie ważne jest
przeniesienie punktu ciężkości do regionów. Dzisiaj, aby skuteczność
działania była wysoka, niezbędne jest powołanie regionalnych i lokalnych
organizacji turystycznych. Idea działania tych organizacji zasadza się na
połączeniu działalności samorządu terytorialnego z branżą turystyczną -
szeroko rozumianą, mam tu na myśli i bazę hotelową, i biura podróży. Muszę
z przykrością stwierdzić, że nie udało się nam tego zrealizować do końca,
pomimo że warunki ustawowe istnieją już od dwóch lat. W województwie
zachodniopomorskim Regionalna Organizacja Turystyczna istnieje, za co
należą się podziękowania władzom wojewódzkim, bo to była pierwsza taka
organizacja w Polsce. Ale potrzeba nam stworzenia i uruchomienia
społeczności lokalnych. Te lokalne organizacje turystyczny mogą działać w
przeróżnych uwarunkowaniach i wykorzystując pomysły gmin, powiatów, ale
najskuteczniejsze są te, które grupują obszary turystyczne, a najlepszym
przykładem jest Związek Gmin Dorzecza Parsęty, który wczoraj nas gościł,
bo to jest duży, dobry lokalny produkt turystyczny. Dokładamy wszelkich
starań i wierzymy, że w tym roku regionalne organizacje turystyczne
powstaną we wszystkich województwach.
Aktualnie mamy w Polsce 57 lokalnych organizacji turystycznych. Robimy
wszystko, aby stworzyć strukturę zarządzania polską turystyką i próbujemy
łączyć finanse branży turystycznej z finansami samorządu terytorialnego,
szczególnie w zakresie promocji tych regionów i promocji konkretnych
produktów turystycznych. Dzisiaj musimy zadać sobie pytanie, czy turystyka
jest nam potrzebna, czy nie. Wierzę, że tak. Z kilku powodów. Po pierwsze
- turystyka to alternatywne miejsca pracy. Mówiłem o tym już kilkakrotnie,
że gdybyśmy nałożyli mapę bezrobocia w Polsce na mapę atrakcji
turystycznych, to one się dokładnie pokryją. Jako przykład może posłużyć
Warmia i Mazury. Piękny region, bardzo wysokie bezrobocie. W województwie
zachodniopomorskim - region Słupska, mógłbym tak jeszcze długo wymieniać.
My mamy taką mapę i ciągle ją pokazujemy. Trzeba na turystykę patrzeć z
punktu widzenia filozofii ekonomicznej, miejsc pracy i rozwoju
poszczególnych regionów. W wielu miejscach w Polsce udało się to
zrozumieć, w wielu miejscach w Polsce ludzie uświadomili sobie, że
rzeczywiście tylko z tego będą żyli. Przestali już wierzyć, że przyjdzie
wielki kapitał, powstaną fabryki i miejsca pracy. Dzisiaj turystyka to
rzeczywiście szansa na uruchomienie małej i średniej przedsiębiorczości,
ale również takich przedsięwzięć, jakie zaprezentował nam wczoraj wójt
Ustronia Morskiego, gdzie inwestycja może połączyć dwa duże centra
wypoczynkowe nad morzem w dobrą, świetną infrastrukturę turystyczną. Pada
więc pytanie czego nam jeszcze potrzeba? Śmiem twierdzić, że nie możemy za
sprawy rozwoju turystyki czynić odpowiedzialnymi tylko ludzi z pionu
gospodarczego. Dzisiaj dla rozwoju turystyki w Polsce ma ogromne znaczenie
transport. Bez transportu nie mamy szans na rozwój turystyki. Podkreślam
to wszędzie, gdzie to możliwe. Wiemy, jakie mamy problemy z drogami i
autostradami, ale to nie jest sprawa wyłącznie dróg. To jest również
sprawa kolei. Aby turysta przyjechał z Warszawy do Kołobrzegu i wyjechał
musi poświęcić dwie noce. Dojazd bardzo długi. Pomijam sprawy finansowe.
To samo dotyczy transportu lotniczego, a w województwie zachodniopomorskim
jeszcze połączeń promowych, czyli transportu wodnego. A moje ostatnie
doświadczenia na promie "Rogalin" nie są zbyt optymistyczne dla rozwoju
turystyki, przynajmniej przyjazdowej z rejonu Skandynawii. Kolejnym
problemem jest sprawa bezpieczeństwa. W tym zakresie już wiele zrobiliśmy.
Jest inicjatywa władz województwa zachodniopomorskiego w zakresie
certyfikacji hoteli ze względu na bezpieczeństwo. Jest inicjatywa władz
województwa warmińsko-mazurskiego dotycząca akcji Bezpieczne Mazury, która
wdrażana jest z wielkimi sukcesami. Mamy dzisiaj monitorowane miejsca
turystyczne w miastach - Warszawa, Toruń, Gdańsk, przymierza się Kraków.
Mimo tych działań bezpieczeństwo turystów zagranicznych, jak i polskich
budzi jednak wiele wątpliwości. To również kwestia bezpieczeństwa ma wpływ
na spadek turystyki przyjazdowej do Polski. Z inicjatywy Polskiej
Organizacji Turystycznej przy wsparciu Ministerstwa Gospodarki i Komendy
Głównej Policji w tym roku uruchomiliśmy pierwszy telefon bezpieczeństwa
dla turystów zagranicznych.
Muszę tu podkreślić, że ta jedna inicjatywa zrobiła nam, szczególnie w
prasie niemieckiej, wielką reklamę, jakiej Polska nie miała od dawna.
Będziemy ten telefon rozwijali o kolejne języki, będziemy rozbudowywali
pewne działania związane z wcześniejszą promocją tych telefonów,
szczególnie na najważniejszych dla nas rynkach, a więc na rynku
niemieckim, skandynawskim i wschodnim. Ale oprócz tego pojawiają się inne
problemy. Wczoraj zapoznaliśmy się ze świetnymi działaniami w dorzeczu
Parsęty. Jednak pojawia się pewna wątpliwość, czy nam chodzi wyłącznie,
chociaż to popieram, o ratowanie środowiska w tamtym regionie i
przygotowanie tego środowiska do możliwości korzystania z turystyki, czy
chodzi nam o stworzenie miejsca do realizacji turystyki. Moje wątpliwości
zostały wczoraj rozwiane, ale rodzi się pytanie, gdzie jest granica
pomiędzy interesem ekologicznym - tworzeniem parków krajobrazowych, parków
narodowych, a interesem turystycznym - możliwościami korzystania z tych
miejsc przez turystów. Niestety w wielu przypadkach turystyka zaczyna być
wypychana przez ekologię i nie ma możliwości racjonalnego, podkreślam:
racjonalnego korzystania przez turystów z danych nam przez naturę
dobrodziejstw. Sprawa kolejna to jakość usług, ponieważ jest to bardzo
istotny element. W hotelarstwie i gastronomii zrobiliśmy w Polsce bardzo
duży postęp. Ale na jakość usług duży wpływ ma informacja turystyczna.
Polska Organizacja Turystyczna przygotowała jednolity system informacji
turystycznej dla całego kraju ze standaryzacją wszystkich punktów
informacji turystycznej, standaryzacją stosowanego wzornictwa i dzisiaj
już mogę poinformować, że również z drogowymi znakami turystycznymi.
Zostały one zapisane w ustawie, ale prawie rok czekaliśmy na
rozporządzenie, które właśnie zostało wydane. System informacji
turystycznej zaczynamy wdrażać od września przy wsparciu samorządów,
regionalnych i lokalnych organizacji turystycznych. System ten działa z
wykorzystaniem najnowszych zdobyczy techniki, czyli systemu internetowego,
wzajemnej wymiany informacji, stworzenia wizerunku i banku produktów
turystycznych, bo to dzisiaj świadczy o jakości. Mamy niezłe wzornictwo
naszych wydawnictw na kraj i na zagranicę. Zdobywamy nawet nagrody na
zagranicznych konkursach, ale tego nadal jest zbyt mało, bo dzisiaj, aby
podjąć działania związane z rozwojem turystyki, musimy zainwestować
poważniejsze pieniądze. Dzisiaj nie da się już promować Polski na zasadach
amatorskich. Dzisiaj mamy już tak poważnych konkurentów w Europie, którzy
tylko czekają na najdrobniejsze potknięcia, aby zabrać nam turystów, że
musimy się zdecydować, czy traktujemy promocję polskiej turystyki
poważnie, czy po amatorsku. Bowiem przeznaczenie 6 mln dolarów na promocję
polskiej turystyki można uznać za lekkie nieporozumienie, jeśli porównamy
się z Czechami, które wydają 30 mln dolarów i Węgrami, które wydają 86 mln
dolarów na promocję turystyki. Eksperci zachodni, którzy zrobili badania
na temat promocji, stwierdzili, że na tego rodzaju działania dla Polski
minimum wynosi 15 mln dolarów. Te liczby znajdują odbicie w "Strategii
rozwoju turystyki polskiej do 2006 r.", niestety, są to tylko zapisy. W
związku z tym kieruję prośbę do Komisji Gospodarki, aby wsparła nasze
działania, wsparła plan promocji, który przedstawiliśmy na poprzednim
posiedzeniu Komisji, aby na realizację tego planu były środki finansowe.
Tak zatem przedstawia się nasza główna filozofia. Wracając do sprawy
uzdrowisk polskich. Rzeczywiście, jest to świetny i poważny polski produkt
turystyczny. Tak się w naszym kraju złożyło, że najczęściej uzdrowisko
utożsamiamy z przedsiębiorstwem państwowym Uzdrowiska Polskie, co jest
chyba lekkim nieporozumieniem w wielu miastach o tym charakterze. Na
szczęście nie dotyczy to Kołobrzegu. Prywatyzacja przedsiębiorstwa
Uzdrowiska Polskie, przy czym ślamazarna prywatyzacja, nie jest
prywatyzacją, o jaką nam by chodziło - obiektów noclegowych, parków
zdrojowych i tego, co dzieje się w sferze sanatoryjnej. Na dzień
dzisiejszy mamy walkę o wodę zdrojową. Z wielkim bólem muszę tu
powiedzieć, że pierwsze sprywatyzowane uzdrowisko - Nałęczów świetnie
rozwija się, jeśli chodzi o pobór wody mineralnej. Natomiast po
prywatyzacji nie można dostrzec najmniejszych ruchów w zakresie
podnoszenia jakości zdekapitalizowanej bazy uzdrowiska. Obecnie powinniśmy
wypracować koncepcję rozwoju uzdrowisk opierającą się na przedsiębiorstwie
Uzdrowiska Polskie, ale w koncepcji tej należy uwzględnić również samorząd
jako instytucję odpowiedzialną za rozwój miasta i infrastrukturę
turystyczną wokół miasta i uzdrowiska. Niewielkie mamy szanse w walce z
uzdrowiskami czeskimi i niemieckimi, jeżeli nie odbudujemy naszej
zdekapitalizowanej bazy. Musimy mieć świadomość, że stan techniczny
uzdrowisk jest niski. Zastanawiajmy się więc, nie jak wypromować, bo to
wiemy, robimy i potrafimy, ale jak ma przebiegać prywatyzacja, jakie są
niezbędne zapisy, żeby woda nie wygrywała z tym, co tak naprawdę ściąga
turystę do tych miejscowości. Najlepiej to widać w Kołobrzegu. Jest to
największe uzdrowisko polskie i to, co zobaczyłem w tym roku tu, w
Kołobrzegu z punktu widzenia kuracjusza, jak to działa na co dzień, napawa
dużym optymizmem, ale tylko dlatego, że władze samorządowe tego miasta
zrozumiały, że to uzdrowisko musi żyć. Dzisiaj już nie wystarcza nocleg,
nie wystarcza dostęp do gastronomii, dzisiaj w takim uzdrowisku życie musi
tętnić od rana do nocy, dając pełną ofertę sportową, rekreacyjną,
kulturalną. I tu, w Kołobrzegu można to dostrzec. Zatem uzdrowiska polskie
należy promować. Ale musimy mieć koncepcję. Wydaje mi się, że byłoby gdyby
Komisja wpisała do dezyderatu, którego przyjęcie zapowiedział pan
przewodniczący, zapis, aby przyjrzeć się systemowi prywatyzacji uzdrowisk
i konkretnym zapisom, związanym z ochroną, podnoszeniem jakości usług
sanatoryjnych i rozwojem infrastruktury tych miejscowości. Wpadł mi w ręce
dokument przygotowany na to posiedzenie, a podpisany przez prezesa
Kołobrzeskiej Izby Gospodarczej Mariana Jagiełkę, dotyczący problemów
lokalnych przedsiębiorców, w którym w IX punkcie zostało zapisane: "Dla
zwiększenia zainteresowania pracowników wypoczynkiem finansowanym z
funduszu socjalnego proponuje się stworzenie bonu
urlopowo-wypoczynkowego...". Informuję więc, że Polska Agencja Rozwoju
Turystyki, która podlega Polskiej Organizacji Turystycznej wypracowała
koncepcję związaną z takim bonem. My to już mamy. Wsparli nas w tym
zakresie ci, którzy to wymyślili w Europie, czyli Francuzi, tam działa to
już od 12 lat. Mamy to przetestowane wspólnie z kolegami węgierskimi,
którzy od 6 lat mają taki bon. Przyglądamy się, jak wprowadzają taki bon
Włosi i Szwajcarzy. Koncepcja została już całkowicie opracowana, zyskała
pozytywną opinię kierownictwa Ministerstwa Gospodarki oraz Ministerstwa
Pracy.
Aktualnie jest rozpatrywana przez Ministerstwo Finansów. Wierzymy, że
przy wsparciu ministra Jacka Piechoty i działaniach pani minister
Małgorzaty Okońskiej-Zaremby uda się bardzo szybko wprowadzić ten dokument
pod obrady Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, by jak najszybciej
trafił do parlamentu. Jesteśmy przygotowani na to, aby w 2003 r. Polski
Bon Turystyczny rozpoczął swoje życie. Muszę dodać, że świadomie używamy
nazwy Polski Bon Turystyczny, ponieważ słowo czek, które występuje w
innych krajach, w Polsce zastrzeżone jest dla obrotu bankowego, a
turystyczny, ponieważ nie chcemy, aby on dotyczył tylko okresu
wakacyjnego. My nie wygramy z krajami basenu Morza Śródziemnego turystyki
letniej, chyba że będzie się powtarzać tegoroczna sytuacja, że u nich
padało, a u nas było upalnie i słonecznie. Tym bonem chcemy walczyć o 50
tygodni dla statystycznego Polaka, o przedłużenie sezonu, bo to jest
szansa, by nasze miejsca wypoczynku nie działały wyłącznie w okresie
urlopowym, ale przez cały rok. Wierzę, że przy wsparciu Komisji Gospodarki
uda się nam szybko przeprowadzić to przedsięwzięcie, ponieważ w czterech
ustawach będziemy musieli dokonać zmian, bez których w sensie prawnym nie
mógłby ten bon turystyczny funkcjonować. Na zakończenie zwracam się do
Komisji Gospodarki o wsparcie planu promocji Polski na 2003 r. w Komisji
Finansów Publicznych i w ostatnich bojach przy zatwierdzaniu budżetu.
Zapewniam, że nasze propozycje i projekty, podkreślam konkretne projekty,
są dobrze przygotowane, a potrzebne pieniądze skromnie wyliczone, co
naszym zdaniem daje dusze szanse na dużą skuteczność promocji Polski nie
tylko zagranicą, ale i wśród Polaków. Przy okazji chcę podziękować władzom
samorządowym województwa zachodniopomorskiego za podejmowane działań na
rzecz turystyki, aczkolwiek patrzę w oczy panu marszałkowi i przypominam
sobie nasze spotkanie na Międzynarodowych Targach Turystycznych ITB w
Berlinie, kiedy to zapytał mnie: "A skąd na to pieniądze brać?". Ten
problem mamy wszyscy. Wierzę jednak, że tego typu działania organizacyjne,
wsparcie oraz zrozumienie, że turystyka to miejsca pracy, że turystyka to
naprawdę wielkie pieniądze, przyniosą wymierne efekty. Wierzę, że już
wkrótce przejdziemy do dyskusji nad tym, w jaki sposób będziemy
realizowali poszczególne etapy programu rozwoju.
Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Wszyscy dostaliśmy piękne
wydawnictwa Polskiej Organizacji Turystycznej traktujące o tych terenach.
Ślicznie wydane, pięknie prezentujące to, co jest szansą dla polskiej
turystyki, a więc to, co może być dodatkową ofertą Polski przebijającą
walory naturalne innych krajów.
Wicemarszałek województwa zachodniopomorskiego Henryk Rupnik :
Mógłbym zacząć od tego, że nadal będę patrzeć w oczy panu Andrzejowi
Kozłowskiemu i nadal będę pytać, skąd wziąć pieniądze na te
przedsięwzięcia, a spotykamy się na wielu targach turystycznych i mimo iż
wykazujemy wiele entuzjazmu w sprawie rozwoju tej dziedziny gospodarki,
jaką jest turystyka, to ciągle odczuwamy niedosyt środków. Nim przejdę do
strategii rozwoju turystyki w regionie, chcę poinformować, że wydawnictwa,
o których pan przewodniczący tak pięknie mówił, za co serdecznie dziękuję,
są wydawnictwami województwa zachodniopomorskiego, a logo POT świadczy o
tym, że promujemy się według strategii przyjętej przez Polską Organizację
Turystyczną. To dobrze, że taka strategia obowiązuje, że jest jeden znak
kojarzący się z Polską. Nasz kraj powinien promować się w sposób
przemyślany, zorganizowany, co właśnie proponuje POT, a my przyjęliśmy z
ogromnym uznaniem. Pan przewodniczący powiedział na wstępie o wyjeździe do
Piły i o rozważaniu Komisji Gospodarki na temat wpływu targów lokalnych na
rozwój przedsiębiorczości. Chcę wzmocnić ten akcent o doświadczenia
naszego województwa. Mógłbym tu wymieniać lokalne inicjatywy targowe w
niewielkich 15-17- tysięcznych miejscowościach takich jak Złocieniec,
Białogard, Stargard Szczeciński. Muszę przyznać, że ten wpływ jest
ewidentny, pomimo że było wielu sceptyków kilka lat temu, kiedy takie
inicjatywy rodziły się. Teraz wątpliwości jest coraz mniej, chociaż należy
przyznać, że nadal się z nimi spotykamy. Mógłbym także powiedzieć o dużym
euroregionalnym przedsięwzięciu Pomorza Zachodniego we współpracy z
Meklemburgią i Skanią w ramach euroregionu Pomerania. W tym roku po raz
kolejny będziemy organizować prezentacje gospodarcze z udziałem partnerów
euroregionalnych oraz Włochów, Ukraińców, Francuzów i Chińczyków, którzy
są bardzo chętni do współpracy gospodarczej z Pomorzem Zachodnim. 17-18
października odbędzie się kolejne wydanie tych prezentacji gospodarczych.
Obejmą one targi, wymianę doświadczeń, kontakty handlowe i konferencje.
Dlaczego chcieliśmy i uznaliśmy za słuszne opracowanie strategii rozwoju
regionu w zakresie turystyki. Ponieważ w strategii rozwoju regionalnego
przyjętej w 2000 r. turystyka zapisana została jako jedna z pięciu
dziedzin gospodarki, która powinna się rozwijać w naszym regionie,
ponieważ ma ku temu określony potencjał. Dlatego jako jeden z trzech
pierwszych strategicznych programów operacyjnych przygotowywana jest
strategia rozwoju regionalnego w zakresie turystyki. Opracowanie strategii
zleciliśmy Polskiej Agencji Rozwoju Turystyki. Bardzo sobie cenimy tego
partnera, ma duże doświadczenie i robi to w sposób skuteczny. Więc takie
opracowanie jest w tej chwili przygotowywane. Dlaczego turystykę uznaliśmy
za jedną z ważnych dziedzin gospodarki? Otóż to statystyka przemawia za
takim rozwiązaniem. Prawie 20% łóżek noclegowych w skali kraju
zlokalizowanych jest na terenie naszego województwa, mamy 4 miejscowości
posiadające status miejscowości uzdrowiskowych. W Połczynie Zdroju mamy
modelową współpracę między kierownictwem uzdrowiska i samorządowcami.
Ja jestem kołobrzeżaninem, przepracowałem ponad dwadzieścia lat w
uzdrowisku kołobrzeskim i wiem, jak ważna jest symbioza czynnika
miastotwórczego, jakim jest Kołobrzeg, z polityką samorządu zmierzającą w
kierunku promowania niezaprzeczalnych walorów miejscowości uzdrowiskowych.
Podobnie jest w Świnoujściu, podobnie jest w Kamieniu Pomorskim. Te
samorządy, które mają wpisane w swojej strategii rozwój uzdrowisk, wiedzą,
że jest to możliwość wydłużenia sezonu turystycznego. Turystyką te
miejscowości stoją także, ale niezaprzeczalnie walory lecznicze,
klimatyczne, kopaliny znajdujące się w tych miejscowościach, wody
mineralne, złoża borowin powinny promować nasz region. Co prawda, woda
stojąca na naszym stole niejako zaprzecza moim słowom, ale proszę mi
wierzyć, że mamy bardzo dobrą wodę mineralną "Perła Bałtyku" i inne.
Dlaczego jeszcze uważamy, że strategia rozwoju turystyki powinna być
opracowana dla Pomorza Zachodniego? Największy potencjał turystyczny
województwa jest związany z pasem nadmorskim, ale i z pojezierzem. Mamy
Stowarzyszenie Gmin Dorzecza Parsęty, które zajmuje się nie tylko promocją
ekologii, czy podnoszeniem jakości środowiska naturalnego w
miejscowościach, przez które ta rzeka płynie, ale także promocją walorów
turystycznych z tym związanych. Naprzeciwko mnie siedzi starosta powiatu
drawskiego pan Wiktor Woś, który będzie jeszcze dzisiaj zabierał głos i
być może powie o wspaniałym projekcie "4 pory roku na Drawie". To druga
rzeka, która łączy aż trzy województwa, kilkadziesiąt gmin. Wykorzystując
tę rzekę, samorządy chcą opracować swoją strategię rozwoju gospodarczego i
turystycznego. Między innymi w strategii rozwoju województwa chcemy
stworzyć wizerunek dynamicznego, atrakcyjnego i różnorodnego turystycznie
regionu z dominującą funkcją turystyki aktywnej i zdrowotnej, tej białej
turystyki. Ze względu na brak naturalnych walorów pozwalających na
przedłużenie sezonu musimy zadbać o rozwój infrastruktury i dodatkowych
atrakcji pozwalających na całoroczne wykorzystanie bazy turystycznej. Mamy
już wiele obiektów o bardzo wysokim standardzie europejskim. Mamy także
wiele walorów i atrakcji przyciągających inwestorów. Chodzi więc o to,
abyśmy znaleźli duże pieniądze na inwestowanie w bazę turystyczną, bo to
są nie tylko alternatywne miejsca pracy, to są rzeczywiste miejsca pracy w
tym województwie, które dotknięte jest 25-procentowym bezrobociem. 16
września odbędzie się przedostatnia sesja sejmiku, na której przyjęty ma
być specjalny program ratunkowy dla województwa. Z projektu tego dokumentu
wynika, że jeszcze przez najbliższe dwa lata regres będzie się pogłębiał w
naszym województwie, bezrobocie będzie rosło. Dlatego należy uruchamiać
wszelkie możliwości, w tym również w turystyce, aby przynajmniej starać
się zahamować tę niekorzystną tendencję. Bardzo istotne znaczenie spełni
proces budowy i rozwoju produktów markowych w województwie w zakresie
turystyki aktywnej i kwalifikowanej, wodnej, rowerowej, w zakresie rozwoju
pól golfowych. Chcemy być województwem golfowym. Jeszcze do niedawna
byliśmy województwem, które miało najwięcej pól golfowych, bo 3. Zaczynają
się pojawiać inwestorzy, którzy chcą inwestować w pola golfowe.
Ktoś mógłby się śmiać z takich pomysłów, ale słyszałem relację ministra
gospodarki na spotkaniu z ministrem gospodarki Meklemburgii, na którym pan
Jacek Piechota opowiadał, że Japończycy interesując się bardzo
możliwościami inwestowania na Pomorzu Zachodnim pytali o wiele różnych
spraw, zadali także pytane, jak daleko są pola golfowe. Poza szkołami
obcojęzycznymi i innymi sprawami pytali właśnie o pola golfowe. Więc
poprzez pola golfowe możemy ściągnąć kapitał dla innych dziedzin
gospodarki w regionie. Mówimy o turystyce uzdrowiskowej i zdrowotnej w
naszym regionie. Jest tu z nami lekarz naczelny uzdrowiska pani Danuta
Adamska-Czepczyńska i pewnie powie nam dzisiaj o walorach uzdrowiskowych
tych miejscowości. One z kolei mogą być przyczynkiem do tego, by ten
region promować. Aby zdobyć status miejscowości uzdrowiskowej, należy
spełnić wiele warunków, z powodu których teraz wszyscy chętnie tu
przyjeżdżają. Ludzie chętnie przyjeżdżają tam, gdzie jest nieskażone
środowisko, bo w takim chcą wypoczywać. Mówimy o turystyce miejskiej i
kulturowej, o konieczności rozwoju szlaków historycznych, szlaków
turystycznych, o wykorzystaniu koncentracji głównych ośrodków
kulturowo-miejskich. O turystyce przygranicznej i morskiej. Jesteśmy
województwem, które ma 22 przejścia graniczne różnego typu. Bliżej nam do
Berlina niż do Warszawy. Chociaż teraz piętą achillesową są przejścia
graniczne i wszyscy parający się turystyką wiedzą, że trzeba te bariery
jak najszybciej likwidować, ponieważ niechętnie przyjeżdża turysta, który
musi czekać na granicy parę godzin, a tym bardziej niechętnie, kiedy musi
pokonywać takie bariery jak niedawna pryszczyca i zablokowane Świnoujście,
jakby pryszczyca nie mogła się przedostać ponad granicami. O turystyce
przygranicznej i morskiej. Mamy wielu armatorów, którzy proponują
turystykę morską, która wywołuje duże zainteresowanie. 1,5 godz. wodolotem
i już się jest na Bornholmie w pięknym krajobrazie fiordów tamtego regionu
Europy. Niezwykle istotne znaczenie dla konkurencyjności poszczególnych
produktów pełnią zadania z zakresu kultury, w tym rozwój oferty
imprezowej. Niestety, w tym zakresie nie mamy ważnych produktów, które
mogłyby promować region, ale poszukujemy ich. Wspieramy rozwój obiektów
bazy noclegowej i gastronomicznej o wysokim standardzie warunkujące
zatrzymanie turysty u nas. Żeby nie była to turystyka tranzytowa. W celu
prawidłowego wdrożenia programu rozwoju należy uwzględnić skuteczną
realizację zadań paraturystycznych, nazwanych na potrzeby programu
zadaniami i działaniami warunkującymi. Jednym za takich zadań jest poprawa
dostępności komunikacyjnej. Trudno nie zauważyć problemów rozwoju
transportu w regionie, ale trudno pogodzić się z faktem, że co rząd, to
zmiana koncepcji sieci dróg szybkiego ruchu i autostrad w Polsce. Tak być
nie może. Już trzy razy koncepcje związane z polityką transportową w
państwie zmieniały się, raz uwzględniając jeden szlaczek narysowany w
regionie, za chwilę pozostawiając ten region jako białą plamę. Tak być nie
może. Jesteśmy w pierwszym etapie czytania programu rozwoju infrastruktury
komunikacyjnej w regionie i nie zgadzamy się z tym, żeby np. drogę nr 11,
6, 10 wykreślić z planu dróg ekspresowych, ponieważ one warunkują rozwój
turystyki, i nie zgadzamy się, aby drogi nr 3 nie kwalifikować do sieci
autostrad. W rozmowach z Ministerstwem Infrastruktury będziemy
zdecydowanie domagać się uwzględnienia potrzeb województwa w zakresie
komunikacji drogowej, kolejowej, lotniczej, udrożnienia Odry.
W bardzo fatalnym stanie ekonomicznym znajduje się jedyny port lotniczy
w Goleniowie, który jest niezbędny dla rozwoju tego regionu. Mógłbym
jeszcze długo mówić na temat problemów związanych z turystyką, ale już na
zakończenie chcę podziękować inicjatorom przyjazdu Komisji Gospodarki do
Kołobrzegu. Kilka tygodni temu odbyła się w tej sali lokalna dyskusja na
temat regionalnych i lokalnych organizacji turystycznych, podczas której
rozmawialiśmy o barierach w funkcjonowaniu i zrzeszaniu się podmiotów
turystycznych. Myślę, że warto zaapelować do posłów o sfinalizowanie prac
nad ustawą o gminach uzdrowiskowych. Sądzę, że stąd, z Kołobrzegu mógłby
wypłynąć sygnał, aby dwunastoletnie prace nad tą ustawą zostały
zakończone. Należy wesprzeć apel Polskiej Organizacji Turystycznej o
dofinansowanie promocji państwa w zakresie turystyki. To nie może być 6
mln dolarów, bo to my właśnie odczuwamy skutki takiej siermiężnej
promocji. My na promocję turystyki zabieramy pieniądze m.in. z dróg. 32%
subwencji drogowej z 2100 km dróg musi być zabrane na promocję regionu, w
tym na promocję gospodarki i turystyki. Nikt nie wie lepiej od nas o
stopniu zdekapitalizowania bazy uzdrowisk, o tym jak duże nakłady są
potrzebne na jej odbudowę, o tym jak bardzo potrzebne jest przyspieszenie
ścieżki prywatyzacyjnej państwowych przedsiębiorstw uzdrowiskowych. Liczę
na państwa pomoc, liczę na państwa wsparcie, na zrozumienie problemów
turystyki jako bardzo znaczącej gałęzi gospodarki dla wielu regionów w
Polce. Myślę, że inicjatywa pana posła Bogdana Błaszczyka, by powołać
specjalny zespół zajmujący się szeroko rozumianą problematyką turystyczną,
już wkrótce przyniesie wymierne korzyści nam wszystkim. Jako samorząd
województwa deklaruję merytoryczne wsparcie prac takiego zespołu.
Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Gwoli wyjaśnienia powiem, że zespół
ten już powstał w Sejmie. Jest to zespół, do którego mogą należeć wszyscy
chętni posłowie z różnych klubów i z różnych komisji. Natomiast w Komisji
Gospodarki działa stała podkomisja do spraw małych i średnich
przedsiębiorstw, w której zakresie działania jest m.in. turystyka. Pan
marszałek zwrócił uwagę na kilka bardzo istotnych czynników dla rozwoju
turystyki, w tym również turystyki uzdrowiskowej, które kuleją w Polsce.
Wszyscy zgadzamy się z uwagami na temat kiepskiego stanu infrastruktury.
Niewątpliwie największym wyzwaniem dla władz samorządowych i państwowych w
Polsce jest poprawianie infrastruktury. Bez lepszej infrastruktury, w tym
sieci komunikacyjnej - zwykłych dróg, ekspresowych, autostrad - trudno
będzie mówić o dobrym rozwoju turystyki. Dotyczy to także komunikacji
lotniczej. Program stworzenia Bałtyckiego Centrum Turystycznego na pewno
też się w tym mieści. Są i mam nadzieję, że w przyszłości będą jeszcze
większe, możliwości pozyskiwania środków na tego rodzaju inwestycje.
Komisja Gospodarki kilka miesięcy temu przygotowała projekt ustawy o
finansowym wspieraniu inwestycji. Ten projekt został przyjęty przez Sejm,
Senat i został podpisany przez prezydenta. Ustawa daje szansę na
pozyskiwanie zarówno przez przedsiębiorców, jak i przez samorząd
terytorialny, przez gminy środków na inwestycje, które mają służyć
rozwojowi. W bieżącym roku w budżecie jest jeszcze niewiele środków na ten
cel, bo około 90 mln złotych. Ustawa jest świeża, weszła w życie w trakcie
roku budżetowego. W przyszłym roku i w latach następnych, mam nadzieję, że
tych środków będzie znacznie więcej i wszystkie gminy, które zechcą
zainwestować w turystykę, a jedną z barier rozwoju turystyki jest
infrastruktura, powinny pamiętać i o tej możliwości. Zarówno władze gminy,
jak i poszczególni przedsiębiorcy mogą zwracać się do ministra gospodarki,
który jest zarządcą tych środków z wnioskami w ramach procedury określonej
przez ustawę o finansowym wspieraniu inwestycji. Pan marszałek zwrócił
uwagą na wodę stojącą na stole. Przez chwilę zastanawiałem się nad tym,
ponieważ byłem przekonany, że tu są bardzo dobre lokalne wody mineralne,
ale zwątpiłem. Pan marszałek jednak zapewnia, że są, więc to bardzo
dobrze.
Dyrektor Uzdrowiska Kołobrzeg Kazimierz Tatur : W moim
wystąpieniu chcę się skoncentrować na turystyce zdrowotnej, na lecznictwie
uzdrowiskowym, bo ten problem jest mi najlepiej znany. Polska jest krajem,
który poszukuje dla siebie proeksportowych form działalności gospodarczej,
gdyż jako społeczeństwo postindustrialne powinniśmy opierać swój postęp
nie na produkcji przenoszonej, a na usługach. W tym znaczeniu polskie
organizacje i podmioty gospodarcze działające w szeroko rozumianej branży
turystycznej powinny skoncentrować się na turystyce wypoczynkowej,
turystyce zdrowotnej, na lecznictwie uzdrowiskowym. Poruszę niektóre
aspekty lecznictwa uzdrowiskowego. W Polsce funkcjonuje 25 spółek
uzdrowiskowych Skarbu Państwa, które powstały na przełomie roku 1998 i
1999 w wyniku komercjalizacji dawnych państwowych przedsiębiorstw
uzdrowiskowych. Jeden podmiot został sprywatyzowany. Proces prywatyzacyjny
został zapoczątkowany wobec kilkunastu spółek. W jakiej rzeczywistości
prawnej funkcjonuje polskie lecznictwo uzdrowiskowe w dniu dzisiejszym?
Mamy polską normę z 1991r., która określa terminologię, klasyfikację i
wymagania ogólne dla podmiotów uzdrowiskowych i mamy niestety przestarzałą
ustawę o lecznictwie uzdrowiskowym z 1966 r. W tym momencie przychylam się
do apelu moich przedmówców, ustawa o lecznictwie uzdrowiskowym jest pilnie
potrzebna. Jest potrzebna, abyśmy przestali się obijać w rzeczywistości z
formalnego punktu widzenia dalekiej od doskonałości. Prywatyzacja z punktu
widzenia właścicielskiego ma spełnić co najmniej cztery podstawowe
założenia strategiczne - dokapitalizowanie spółek i poprawa jakości usług
lecznictwa uzdrowiskowego, zabezpieczenie interesów socjalnych załóg
pracowniczych, osiągnięcie określonych przychodów do budżetu państwa,
zachowanie działalności lecznictwa uzdrowiskowego oraz tożsamości spółek
uzdrowiskowych. Na dzień dzisiejszy w strukturze własnościowej obiektów
uzdrowiskowych spółki uzdrowiskowe, jednoosobowe spółki skarbu państwa
skupiają 48% potencjału. Pozostałe podmioty to ośrodki zakładowe,
branżowe, MSWiA, PKP, MON. Perspektywa wejścia do Unii Europejskiej
powoduje, że wszyscy zajmujący się branżą turystyczną i lecznictwem
uzdrowiskowym przyglądamy się różnym modelom funkcjonowania lecznictwa
uzdrowiskowego. Można powiedzieć z dużym prawdopodobieństwem, że
najbardziej ugruntowany model lecznictwa uzdrowiskowego funkcjonuje w
Niemczech, u naszego najbliższego sąsiada. Tam również obowiązuje
skierowanie od lekarza, czas pobytu - 21 dni, skierowanie pacjent może
otrzymać raz na 4 lata, jeżeli częściej, to kasa chorych zwraca koszty
poniesione przez kuracjusza nie więcej niż w 25%. Jest tam więcej kas, a
negocjacje z nimi odbywają się poprzez związek kas chorych. Taki jest
model niemiecki, a jak jest u nas, wiemy wszyscy. 16 regionalnych kas
chorych i jedna branżowa, co oznacza 17 różnych polityk, 17 różnych ofert
o zawartości od kilku do kilkudziesięciu stron. Niedawno dowiedzieliśmy
się, że zostały opracowane ujednolicone warunki kontraktowania usług na
rok 2003. Moim zdaniem jest to bardzo dobra informacja dla wszystkich
podmiotów uzdrowiskowych. W kontekście zbliżającego się wejścia Polski do
Unii Europejskiej przekonamy się, jakie wzorce przeniesione zostaną na
grunt polskiego lecznictwa uzdrowiskowego.
Czy przeszczepimy te pozytywne elementy, które już są wdrożone,
sprawdzone i funkcjonują od wielu lat, np. z modelu niemieckiego i
wybierzemy to, co najlepsze, czy też całkowicie zrezygnujemy z własnego
modelu lecznictwa uzdrowiskowego. Wszyscy jesteśmy zgodni co do tego, że
warto zwiększyć intensywność promocji naszego polskiego lecznictwa
uzdrowiskowego. Kilka słów o uzdrowisku Kołobrzeg jako miejscowości
uzdrowiskowej i parę informacji na temat podmiotu, którym kieruję od
trzech lat. Kołobrzeg jest jedną z większych miejscowości uzdrowiskowych,
w której funkcjonuje jedna z większych spółek uzdrowiskowych. Szacuje się,
że w okresie czerwiec-lipiec-sierpień, co potwierdzają badania sondażowe,
do Kołobrzegu przyjeżdża od 170 do 260 tys. turystów i kuracjuszy, którzy
pozostawiają w kasie miasta niebagatelne środki finansowe. We wszystkich
rankingach - i w tych oficjalnych i tych mniej oficjalnych - ponad 30%
badanych wybiera Kołobrzeg, a ponad dwadzieścia kilka procent deklaruje,
że chętnie i z przyjemnością wróci do naszego miasta. Problemem jest
dojazd, chociaż na pocieszenie można dodać, że mimo fatalnego stanu
technicznego dróg dojazd jeszcze nie jest najgorszy, ale faktycznie
powinien być zdecydowanie lepszy, nie tylko z punktu widzenia stanu
technicznego dróg, ale i z punktu widzenia czasu dojazdu. Odległość ponad
trzystu kilometrów z Warszawy do Kołobrzegu powinna i musi być pokonywana
przez turystę lub kuracjusza w zdecydowanie krótszym czasie. Kołobrzeg
jest miejscowością, w której skupiona jest jedna z większych, jeżeli nie
największa baza łóżkowa. W samych kwaterach prywatnych funkcjonuje około
8000 łóżek, na polach namiotowych około 300, na campingach 600, a są
jeszcze łóżka w domach pracy twórczej, ośrodkach akademickich i
uniwersyteckich, ośrodkach kolonijnych, młodzieżowych, sanatoryjnych,
pensjonatach i hotelach. W hotelach mamy 1440 łóżek. Uzdrowisko Kołobrzeg
Spółka Akcyjna na dzień dzisiejszy ma bez mała 1100 łóżek, zatrudnia 485
osób. Sezon mamy wydłużony do 12 miesięcy w roku. Nie wyobrażam sobie,
żeby mogło być inaczej. Rok 2001 był rokiem bardzo dobrym, przyjęliśmy
ponad 35 tys. kuracjuszy w lecznictwie zamkniętym i otwartym. Nasze bazy
zabiegowe w dwóch zakładach przyrodoleczniczych i w jednym sanatorium
"Kombatant" wykonały ogółem ponad 800 tys. zabiegów. Mam nadzieję, że ten
rok nie będzie gorszy.
Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Panie dyrektorze, przepraszam, że
wchodzę w słowo. Te statystyki są zapewne bardzo interesujące, ale nie
mówią nam tego, co chcielibyśmy usłyszeć, zwłaszcza w kontekście tematu,
który pan referuje. A więc na przykład - ilu wśród tych osób, które
korzystały z usług leczniczych, było obcokrajowców. Chcielibyśmy się
dowiedzieć, na czym ma polegać oferta, dlaczego uzdrowiska mają być
narodową ofertą turystyczną. Istnieją już programy m.in. przedstawione
przez Polską Organizację Turystyczną, w jaki sposób to zrobić. Pan prezes
Andrzej Kozłowski powiedział, że nie jesteśmy w stanie latem wygrać z
basenem Morza Śródziemnego ze swoją ofertą. Więc chyba Polska powinna mieć
ofertę szerszą, bardziej atrakcyjną, wielokierunkową. Jednym z elementów
oferty dodatkowej, jakiej nie mają albo w ogóle albo nie na takim
poziomie, jak się wydaje, jest turystyka uzdrowiskowa, a więc lecznicza.
Chcemy się dowiedzieć, w czym Polska może właśnie w tej dziedzinie
wygrywać. Czy my mamy jakąś specyfikę, a jeśli nie mamy, to czy mamy
możliwość ją zdobyć. Głównie na ten temat chcemy rozmawiać. Statystyka nie
oddaje istniejącego potencjału.
Dyrektor Kazimierz Tatur : Polskie lecznictwo uzdrowiskowe to
przede wszystkim dobre jakościowo usługi medyczne świadczone na bazie
kopalin naturalnych, wód mineralnych, solanek, zabiegów borowinowych. I to
jest specjalność uzdrowiska Kołobrzeg. Doskonale wykształcony personel
medyczny, który świadczy usługi medyczne na wysokim poziomie. Również
struktura leczonych schorzeń w naszym uzdrowisku - rehabilitacja w
szerokim znaczeniu, schorzenia przemiany materii, schorzenia
kardiologiczne dla dorosłych i dla dzieci. Nie jestem lekarzem, ale to są
te trzy podstawowe epidemie, które tępią nas jako społeczeństwo,
utrudniają nam życie. Lecznictwo uzdrowiskowe to również stabilizacja, a w
przyszłości zwiększenie liczby miejsc pracy. Myślę, że jest to proces
nieuchronny, a na pewno tak się stanie w Kołobrzegu. Każdych 3-4
kuracjuszy przynosi jedno nowe miejsce pracy. I to jest zasada, która
sprawdza się we wszystkich uzdrowiskach. Lecznictwo uzdrowiskowe może być
bodźcem do rozwoju całych miejscowości i regionów. W lecznictwie
uzdrowiskowym przy stosunkowo niewysokich nakładach inwestycyjnych w
zakresie dobrej bazy hotelowej, wysokiej jakości usług medycznych na bazie
surowców naturalnych istnieje szansa stworzenia narodowego produktu
turystycznego. Lecznictwo uzdrowiskowe to również szansa wyhamowania
procesu starzenia się lokalnej społeczności. Na przykładzie Kołobrzegu
można stwierdzić, że zaczyna brakować młodych ludzi do pracy. Młodzi
ludzie, ludzie aktywni zawodowo w poszukiwaniu pracy opuszczają miasto.
Wszystkie przesłanki, o których mówiłem wcześniej, powinny zahamować
proces migracji. Jednak aby to wszystko osiągnąć, musi się zmienić
polityka państwa. Z roku na rok, a rokiem bazowym jest 1998 r., maleją
nakłady na lecznictwo uzdrowiskowe z 4% w 1998 r. do 0,94% w tym roku.
Prognozy na rok 2003 - nakłady - 1,2% - nie więcej niż 4% PKB.
Systematycznie zmniejsza się ilość miejsc sanatoryjnych. Jest to efekt
stosowania limitów administracyjnych przez regionalne kasy chorych. I
najważniejsza sprawa - opodatkowanie usług turystycznych 22-procentowym
podatkiem VAT. To są te trzy elementy, które przeszkadzają rozwojowi
turystyki uzdrowiskowej, lecznictwu uzdrowiskowemu.
Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : W dyskusji zapewne będzie wiele
pytań do przedstawicieli Uzdrowiska Kołobrzeg i poszczególnych sanatoriów,
bo wiem, że takie pytania nasuwały się już wczoraj.
Starosta powiatu drawskiego Wiktor Woś : Temat, który mam
referować, jest bardzo obszerny, więc skupię się tylko na jego części,
która z punktu widzenia wieloletniego samorządowca może być pewną
refleksją, pewnym spostrzeżeniem i pewną sugestią. Dla takich terenów jak
Pojezierze Drawskie nie ma alternatywy. Trzeba zrobić wszystko, aby
zdyskontować to, czym natura hojnie obdarzyła naszą przyrodę. Mapa
bezrobocia rzeczywiście pokrywa się z pięknymi rejonami naszego kraju i
dlatego koniecznie należy zamienić piękno przyrody na konkretne miejsca
pracy, na aktywność gospodarczą, turystyczną. Należy jednak robić to
wszystko w zgodzie z tą przyrodą, aby nie wylać dziecka z kąpielą. Mam na
uwadze konieczność zapobiegania degradacji środowiska naturalnego nie
tylko w wyniku rozwoju turystyki, ale i całej działalności gospodarczej
człowieka. To zresztą doprowadziło do powstania koncepcji rozwoju
ekologicznego, natomiast w odniesieniu do turystyki koncepcja ta została
poszerzona i uzupełniona o integrację ruchu turystycznego ze społecznością
lokalną oraz życiem społeczno-gospodarczym regionów, w których ta
turystyka się odbywa. Doprowadziło to do powstania takiego pojęcia jak
koncepcja turystyki zrównoważonej. W koncepcji tej celem jest
zintegrowanie działalności turystycznej z celami ochrony przyrody, jak
również kształtowaniem nowych postaw i zachowań turystów oraz
organizatorów ruchu turystycznego. Obejmuje ona następujące zasady -
rozwój turystyki powinien być dostosowany do rodzaju i jakości zasobów
środowiska przyrodniczego i nie może przyczyniać się do jej degradacji;
miejscowa ludność powinna partycypować we wszystkich przedsięwzięciach
związanych z turystyką, a podejmowanych na zamieszkałych przez nią
terenach; oferta turystyczna powinna opierać się na miejscowych zasobach
naturalnych ludzkich i materialnych, powinna realizować obiekty
niewielkie, dostosowane skalą do otoczenia; rozwój turystyki powinien być
zintegrowany z miejscowym rozwojem gospodarczym oraz korzystnym etycznie,
społecznie i ekonomicznie dla miejscowej ludności. W konsekwencji prowadzi
to do wzrostu satysfakcji odwiedzającego przy zagwarantowaniu rozwoju
ekonomicznego tych obszarów, ochrony środowiska i jakości życia
społeczności lokalnej. Tyle tytułem krótkiego wstępu. A teraz przejdę do
tematu. Uwarunkowania mogą być stymulujące, ale mogą być również
ograniczające. Paradoks polega na tym, że bardzo często to samo
uwarunkowanie występuje raz jako czynnik pozytywny, a innym razem jako
czynnik negatywny. Przykładem może być Drawski Park Krajobrazowy, który
zajmuje znaczny obszar Pojezierza Drawskiego, gdzie pewne uwarunkowania
działają na korzyść, bo zachowują naturalne wartości przyrodnicze, z
drugiej zaś działają na minus, ponieważ uniemożliwiają rozwój gospodarczy
i turystyczny. Muszę tu powiedzieć o braku dokumentów regulujących
funkcjonowanie parków narodowych, myślę o planach ochrony przyrody.
Niestety, nie opracowuje się takich planów, ponieważ brakuje na to
pieniędzy, a dokument ten jest podstawą do tego, aby określić, co i w
którym miejscu na terenie parku wolno, mówię o strefowaniu, o zasadach
pobytu, tak by wartości naturalnych nie utracić. Co więcej, zgodnie z
ustawą o planowaniu przestrzennym plan ochrony przyrody jest aktem
nadrzędnym w stosunku do planów gmin. Więc gminy planując swój rozwój
muszą wiedzieć, jakiego typu ograniczenia na obszarach chronionych będą
występować.
Niestety, na dzisiaj tego nie ma. Uwarunkowania finansowe. Mizeria
finansowa dotyka wszystkich i pewnie należałoby wiedzieć, jak to się
będzie rozwijać w przyszłości. Mam na uwadze brak ustawy o dochodach
jednostek samorządu terytorialnego. Być może to nie dotyczy wszystkich ,
ale dla samorządowców brak wiedzy zawartej w tej ustawie jest naprawdę
bardzo wielką stratą. Inwestycje turystyczne wymagają bowiem wieloletniego
planowania, szczególnie w zakresie infrastruktury. Brak znajomości
dochodów w latach następnych, a słyszę, że przyjęcie tej ustawy przesunie
się na rok następny, powoduje to, że trudno planować swoje zamierzenia
również w zakresie rozwoju turystyki. Istotnym uwarunkowaniem jest stan
infrastruktury technicznej, a więc gospodarka wodno-ściekowa i drogi. Przy
okazji pozwolę sobie na taką refleksję. Drogi stają się coraz bardziej
trudne i niebezpieczne. W kontekście tego słyszymy o planach likwidacji
niektórych połączeń kolejowych. PKP potrafią tylko jedno - mówią, że nie
ma klientów i zamykają kolejne trasy. Nie poszukują żadnych innych
rozwiązań. Kiedyś przewoziło się samochody koleją, platformami.
Niekoniecznie trzeba samochodem jechać docelowo do tego miejsca, do
którego się zdąża. Można spać w przedziale, a na miejscu skorzystać z
samochodu, który zjeżdża z platformy. Jest wiele różnych możliwości, ale
dla PKP najprostszym rozwiązaniem jest likwidacja połączeń, co w naszych
warunkach jest nie do przyjęcia. Wracamy tu znowu do braku ustawy o
dochodach jednostek samorządu terytorialnego. Dobrze byłoby, gdyby ustawa
ta dała możliwość podatnikom udziału w dochodach chociażby powiatu.
Dzisiaj samorząd mojego szczebla finansowany jest wyłącznie z subwencji i
dotacji, a więc nie ma żadnych ruchów finansowych. Turystyka na naszym
obszarze traktowana powinna być nie jako panaceum, ale jako ta forma
aktywizacji gospodarczej, która może stworzyć stosunkowo tanie miejsca
pracy. Na dzisiaj samorządy terytorialne to najbardziej realny partner w
tworzeniu warunków dla rozwoju ruchu turystycznego. Partner, który potrafi
zintegrować wokół siebie podmioty, instytucje, pozarządowe również, firmy,
ludzi. To również partner niejako z konieczności, ponieważ na dzisiaj nie
udało się uruchomić lokalnych organizacji turystycznych, w których
pokładano tak wielką nadzieję, ponieważ to one miały integrować samorządy
i usługodawców, a ja dodałbym jeszcze pozarządowe organizacje społeczne, a
więc tych wszystkich, którzy ze słowem turystyka identyfikują się bardzo
mocno i którzy chcą działać na rzecz rozwoju turystyki lokalnej. Niestety,
nie ma LOT, jak i nie ma innych organizacji gospodarczych. Sądzę, że
nadszedł już czas, by rozstrzygnąć, jak te podmioty turystyczne rozumiane
jako gospodarcze powinny funkcjonować. Osobiście uważam, że uczestnictwo w
organizacjach gospodarczych powinno być obowiązkowe, w tym również
turystycznych, zapewne z korzyścią dla tych podmiotów. Bo lobbing i
finanse będą silniejsze i większe. Na dzisiaj jest to sprawa
dobrowolności. To jest ta przestrzeń, którą należałoby zabudować czymś
bardziej konkretnym, ponieważ brakuje partnera, który mógłby podchodzić
kompleksowo do zagadnień związanych z turystyką na poziomie lokalnym.
Wiele ciepłych słów powiedziano dzisiaj pod adresem Związku Gmin
Dorzecza Parsęty. Muszę powiedzieć, że w województwie zachodniopomorskim
istnieje drugie takie stowarzyszenie - Stowarzyszenie Gmin i Powiatów
Pojezierza Drawskiego, które skupia 13 gmin, 4 powiaty, działa od 8 lat i
ma wiele osiągnięć w wypełnianiu tej białej przestrzeni niezabudowanej
innymi strukturami oraz w aktywizowaniu lokalnych podmiotów w zakresie
rozwoju turystyki. Mogę wyrazić tylko żal, że nie spotykamy się na
pojezierzu, gdzie zapewne łatwiej byłoby pokazać nasze sukcesy, a naprawdę
mamy czym się pochwalić. Powiem tylko, że stowarzyszenie przechodzi z fazy
promocyjnej, wystawienniczej, publikacyjnej do fazy materialnej, czyli do
realizacji inwestycji infrastrukturalnych. Jedną z nich jest przejęcie 2
mln euro z programu PHARE 2002 "Spójność społeczno-gospodarcza", gdzie
poprzez poprawę infrastruktury technicznej, konkretnie gospodarki
wodno-ściekowej, planujemy uaktywnić turystycznie teren przede wszystkim
poprzez agroturystykę, poprzez kwalifikowane formy turystyki, poprzez
pensjonaty. Tego typu formy są dla naszego obszaru jak najbardziej
pożądane. Pan marszałek wspomniał o programie, w którym dość aktywnie
uczestniczy. Planujemy zawiązanie nowej organizacji, która grupowałaby
wszystkich partnerów społecznych, a przede wszystkim samorządy położone
wzdłuż rzeki Drawy liczącej sobie bez mała 200 km długości, którą prowadzi
piękny szlak księdza Karola Wojtyły, którym pływał i o którym często
wspomina i który to produkt zamierzamy wykreować jako produkt markowy.
Jesteśmy już po bardzo trudnej fazie rozmów integracyjnych z samorządami,
w których świadomość rangi turystyki nie wszędzie jest jednakowa. Ale
trzeba przyznać, że jest to kilka województw, kilka powiatów, kilkanaście
gmin. Jest w tej chwili wola polityczna, by to zadanie razem realizować.
Sądzę, że będzie to hit, będzie to można doskonale zdyskontować. Wspomnę o
oddanym w zeszłym tygodniu prawie 200-kilometrowym szlaku konnym z Białego
Boru do Łobza ze stanicami i stajniami. W realizacji tego projektu
uczestniczyło wielu partnerów, m.in. gminy i Lasy Państwowe. Bardzo wielu
partnerów, a udało się to zrobić. To też na pewno będzie hit, który w
najbliższym czasie trzeba będzie mocno wypromować. Wreszcie wspomnę o
produktach markowych, które na poziomie lokalnym próbuje się wykreować -
miód drawieński. Produkt ten z samej nazwy jest przyjazny, a jeżeli
jeszcze powstaje w takim przyjaznym otoczeniu, jakim jest czyste
Pojezierze Drawskie z czystymi wodami, czystym powietrzem i lasami, to
siłą rzeczy staje się dużo bardziej poszukiwany. Obecnie prowadzona jest
szeroka kampania na rzecz tego produktu, by pomóc naszym lokalnym
producentom miodu, którzy przegrywają rywalizację z tanim miodem chińskim,
z miodem z zanieczyszczonych obszarów. Tamten jest rzeczywiście bardzo
tani, ale jakościowo bardzo odbiega od naszego. Jednocześnie jest to
doskonały markowy produkt turystyczny, który już przyciąga i będzie
przyciągał tych, którzy chcą spędzić czas w czystym środowisku. Naszym
największym problemem jest odpowiedź na pytanie, jakie mamy podjąć
działania, by wydłużyć sezon. Żeby nie ograniczał się do dwóch wakacyjnych
miesięcy, by chociaż zahaczał o dwa sąsiadujące.
To się pomału udaje osiągnąć, turystyka weekendowa w maju i w czerwcu,
po wakacjach takie formy turystyki kwalifikowanej jak grzyby i myślistwo.
I to jest nasz atut, turystyka kwalifikowana, która ma to do siebie, że
nie jest związana ze słońcem, z leżeniem na plaży, która daje możliwość
aktywnego wypoczynku, wyjścia na zewnątrz, kontemplowania przyrody,
krajobrazu. W tym kierunku podejmują działania wszyscy członkowie
stowarzyszenia, natomiast granicą jak wszędzie są finanse. Infrastruktura
jest bardzo droga, ale wśród nas jest już ta świadomość, że bez wyłożenia,
czasami bez zadłużenia się nie będzie dalszych efektów. Potwierdzam więc
tu wolę i determinację samorządów, które mają świadomość, że turystyka,
przynajmniej dla naszych obszarów, jest jedyną chyba szansą rozwoju i
powinniśmy ją skutecznie wykorzystać.
Poseł Władysław Stępień /SLD/ : W związku z tym, że jest to
druga część posiedzenia Komisji Gospodarki, tym razem na wyjazdowym
posiedzeniu w jakże urokliwych miejscach ziemi kołobrzeskiej, Ustronia
Morskiego i innych miejscowości, które mieliśmy okazję zobaczyć, chcę się
odnieść do projektu dokumentu, który na zakończenie posiedzenia Komisja ma
zamiar przyjąć w sprawie nowej jakości polityki wobec potrzeb rozwoju
polskiej turystyki, która, jak oświadczają zgodnie przedstawiciele rządu i
organizacji turystycznych, przynosi coraz mniejsze dochody. A przecież był
czas, kiedy wydawało się, że turystyka będzie naszym narodowym interesem.
I na tę ścieżkę należałoby powrócić. Popierając zawarte w projekcie
dezyderatu zapisy, chcę się przyłączyć do podziękowań organizatorom, że tu
na tej pięknej ziemi obradujemy i dlatego proponuję, aby już w pierwszym
zdaniu wnieść następującą poprawkę: "Komisja Gospodarki na posiedzeniu w
dniu 27 sierpnia w Warszawie i 6 września 2002 r. na posiedzeniu
wyjazdowym w Kołobrzegu...", zależy mi na tym, żeby tak zostało zapisane,
bo to właśnie tutaj powstaje ten dokument. Proponuję również, aby w
dezyderacie uwypuklić, jak wielki jest problem, jeśli chodzi o sprawę
zmniejszenia dochodów z turystyki. Rozmawiałem z panią dyrektor, która
wstępnie wyraziła zgodę, aby w dezyderacie znalazła się kwota, o ile
miliardów złotych spadły dochody z turystyki. Aby każda osoba, do której
trafi ten dokument, wiedziała, że jest to poważny problem polskiej
gospodarki. Proponuję zapisać to w sposób następujący: "W ocenie posłów
niezbędne są zdecydowane działania w celu powstrzymania obecnych
niekorzystnych tendencji w turystyce, w tym przede wszystkim utrzymującego
się od kilku lat znacznego spadku przyjazdów turystycznych do polski i
zmniejszania się uczestnictwa Polaków w turystyce krajowej i wypoczynku,
co spowodowało zmniejszenie dochodów tej branży o ponad 2 mld złotych".
Korzystając z okazji, chcę życzyć wszystkim organizacjom samorządowym,
które realizują bądź przygotowują się do realizacji potężnych
przedsięwzięć, a szczególnie do przedsięwzięcia, z którym zapoznano nas
wczoraj, o wartości 1 miliarda złotych - chodzi o zagospodarowanie
lotniska i wielkich obszarów na terenie gminy Ustronie Morskie i Kołobrzeg
- aby ich zamiary uwieńczone zostały sukcesem. A to nie będzie taka łatwa
sprawa przy tak wielkim organizmie gospodarczym, który powstaje, i przy
tak wielkich środkach, które są niezbędne do wydania. Dlatego też uważam,
że nasza Komisja powinna wspólnie z panem wojewodą i z panem marszałkiem
objąć patronat nad tą inwestycją, ponieważ jej powodzenie może spowodować,
że również powiodą się tego typu inwestycje w wielu innych bardzo
atrakcyjnych turystycznie miejscach Polski. Jest to potężna inwestycja,
jeżeli chodzi o wydatkowanie środków finansowych, myślę, że w większości
zagranicznych - duńskich, europejskich, ale myślę, że nie obejdzie się bez
wysiłku finansowego polskich organizacji lokalnych, tych którzy
zainteresowani są tym dużym przedsięwzięciem. To uatrakcyjni region w
sposób bezdyskusyjny. W związku z tym, że zbliżamy się do zapoznania się z
projektem budżetu państwa na rok 2003, chcę, aby pani dyrektor Małgorzata
Mika-Bryska odpowiedziała, jakie są możliwości w budżecie państwa na rok
przyszły, aby można było zwiększyć finansowanie promocji turystyki
polskiej, biorąc pod uwagę, że wszyscy posłowie koalicji i opozycji mają
świadomość, jak dramatyczny był budżet tegoroczny, o ile ze względu na
wielką dziurę budżetową resorty musiały korygować swoje wydatki; to były
ogromne cięcia i lepiej, żeby się to już nigdy nie powtórzyło.
Jakie są możliwości na rok przyszły i czy wydatkowanie środków na
turystykę jest planem wieloletnim, biorąc pod uwagę, że rząd opracował
strategię rozwoju do 2006 r.? Czy możemy liczyć, że już przedłożenie
rządowe będzie przewidywało wzrost nakładów, czy też Komisja i wszyscy
zapaleńcy pod wodzą pana posła Bogdana Błaszczyka, którzy chcą się
zajmować turystyką i promować ją, będą musieli starać się przekonywać
Komisję Finansów Publicznych, jak również w głosowaniach nad budżetem
państwa w Sejmie i Senacie szukać sojuszników do zwiększania środków? I
pytanie drugie, które w zasadzie powinienem zadać ministrowi skarbu
państwa, ale zapytam dzisiaj panią: jak wygląda współpraca resortu
gospodarki, jako resortu wiodącego, z resortem skarbu państwa w kwestii
przygotowań do prywatyzacji tego potencjału, jaki mamy w polskiej
turystyce, w polskich uzdrowiskach, w tych wszystkich kurortach, które
mogą rywalizować z renomowanymi ośrodkami na całym świecie? Czy w tej
współpracy macie na uwadze nie tylko to, na czym można w uzdrowiskach
zrobić dobry interes, ale również to, czy przy przekształceniach
własnościowych baza, która jest, może liczyć na poprawę standardu, jakości
a my możemy liczyć na to, że nie zostanie zmarnowana?
Poseł Bronisław Dankowski /SLD/ : Dobrze się stało, że wyjazdowe
posiedzenie Komisji odbywa się w tym przepięknym uzdrowisku. Jak sądzę
posłowie zbyt słabo znają tematykę turystyki uzdrowiskowej, a dzięki temu,
że przyjechaliśmy do Kołobrzegu, będziemy mogli zapoznać się z nią lepiej.
Ja pracuję w Komisji Gospodarki oraz w Komisji Skarbu Państwa. Ponieważ
został wywołany temat - prywatyzacja uzdrowisk, ustosunkuję się jako
członek Komisji Skarbu Państwa do tego problemu. Pozwolę sobie nie zgodzić
się z moimi przedmówcami w kwestii prywatyzacji uzdrowisk. Przykład
Nałęczowa, w którym Komisja Skarbu Państwa odbyła swoje wyjazdowe
posiedzenie, pokazuje, w jakim kierunku prywatyzacja może pójść, czyli
wykupienia tylko źródeł wody mineralnej, a nie zabezpieczenia leczenia,
podstawowej opieki medycznej czy pooperacyjnej uzdrowiskowej dla polskich
i zagranicznych pacjentów. Dlatego najpierw należy sobie postawić pytanie,
w jakim kierunku ma pójść prywatyzacja. Na jakich zasadach się odbywać -
kapitałowej, udziałowej czy z udziałem większościowym Skarbu Państwa. Po
spotkaniu Komisji Skarbu Państwa w Nałęczowie odnoszę wrażenie, że
ponieważ w najbliższym czasie Komisja Skarbu Państwa będzie miała
posiedzenie poświęcone tematowi prywatyzacji i jej kierunków uzdrowisk
polskich, dobrze byłoby, aby odbyło się wspólne posiedzenie Komisji Skarbu
Państwa i Komisji Gospodarki z udziałem przedstawicieli 25 polskich
uzdrowisk. I to oni właśnie powinni się wypowiedzieć, w jakim kierunku
powinna pójść prywatyzacja uzdrowisk. Z tego co wiem, większość uzdrowisk
ma już swoje wizje procesu prywatyzacyjnego, częściowo z większościowym
udziałem Skarbu Państwa, nie tylko na zasadach wykupienia, czego
przykładem jest właśnie Nałęczów. Francuzi chwalą się, że interes dobrze
idzie, ale wiemy, że dobrze sprzedaje się woda mineralna. Przykładem
dobrze funkcjonującego uzdrowiska jest Świnoujście, które na dzień
dzisiejszy osiąga dodatnie saldo, a nawet wybudowało wiele nowych obiektów
zabiegowych, którymi można się chwalić w kraju i zagranicą. Przed
posiedzeniem Komisji Skarbu Państwa jako osoba prywatna chciałem się
przekonać, jak funkcjonują uzdrowiska, więc odwiedziłem Świnoujście i
Krynicę Górską, stąd moje informacje. Gdyby Ministerstwo Skarbu Państwa
kilka lat wcześniej pomogło Krynicy Górskiej, nieużyteczne obiekty
sprzedało lub przekazało innym podmiotom, to i tamto uzdrowisko mogłoby
sobie dać radę w dzisiejszych warunkach. Istnieje projekt przedstawicieli
uzdrowisk polskich, aby utworzyć spółkę Uzdrowiska Polskie, której
udziałowcami zostałoby 25 podmiotów. Nie weszłyby do spółki obiekty
branżowe, zakładowe i inne, które już funkcjonują, tylko te z udziałem
Skarbu Państwa. Uważam, że lekarstwem nie jest prywatyzacja na wzór
Nałęczowa, bo gdyby tak miało być, to w głosowaniu będę przeciwko takiej
prywatyzacji. Bardziej prawidłowym kierunkiem wydaje się prywatyzacja z
większościowym udziałem Skarbu Państwa, co pozwoli dokapitalizować taką
spółkę i wykorzystać istniejący już majątek. W sprawie dezyderatu nie będę
się powtarzał, bowiem pan poseł Władysław Stępień już zgłosił poprawki,
które chciałem zaproponować.
To chyba dobrze, że mieliśmy te same odczucia, że należy uwypuklić
skalę problemu.
Prezes Zachodniopomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej
Janusz Stanek : Ponieważ wiele wątków z przygotowanego przeze
mnie wystąpienia zostało już omówionych, ograniczę się do kilku informacji
o Zachodniopomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej. Organizacji,
która powstała na bazie tej samej ustawy, na podstawie której powstała
Polska Organizacja Turystyczna. Naszą Zachodniopomorską Regionalną
Organizację Turystyczną powołaliśmy 20 grudnia 2000 r. z inicjatywy Urzędu
Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego. Tworzy ją 12
stowarzyszeń, 10 gmin województwa oraz samo województwo
zachodniopomorskie, które zadeklarowało chęć stworzenia ROT jako związku
stowarzyszeń. Ta forma prawna umożliwia udział w pracach organizacji
zarówno osobom fizycznym, jak i osobom prawnym i jednocześnie stwarza
możliwość ubiegania się o środki pomocowe. Podstawowym celem, jaki sobie
postawiliśmy, jest kreowanie wizerunku województwa zachodniopomorskiego
jako regionu atrakcyjnego turystycznie. Dlaczego - o tym mówił pan
marszałek, co mamy do zaoferowania, też zostało przedstawione. Poza dobrze
wypromowanym wypoczynkiem nad morzem, mamy obszary pojezierne,
agroturystykę, turystykę uzdrowiskową, turystykę golfową. Zajmujemy się
regionalnym systemem informacji turystycznej oraz imprezami targowymi
krajowymi i zagranicznymi. W strategii rozwoju województwa
zachodniopomorskiego oraz w regionalnym programie operacyjnym
Zachodniopomorska Regionalna Organizacja Turystyczna postrzegana jest jako
organizacja wiodąca w pozyskiwaniu środków i koordynowaniu działań
promocyjnych. Samorząd województwa wspiera tworzenie naszych struktur i
zdecydowanie działa na rzecz rozwoju ZROT. Już w tym roku przejęliśmy
całość organizacji prezentacji województwa zachodniopomorskiego na
imprezach targowych krajowych i zagranicznych, a w dalszej kolejności
czeka nas przejęcie wszelkich zadań łączących się z bezpośrednią
realizacją programu rozwoju turystyki. Dzięki środkom uzyskanym z
Ministerstwa Gospodarki i Urzędu Marszałkowskiego przy dużym naszym
udziale Polska Agencja Rozwoju Turystyki opracowuje program rozwoju
turystyki w województwie zachodniopomorskim na lata 2002-2006. Program ten
jest na ukończeniu i być może jeszcze w tej kadencji, na ostatniej sesji
październikowej Sejmik Województwa Zachodniopomorskiego przyjmie ten
dokument. Dzięki naszym aktywnym zabiegom udało się nam przekonać do idei
ZROT obok samorządów lokalnych i stowarzyszeń turystycznych także podmioty
komercyjne. Dzisiaj ZROT liczy już 39 członków. Jednak pewien kredyt
zaufania, jakim nas obdarzono, został wyczerpany. Dlatego dla dalszego
wzrostu liczby członków potrzebne są wymierne efekty naszej działalności.
Samo organizowanie prezentacji województwa na targach to tylko środek, a
nie cel naszego działania. Nasze zainteresowania idą znacznie dalej. Tylko
przez rozwijanie produktów turystycznych, przez wspieranie wszelkich
inicjatyw zmierzających do umiejscowienia w naszym województwie inwestycji
turystycznych możemy zaktywizować branżę turystyczną, doprowadzić do
powstawania nowych podmiotów gospodarczych działających na rzecz
turystyki.
Dlatego wspólnie z naszymi partnerami złożyliśmy wnioski o środki
pomocowe, którymi dysponuje euroregion Pomerania. Pierwszy z nich -
Internetowa Sieć Informacji Turystycznej ma pomóc w wykorzystaniu
nowoczesnego instrumentu, jakim jest Internet dla promocji naszego
województwa, jego produktów turystycznych, lokalnych atrakcji i bazy
hotelowej. Drugi wniosek to analiza stanu możliwości powstawania sieci pól
golfowych w województwie zachodniopomorskim. Popularny u naszych
najbliższych sąsiadów - w Niemczech i Szwecji - sport ma na terenie
naszego województwie wspaniałe warunki do rozwoju, nie tylko dzięki
urozmaiconemu ukształtowaniu terenu, ale także dzięki bliskiemu położeniu
w stosunku do tych sąsiadów. Trzeci wniosek, jaki złożyliśmy, to promocja
aktywnej turystyki w euroregionie Pomerania. Osobnym rozdziałem naszej
działalności jest współpraca z najbogatszym samorządem województwa, jakim
jest bez wątpienia samorząd Szczecina. Jesteśmy w okresie przekonywania
się wzajemnie do siebie i do swoich idei. Ale już dzisiaj odnieśliśmy
pewne sukcesy. Takim sukcesem może być to, że przekonaliśmy zarząd
Szczecina, iż należy wzmocnić zaplecze turystyczno-transporotwe miasta.
Dziś stolica województwa, prawie półmilionowe miasto nie ma żadnego
parkingu dla autokarów turystycznych, nie ma miejsca, gdzie bezpiecznie
można wysadzić grupę, umyć autobus czy kupić pamiątki. Mamy nadzieję, że w
niedługim czasie problem ten rozwiążemy. Rozwiązaniem będzie autokarowy
terminal turystyczny, który obok funkcji typowego dworca autobusowego z
przystankami, kasami i poczekalniami będzie zapleczem technicznym dla
autokarów z parkingiem, stacją benzynową, myjnią, warsztatem, ale także
miejscem rekreacji z restauracją, hotelem, basenem i sklepami. To nie
tylko praca dla ludzi, ale przede wszystkim zaproszenie do Szczecina dla
wielu grup tranzytowych, które przejeżdżają obok nas ze wschodu na zachód
i z zachodu na wschód. W okresie letnim przez Szczecin przepływa
kilkadziesiąt jachtów dziennie, głównie niemieckich. Dla berlińczyków
trasa przez Szczecin jest najkrótszą drogą na Zalew Szczeciński i dalej na
Bałtyk. Od lat nie potrafiliśmy tego wykorzystać, dlatego za duży sukces
należy uznać wybudowanie w tym roku na Wałach Chrobrego portu jachtowego -
mariny, bez którego trudno sobie w świecie wyobrazić nadmorskie miasto.
Wreszcie udało się i dołożymy wszelkich starań, aby nie był to jedynie
przedwyborczy zryw, żeby w latach następnych marinę rozbudowywano. Staramy
się przekonać władze Szczecina, aby oddały w zarząd ZROT teren, na którym
oprócz przystani dla 40 jachtów będzie można postawić niezbędne dla
jachtingu zaplecze. Z tej działalności gospodarczej pragniemy uzyskiwać
środki na wkład własny niezbędny do uzyskiwania środków pomocowych, a w
przyszłości strukturalnych. Pomysłów dla województwa mamy więcej, z
oczywistych względów nie wymienię wszystkich, może tylko jeszcze jeden -
budowanie obiektów turystycznych w oparciu o bardzo szerokie możliwości
uprawiania turystyki aktywnej. Znajdujemy się pod szczególną presją
naszych zachodnich sąsiadów w sprawie wytyczania tras rowerowych, tak aby
były one kontynuacją tras przebiegających po drugiej stronie granicy. Jak
wynika z moich obserwacji, problematyka ta znajduje bardzo podatny grunt w
większości samorządów lokalnych.
I na zakończenie chyba najważniejsza sprawa - ustawa o POT, na bazie
której powstają ROT i LOT nie określa sposobu ich finansowania. Aby
regionalna organizacja turystyczna była rzeczywistym partnerem dla
samorządów, musi mieć zapewniony sposób finansowania swojej działalności.
Dzisiaj 2/3 budżetu ZROT stanowią dotacje Urzędu Marszałkowskiego i to, że
ZROT powstał jest wyrazem woli marszałka województwa i sektora
turystycznego. Jak będzie w roku przyszłym, nie wiemy. Możemy zająć się
prowadzeniem działalności gospodarczej, ale jest tu pewne
niebezpieczeństwo, gdyż w pewnym momencie możemy stać się konkurencją dla
własnych członków, co mogłoby doprowadzić do rozbicia z takim trudem
zintegrowanego środowiska. Dlatego myślę, że dobrym pomysłem byłoby
systemowe zapewnienie finansowania struktur ROT. Dziś ZROT korzysta z
uprzejmości Urzędu Marszałkowskiego, ale nie stać nas nawet na wynajęcie
samodzielnego pomieszczenia i finansowanie działalności organizacji. Nie
ma rozwoju turystyki bez promocji, o czym mówili wszyscy, ale tylko
niektórzy podkreślali, że nie ma promocji bez pieniędzy.
Były dyrektor Lokalnej Organizacji Turystycznej Mirosław Szczeglik
: W Polsce działa już kilkadziesiąt Lokalnych Organizacji
Turystycznych. A o początkach jednej z takich organizacji i o barierach w
jej funkcjonowaniu chciałbym opowiedzieć. Od ponad 10 lat kołobrzeski
samorząd z kilkoma przedstawicielami lokalnej branży turystycznej
zastanawiał się nad poprawą efektywności dotychczas podejmowanych działań
promocyjnych. W naszym mieście królowała zasada, że każdy podmiot -
samorząd, hotel, ośrodek wczasowy - promuje się sam, za własne pieniądze i
na własne ryzyko. W pewnym momencie jednak uświadomiono sobie, że nie
można już żyć dłużej w przekonaniu, iż Kołobrzeg jest bardzo znany w kraju
i na świecie, a popularność miasta jest ponadczasowa. Z początkiem lat 90.
oprócz Wydziału Turystyki Urzędu Miasta ówczesny prezydent powołał do
życia Radę Programową do spraw Turystyki. Wówczas to wyodrębniono pewien
zakres działań promocyjnych na rzecz miasta, które postanowiono
wyprowadzić poza codzienną pracę urzędników poprzez zlecenie ich
prywatnemu podmiotowi gospodarczemu. W założeniach miał on zaktywizować
lokalne środowisko turystyczne, włączyć je do działania, jak również
kumulować wydawane przez różne podmioty środki finansowe, przeznaczając je
na szeroko pojęty marketing miasta. I choć ówczesne władze preferencyjnie
traktowały ten podmiot, to trzy kolejne próby podjęcia takiej działalności
nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Poszczególni właściciele próbowali
łączyć pracę na rzecz miasta z prowadzeniem biur turystycznych czy agencji
reklamowych, szybko jednak rezygnowali lub zakładali własne bardziej
dochodowe firmy. Wreszcie padł pomysł utworzenia spółki prawa handlowego,
w której udziały miałoby miasto, okoliczne gminy turystyczne i prywatni
przedsiębiorcy. Pierwsze prezentacje tego pomysłu spotkały się z dużym
zainteresowaniem, ale kiedy przyszło do sformalizowania wizji, pomysł
upadł. Okoliczne gminy turystyczne zareagowały dość sceptycznie uznając,
że nie chcą dotować promocji miasta, a największe podmioty z branży
turystycznej opowiedziały się za promocją poprzez ówczesną Regionalną
Agencję Promocji Turystycznej w Koszalinie. W efekcie realizację
zarzucono, promocję ponownie wpisano do działań Wydziału Turystyki Urzędu
Miasta, a punkt Informacji Turystycznej działający w Kołobrzegu
uruchamiano tylko latem posiłkując się praktykantami. Minęło kilka lat,
zmieniła się w mieście władza, nastał nowy prezydent, dzisiejszy poseł
Bogdan Błaszczyk. Już na wstępie swojego urzędowania do najważniejszych
zadań zaliczył promocję Kołobrzegu oraz wypracowanie sprawnego mechanizmu
łączącego potencjał miasta z potencjałem branży turystycznej. Z początkiem
1999 roku rozpoczął proces zmian dotychczasowych metod działania na tym
polu, który doprowadził w rezultacie do powołania w Urzędzie Miasta
Wydziału Planowania Strategicznego i Promocji Miasta oraz w sierpniu 1999
r. wyspecjalizowanej spółki komunalnej Centrum Promocji i Informacji
Turystycznej. Powołanie spółki, która profesjonalnie i permanentnie zajmie
się obsługą promocji turystycznej miasta i podmiotów prywatnych wraz z
prowadzeniem informacji turystycznej wybiegało naprzeciw ustawie o
Polskiej Organizacji Turystycznej.
Wówczas to, nie mając żadnych dodatkowych informacji o kształcie
zachodzących zmian na szczeblu krajowym ani jakiegokolwiek wsparcia
organizacyjnego z zewnątrz, uznano, że forma prawna spółki sprawdzi się
najszybciej. Dwa miesiące później w ogłoszonym konkursie na dyrektora
spółki wygrała zaprezentowana przeze mnie koncepcja umożliwiająca
współpracę finansową miasta i podmiotów prywatnych czerpiących w
Kołobrzegu zyski z turystyki. Zaproponowałem wprowadzenie tzw. abonamentu
promocyjnego. Opierał się on na zasadzie wspólnego finansowania działań
promocyjnych spółki przez wszystkich zainteresowanych bez ich prawnego
umiejscawiania w strukturach własnościowych podmiotu na zasadzie umów
cywilnoprawnych. Za stałą niewielką miesięczną opłatą, zróżnicowaną co do
wielkości, ośrodkom wczasowym, hotelom, pensjonatom i prywatnym
kwaterodawcom Centrum zaproponowało pakiet usług - m.in. możliwość
ofertowej promocji na targach w kraju i zagranicą, zaprezentowanie się w
punktach Informacji Turystycznej, bezpośrednie dotarcie do poszukujących
noclegów, reklamę w wydawnictwach i w Internecie. Każdy korzystający z
abonamentu otrzymywał ponadto bardzo szczegółowy miesięczny serwis o
odbywających się w mieście imprezach kulturalnych, sportowych i
rekreacyjnych. Abonament był tak pomyślany, aby mogły z niego korzystać
również inne podmioty zainteresowane budową i promocją markowego produktu
turystycznego lub promocją własnej firmy. Postrzegaliśmy swoją rolę jako
usługową w stosunku do podmiotów gospodarczych, które bezpośrednio oferują
produkt turystyczny. Wychodziliśmy z założenia, że przy związaniu wielu
firm ze sobą stworzymy mechanizm, z którego zyski będziemy czerpać wszyscy
- od branży turystycznej poczynając, przez taksówkarzy, banki, sprzedawców
domów i apartamentów, a na sklepikarzach i fryzjerach kończąc. W pierwszym
okresie naszej działalności zainteresowanie współpracą przejawiły przede
wszystkim hotele i małe podmioty - pensjonaty i prywatni kwaterodawcy.
Wśród kontrahentów zabrakło największych ośrodków wczasowych i
sanatoryjnych. Nie przeszkodziło to jednak w działaniach spółki. Z
miesiąca na miesiąc, łącząc skromne finanse miejskie i zainteresowanych
podmiotów zbudowaliśmy bazę informacji turystycznej i z coraz większymi
sukcesami prezentowaliśmy się na targach turystycznych. Nasze stoiska
targowe liczyły kilkadziesiąt metrów kwadratowych, z czego tylko kilka
finansowało bezpośrednio miasto. Już na początku drugiego roku
działalności zostaliśmy dostrzeżeni przez władze wojewódzkie i traktowani
na równi z Regionalnymi Agencjami Promocji Turystyki o wieloletnim
doświadczeniu i znacznie większych budżetach. Spółka obsługiwała z
sukcesem stoiska wojewódzkie na targach krajowych i zagranicznych.
Włączyła do wspólnego działania niemieckie biura turystyczne oraz podjęła
ścisłą współpracę z przewoźnikami obsługującymi połączenia morskie na
Bornholm, czego uwieńczeniem była wspólna prezentacja z duńskim parkiem
rozrywki "Jogoland" na targach Tour Salon w Poznaniu. Wręcz wzorowo
układała się nam współpraca z Ośrodkiem Polskiej Organizacji Turystycznej
w Berlinie. Niewątpliwym naszym sukcesem było oddanie do użytku
całorocznego punktu Informacji Turystycznej w samym centrum miasta tuż
przy dworcach PKP, PKS, Komunikacji Miejskiej, niedaleko plaży.
Długo jeszcze mógłbym wymieniać, co udało się nam zrobić i
zorganizować. Ciągle jednak spółka walczyła o swój byt i obserwowała dużą
niechęć do tworzenia i finansowania wspólnych systemowych programów
promocyjnych. Wszyscy w Kołobrzegu wiedzieli, że promować trzeba się
wspólnie, ale nie wszyscy uznawali, że trzeba to robić razem. Obserwując
doświadczenia europejskich centrów turystycznych widzieliśmy, że wręcz
nieunikniona jest bliska współpraca podmiotów publicznych i prywatnych. Z
dużą więc wolą i determinacją podjęliśmy temat nadania spółce statutu
Lokalnej Organizacji Turystycznej. Po zaangażowaniu w struktury spółki
podmiotów prywatnych 19 stycznia 2001 r. zostaliśmy uznani przez Polską
Organizację Turystyczną za Lokalną Organizację Turystyczną. Nadal jednak
brakowało konkretnych dokumentów, na których mogliśmy oprzeć swoją
działalność. Nie istniała wtedy jeszcze w naszym województwie regionalna
organizacja turystyczna. Nawet po ukazaniu się nowelizacji ustawy o
Polskiej Organizacji Turystycznej, w której wskazano prawo o
stowarzyszeniach jako podstawę dla tworzenia lokalnych organizacji
turystycznych, nikt nie potrafił nam odpowiedzieć na zadane pisemnie
pytanie dotyczące właściwości naszej formy prawnej. Już z tego względu
tworzenie lokalnej organizacji turystycznej nie należało do
najłatwiejszych zadań. Doszły do tego sprawy związane z wprowadzeniem w
2001 r. zmian w Kodeksie handlowym, wreszcie sceptycznie do pomysłu
stworzenia polskiej, regionalnej i lokalnej organizacji turystycznej
podeszła większa część samej branży turystycznej. Brakowało w naszym
mieście orędowników tego pomysłu, a wysiłki ówczesnego prezydenta, a
dzisiejszego posła lub samego centrum nie wystarczyły. Jestem przekonany
co do słuszności takiej koncepcji promocji miasta i regionu. Pozwólcie
państwo, że podzielę się sugestiami dotyczącymi dotychczasowej
działalności omawianych przeze mnie struktur. Myślę, że ich uwzględnienie
znacznie ułatwiłoby pracę lokalnych organizacji turystycznych i
doprowadziło do szybszego skonsolidowania środowisk. Rozważając propozycję
przystąpienia do lokalnej organizacji turystycznej i jej tworzenia,
wszyscy zadajemy jedno pytanie: co nam to da? Możemy mówić o stworzeniu
produktu turystycznego i przełożeniu tego na wartości finansowe, ale
produkt turystyczny wydaje się czymś perspektywicznym, a co za tym idzie
przynoszącym zyski dopiero za jakiś czas. Co więc może przyciągnąć dzisiaj
podmioty do lokalnej organizacji turystycznej w tej, a nie w innej
sytuacji gospodarczej kraju? Wielokrotnie w moim kierunku padało brutalne
pytanie: Panie dyrektorze, ile na tym zarobimy tu i teraz? Co dzisiaj może
przyciągnąć podmioty do lokalnej organizacji turystycznej, do organizacji
takiej bazy jak tej w Kołobrzegu? Argumentem na tak są zapewne
dofinansowania POT do wykupywanej powierzchni wystawienniczej na targach
zagranicznych. Nie wszystkich bowiem stać na pokrycie kolosalnych kosztów
swoich prezentacji na targach. Zastanawia jednak dystrybucja
dofinansowania i zwalniania z opłat za stoiska. Z naszych doświadczeń
wynika, że z 50-procentowej ulgi przy zakupie powierzchni korzystają
wszystkie podmioty bez względu na to, czy działają w strukturach lokalnych
organizacji turystycznych czy też nie.
Oferty takie z zaznaczeniem ulg do wszystkim znanych im podmiotów
rozsyłają organizatorzy stoisk narodowych. Hotele i ośrodki wczasowe same
wykupują ustaloną zasadami dofinansowania powierzchnię z rabatem. Nie ma
także jasnych kryteriów całkowitego zwalniania z opłat za zamówioną
powierzchnię. Na jakiej podstawie takie decyzje wydają poszczególni
dyrektorzy Polskiej Organizacji Turystycznej? I jeszcze jeden drobiazg. W
zasadach uczestnictwa w polskich stoiskach narodowych jest punkt dotyczący
ważniejszych ośrodków ruchu turystycznego. Do 2000 roku Kołobrzeg był
wymieniany w tej grupie, potem nagle zniknął. Jakimi kryteriami kieruje
się POT nadając takie określenia i co za tym idzie również wielkość
dofinansowania? Kolejna sprawa to administracja logo "Polska" wraz z
hasłem promocyjnym. Możliwość posługiwania się logo "Polska" powinna
nobilitować. Jest to swoisty znak jakości. Kto jednak nim administruje i
dba o jego wykorzystanie? Niejednokrotnie bowiem spotkałem się z ośrodkami
wypoczynkowymi o marnej jakości świadczonych usług, prezentującymi na
swoich folderach logo "Polska". Spotkałem się również z przypadkiem
zamieszczenia logo "Polska" na wydawnictwie, w którym władze lokalne
zakazały eksponowania herbu miasta. Logo "Polska", moim zdaniem, powinno
być przekazane lokalnym organizacjom turystycznym i to one powinny
decydować, kto zasługuje na przyznanie takiego znaku w ich regionie
działania. Lokalne organizacje turystyczne powinny strzec używania tego
logo i dbać o nie. Podmiot wstępujący do LOT mógłby automatycznie używać
logo zgodnie z przyjętymi projektami graficznymi. Dziś szczególnie ważną
rolę odgrywa wymiana informacji turystycznej. Od kilku lat mówi się o
stworzeniu ogólnopolskiego systemu informacji turystycznej i jak dotąd na
mówieniu się kończy. Wierzę w słowa prezesa Andrzeja Kozłowskiego, że
prace w tej materii są już na ukończeniu i że lada moment taki system
powstanie. Jego uruchomienie może bowiem przekonać niezdecydowanych,
którzy za pośrednictwem LOT mogliby zaoferować swoje usługi we wszystkich
punktach Informacji Turystycznej w Polsce. Kolejna sprawa to fakt, że
podmioty gospodarcze szukają w LOT możliwości uczestnictwa w szkoleniach,
kursach i konferencjach. W szkoleniach dotyczących ich codziennej pracy z
turystą. Lokalne organizacje turystyczne nie są w stanie przeprowadzać ich
samodzielnie, tym bardziej że nie ma w poszczególnych organizacjach
wyszkolonych trenerów i wykładowców opierających swoje wystąpienia na
zasadach opracowanych przez POT. Ważne jest również opracowanie strategii
marketingowych i programów operacyjnych. Na przykładzie opracowanego dla
Kołobrzegu audytu turystycznego śmiało można powiedzieć, że w tym zakresie
w przypadku naszego miasta nie spełniła oczekiwań działająca już na rynku
Polska Agencja Rozwoju Turystyki. Wierzę, że w przyszłości przy
organizacji szkoleń zostanie wzięta pod uwagę również przynależność do LOT
i przyznane zostaną ich członkom stosowne ulgi. Lokalne organizacje
turystyczne powinny skupiać podmioty publiczne i prywatne działające na
danym obszarze, same zaś powinny w pierwszej kolejności wchodzić w
struktury regionalnych organizacji turystycznych.
Błędem byłoby dopuszczanie do udziału w ROT podmiotów z terenu
działania organizacji lokalnych. Przestrzec należy przed podmiotami, które
z jakichś powodów nie biorą udziału w pracach LOT czy wręcz nie pretendują
do udziału w nich. I na koniec uwaga generalna. Powołanie i funkcjonowanie
lokalnych organizacji turystycznych jest kosztowne. Chcąc profesjonalnie
wypracować i wypromować produkt turystyczny, trzeba mieć na to pieniądze.
Łącząc i efektywnie wykorzystując środki finansowe, możemy znacznie
zwielokrotnić rezultaty promocji. Marki turystycznej na dłuższą metę nie
da się wypromować i podtrzymywać akcjami ad hoc. Dla powołania i
wspierania działań LOT w tym pierwszym okresie ważna jest również dobra
wola. Dobra wola samorządu i branży turystycznej. Lokalne organizacje
turystyczne zasługują na uwagę i sądzę, że już w niedalekiej przyszłości
przyniosą nam wszystkim wymierne korzyści. Z miesiąca na miesiąc jest
coraz łatwiej je tworzyć, ale nie należy zaprzepaszczać tego, co już
dokonano. Należy przy tym pamiętać, że działalność promocyjna przynosi
efekty po latach. W Kołobrzegu mieliśmy tego przykład w minionym sezonie
letnim, kiedy odczuliśmy zwiększony napływ przyjezdnych.
Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Dziękuję za wystąpienie, za
zgłoszone uwagi i postulaty. Właśnie takich wystąpień oczekiwaliśmy.
Wystąpień zawierających wnioski na przyszłość, a nie tylko opisanie
aktualnego stanu.
Dyrektor Ośrodka Polskiej Organizacji Turystycznej w Berlinie
Ewa Duchowska : Dziękuję serdecznie za zaproszenie, z którego
chętnie skorzystałam, aby elicie myśli gospodarczej przedstawić nasze
doświadczenia ze współpracy z branżą turystyczną, pobudzić świadomość, jak
również skonfrontować z wnioskami, które, jak sądzę, mógłby przedstawić
każdy z ośrodków zagranicznych naszej organizacji. Uważam, że
doświadczenia niemieckiego ośrodka będą najbardziej miarodajne i będą
dawały podstawę do dalszych działań, bo to właśnie z Niemiec przyjeżdża
najwięcej turystów do Polski - 4,4 mln osób, co stanowi 30% ogółu turystów
odwiedzających nasz kraj. Niewdzięczna rola przypadła mi dziś w udziale,
ponieważ muszę być krytyczna w stosunku do branży, która prezentuje się u
nas na targach, jak również przesyła swoje broszury promocyjne. Dla
unaocznienia problemów związanych z marketingiem polskiego produktu
turystycznego za granicą dokonałam pewnego systematycznego podziału. W tym
celu wyszczególniłam 4 pola działania - promocja na imprezach targowych;
ogłoszenia prasowe; promocja w mediach, czyli radio, telewizja, artykuły
prasowe powstałe po wyjazdach dziennikarzy, jak również takie, które są
pokłosiem innych kontaktów z prasą; wyjazdy studyjne i seminaria dla
przedstawicieli i pośredników biur podróży. Imprezy targowe są medium
promocyjnym o dwutorowym charakterze oddziaływania. Stanowią doskonałą
okazję do promowania ofert turystycznych, ale przede wszystkim dają
możliwość kompleksowej promocji naszego kraju i regionu. Stąd zapewne
utarło się w Polsce przekonanie, że na targach trzeba bywać nawet bez
uprzedniego dokonania rzeczywistej, rzetelnej analizy wartości i
precyzyjnego ustalenia celów i zadań związanych z tą prezentacją. A taka
analiza polega na udzieleniu sobie odpowiedzi na kilka elementarnych pytań
typu: co mogę zaprezentować właśnie na tych targach, czy mam spójną
koncepcję prezentacji, jakie korzyści ma przynieść mój udział w tej
imprezie, jaki jest nakład kosztów i jakie są rzeczywiste osiągnięcia,
czyli jaki będzie faktyczny przyrost sprzedaży produktu turystycznego, czy
to samo można i da się osiągnąć innymi metodami promocyjnymi? Teraz
przejdę do szczegółów. Prezentacje polskich podmiotów na targach nasuwają
kilka ogólnych wniosków. Określony poziom i standard techniczny stoisk
jako reklamy wizerunku Polski jest narzucony, na szczęście, przez Polską
Organizację Turystyczną i przez ośrodki i nie podlega dyskusji. Posłowie,
którzy odwiedzili nasze stoisko na Międzynarodowych Targach Turystycznych
ITB w Berlinie mogli się o tym przekonać osobiście. Udało się nam dorównać
do standardów europejskich i mam nadzieję, że dało się to zauważyć na
targach. Jednolitość aranżacji stoiska, logo i zdjęcia to elementy
stanowiące o atrakcyjności polskiego stoiska. Wszystkie sprawy
organizacyjne związane z funkcjonowaniem polskiego stoiska - spotkania z
mediami, prezentacje kulturalne czy poczęstunek - leżą w naszej gestii. Te
detale pozornie tylko natury technicznej wpływają znacząco na ocenę
całości prezentacji targowej w oczach wszystkich gości - klientów
branżowych, osób prywatnych, przedstawicieli miejscowych elit
gospodarczych i politycznych oraz mediów.
Tutaj przydałoby się jeszcze raz podkreślić organiczny związek świata
gospodarki ze światem turystyki. Już samo przygotowanie materiałów
promocyjnych nasuwa pierwsze krytyczne wnioski. Źle tłumaczone teksty
różnych wersji językowych. Spotykamy się z tym na co dzień, kiedy regiony
przysyłają nam swoje własne broszury. Brak odróżnienia konkretnego
odbiorcy oferty. Broszury powstałe przy współudziale właścicieli produktów
regionu takich jak restauracje, hotele, muzea czy placówki rozrywkowe
należą do rzadkości lub ich po prostu brak. Zbyt szczegółowe teksty dla
obcokrajowców, najczęściej przygotowane przez historyków, a to oznacza
przerost ilości tekstów wręcz fachowych nad zdjęciami i informacjami
praktycznymi, a to o nie przede wszystkim chodzi. Za dużo jest swobody w
wyborze formatów folderów i broszur. Na szczęście w porównaniu z latami
wcześniejszymi nastąpiła radykalna poprawa związana ze standaryzacją szaty
graficznej wprowadzoną przez Polską Organizację Turystyczną. Ten
permanentny proces ujednolicania nadaje wspólny mianownik naszym
materiałom reklamowym. Śmiało mogę powiedzieć, że gdyby nie POT, to wiele
regionów nie byłoby obecnych na rynku niemieckim, ponieważ wiele z nich ma
materiały wyłącznie w języku polskim, a taka promocja nie odniosłaby
pożądanych skutków. Krytycznie oceniam również przygotowanie niektórych,
niestety jeszcze dość licznych, wystawców i ich formy działania podczas
prezentacji targowej. Daje się zauważyć brak zaplanowanych działań
promocyjnych, jak spotkania z aktualnymi i potencjalnymi kontrahentami,
często brak nowych, aktualnych ofert związanych z konkretnymi targami,
brak pomysłu na podniesienie wzrostu sprzedaży, obudzenie świadomości
klientów i utrwalanie pozytywnego wizerunku prezentowanego obiektu lub
firmy. Wśród polskich wystawców występuje zbyt małe lub żadne
zainteresowanie zdobyciem informacji na temat rynku, na którym odbywa się
prezentacja, i działaniami konkurencji, a zwłaszcza potentatów
turystycznych. Oczywiście jest to sumaryczne zestawienie zauważonych
przeze mnie mankamentów w ciągu wielu lat mojej działalności w tej
dziedzinie. Podkreślam raz jeszcze nie jest to obraz żadnej konkretnej
imprezy, ani grupy wystawców. Z dumą dodaję, że widać ciągłą poprawę i
wyrażam nadzieję, że jest to w jakimś stopniu owoc naszej działalności.
Ogłoszenia prasowe to obszar przedsięwzięć promocyjnych związanych w
ostatnich latach słabo lub w ogóle nie związanych z branżą z powodu braku
środków. Skuteczność tych przedsięwzięć reklamowych jest pochodną
zainwestowanych funduszy. Szczególnie mocno dają się tutaj we znaki prawa
gospodarki rynkowej. Im więcej zapłacimy, tym otrzymamy lepszą,
skuteczniejszą i częstszą reklamę. Trzeba mieć doświadczenie przy wyborze
agencji reklamowej i doborze pism, ale o tym ABC logistyki marketingu nie
muszę nikogo przekonywać. Tego typu radą służy każdy ośrodek w kraju swego
działania. Mam nadzieję, że samorządy i branża tylko chwilowo milczą.
Myślę, że najlepszym partnerem do rozmowy byłby pan minister Grzegorz
Kołodko. Następny punkt to promocja w mediach, czyli promocja pośrednia
przygotowana za pośrednictwem dziennikarzy. Zależna jest w dużej mierze od
firmy marketingowej, która zna rangę czasopisma, rozgłośni radiowej,
programu telewizyjnego, z którą współpracuje dany dziennikarz, ale przede
wszystkim od pracowników ośrodka. Potrzebny jest tu specjalista z
odpowiednim doświadczeniem, który decyduje, do kogo rozsyłamy zaproszenia
na organizowane wyjazdy studyjne, a często sam je inicjuje. Chylę głowę
przed dalekowzrocznością mojej organizacji za to, że otwiera nowe ośrodki
zagraniczne, bo przecież z Warszawy nie można skutecznie kierować
marketingiem na rynku szwedzkim, ukraińskim lub francuskim. Niezastąpieni
są tu fachowcy, personel zadomowiony na danym rynku turystycznym i znający
jego specyfikę. Podróże dziennikarzy do Polski wymagają skrupulatnego
przygotowania i przeprowadzenia imprezy na najwyższym poziomie.
Musimy pamiętać, iż za połowę kwoty przeznaczonej na taką formę
promocji nie będzie połowy sukcesu. Przy przeprowadzaniu takich wyjazdów
szczególnie potrzebujemy wsparcia branży turystycznej w kraju. Absurdem
jest to, że łatamy dobrą wolą małych wytwórców produktu turystycznego,
przede wszystkim właścicieli hoteli, którzy niejednokrotnie przyjmują
dziennikarzy niemieckich gratis. Są to nasi starzy wypróbowani od lat
partnerzy, ale stanowią stosunkowo nieliczne grono. I to jest taki smutny
wniosek, że akurat dotyczy to dziennikarzy, dzięki którym można uzyskać
doskonałą promocję regionu. Muszę tu podkreślić całkowity brak współpracy
z takim dominującym podmiotem jak Orbis. Niektóre biura podróży nie myślą
perspektywicznie, chcą jak najszybciej sprzedać produkt i już dzisiaj
zarobić. A współpraca z nami to inwestycja na lata. To właśnie ta
współpraca owocuje artykułami o naszym kraju, audycjami radiowymi,
programami telewizyjnymi, które mają budować i budują pozytywny wizerunek
naszego kraju. Wyjazdy studyjne i seminaria dla przedstawicieli biur
podróży i touroperatorów. Nowe pokolenia pracowników biur podróży muszą
być permanentnie konfrontowane z nowymi, ciekawymi propozycjami ofert i
produktów. Istnieje dość duża fluktuacja personelu tej branży. A przecież
to ten niższy personel biur ma kolosalny wpływ na klienta poprzez
bezpośredni z nim kontakt. Tu również zdani jesteśmy na współpracę z
branżą, której akurat w tym punkcie do współdziałania nie musimy namawiać.
Wyjazdy studyjne i seminaria to formy współpracy, które cieszą się dużym
powodzeniem. Szczególnym powodzeniem cieszyła się nasza impreza
promocyjna, o której chcę powiedzieć kilka słów, ponieważ była to naprawdę
udana forma promocji. W tym roku zorganizowaliśmy wraz z Czechami i
Węgrami seminaria dla niemieckiej branży turystycznej. Cztery dni, cztery
miasta - Monachium, Frankfurt. Lipsk i Berlin - przez te miasta
przejechaliśmy trzema autobusami - czeskim, polskim i węgierskim i
zorganizowaliśmy seminaria dla 50-100 w każdym z nich. To była szczególnie
trafiona promocja i dlatego mam nadzieję, że uda się ją powtórzyć w
przyszłym roku. Może to zbyt duża koncentracja doświadczeń i wniosków, w
większości krytycznych, ale ja jestem praktykiem w ośrodku. Zajmuję się
organizowaniem targów, marketingiem, promocją. Przeżywałam w cudownych
latach 1997-2000 ogromny rozkwit zainteresowania Polską w Niemczech. Teraz
przeżywam drugi rok spadek liczby przyjazdów turystów mimo naszej ciągłej
intensywnej działalności. Powodów tego zjawiska jest wiele. Część
problemów leży po stronie przyjazdowej - załamanie koniunktury, zmiana
kursu walut, bezrobocie, informacje o niedogodnościach. Samorządowcy
regionów przygranicznych otrzymują od nas szczegółowe informacje o małej
przepustowości przejść granicznych. Pozwolę sobie wymienić tylko kilka
przykładów nieskuteczności działań po polskiej stronie. Głównie dotyczy to
infrastruktury - brak połączeń kolejowych i lotniczych, stan pociągów i
bezpieczeństwo podróży, niedogodności z przekraczaniem granicy, zwłaszcza
w okresie intensywnego ruchu turystycznego, mała elastyczność cenowa rynku
turystycznego, wręcz brak atrakcyjnej promocji dla turysty przyjazdowego.
Nie wspominając o takich drobiazgach jak brak zniżki chociażby dla
małych dzieci. Przedstawiamy te problemy na spotkaniach z władzami
administracyjnymi i samorządowymi, brakuje nam jednak silnych partnerów,
aktywnych partnerów w regionach. Regionalne i lokalne organizacje
turystyczne miały być dla nas koordynatorem działań promocyjnych,
asymilować branże i samorządy, stwarzać płaszczyznę współpracy. Tego celu
jednak nie udało się osiągnąć. Dzięki staraniom nowego prezesa POT, który
osobiście odwiedza regiony i zachęca do powoływania regionalnych i
lokalnych organizacji turystycznych, powstaje ich coraz więcej. Nie ma
systemu promowania regionów, które już się zorganizowały, i tutaj cierpi
skala promocji całego kraju. Burmistrzowie i wójtowie wszystkich regionów
powinni wiedzieć o opłacalności promocji, o wspólnym finansowaniu broszur
promocyjnych, o wspólnych ideach, o szacie graficznej. Zachęcać można
przykładami z regionów, które intensywnie z nami współpracują. Miło mi na
koniec podkreślić, że są regiony i miasta, urzędy marszałkowskie, ROT i
LOT, które intensywnie z nami współpracują dla wspólnego celu - promocji
Polski za granicą. Na szczególne uznanie zasługuje pierwsza Lokalna
Organizacja Turystyczna powstała właśnie tu, w Kołobrzegu. Dziękujemy
władzom miasta i pierwszemu jej dyrektorowi, obecnemu tutaj panu
Mirosławowi Szczeglikowi za gotowość i otwarcie na współpracę. Serdecznie
dziękuję za wszystkie wspólne imprezy targowe, za przyjęcie dziennikarzy
na wyjazdy studyjne, za przyjęcie delegacji rządowych, pozarządowych w tak
ważnym dla was, ale i dla nas, roku milenijnym. Ostatnie lata były
przykładem wprost wzorcowego działania. Chcę zapewnić, że w tej pochwale
nie ma żadnej przesadnej kokieterii zaproszonego prelegenta. To jest ocena
doświadczonego praktyka. Ocena wykorzystania szans, jakie dawały
jubileusze i wspaniałe warunki naturalne. Zresztą zebrane nagrody świadczą
same za siebie. Cieszę się, że miałam możliwość skrótowego przedstawienia
sejmowej Komisji Gospodarki najważniejszych problemów w naszej współpracy
z branżą turystyczną, bo to najbardziej leży nam na sercu. Cieszy mnie to
tym bardziej, iż niedawno przedstawiałam na posiedzeniu Komisji Turystyki
Bundestagu system funkcjonowania promocji turystyki w Polsce przed naszym
wejściem do Unii Europejskiej. Nie mogłam wtedy ze zrozumiałych względów
tak krytycznie i samokrytycznie przedstawić tych problemów, jak zrobiłam
to dzisiaj. Ale wydaje mi się, że właśnie to grono opiniotwórcze na
najwyższym szczeblu władzy państwowej jest najlepszym adresatem do
wskazania słabych punktów. I tu na własnym podwórku możemy otwarcie mówić
o wszystkich problemach gospodarki turystycznej, a przede wszystkim o
notorycznym niedofinansowaniu szczególnie działań promocyjnych. Nawiązując
do wszystkich moich przedmówców, którzy poruszali ten temat, powiem, że
ośrodki POT za granicą z utęsknieniem czekają na powstanie regionalnych i
lokalnych organizacji turystycznych i zwracam się do przedstawicieli
branży turystycznej tego miasta i regionu, aby bliskie mi hasło "Weźmy się
za ręce" urzeczywistniło się jak najszybciej, abyście jak najszybciej
wszyscy skupili się w regionalnej i lokalnej organizacji turystycznej, co
pozwoli osiągnąć profesjonalizm i skuteczność działań promocyjnych w tych
dziedzinach, o których dzisiaj mówiłam.
Na zakończenie uwaga do dokumentu, który ma być pokłosiem naszego
spotkania. Wszyscy znają sytuację POT i ośrodków zagranicznych po
tegorocznym obniżeniu budżetu. Akurat w tym roku stoimy przed wymogiem
szczególnej aktywności z powodu spadku przyjazdów cudzoziemców do Polski,
a przed zwiększoną aktywnością potentatów turystycznych - Austrii,
Hiszpanii, Włoch, mam na myśli rynek niemiecki. Chciałabym, aby mój głos
został potraktowany jako alarmowy. Rezygnujemy z ważnych imprez, a
przecież jest to kapitał wypracowany przez wiele lat. Ta infrastruktura
wymaga potężnych nakładów. Nie da się na dłuższą metę rekompensować braku
środków finansowych układami nieformalnymi, czasami wręcz półprywatnymi.
Stąd mój apel do państwa, odpowiedzialnych parlamentarzystów, aby nasz
dramat braku możliwości finansowych nie powtórzył się w przyszłym roku.
Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : W wystąpieniu pani dyrektor było
wiele uwag i tych pozytywnych, i tych krytycznych. I to bardzo dobrze, nie
możemy bowiem pozostawać w samozachwycie, bo wiemy, że bardzo dużo jeszcze
jest do zrobienia i nawet te działania, które oceniamy bardzo wysoko,
pozostawiają szerokie pole, gdy konfrontujemy się z poziomem tego, co
czynią inne kraje. Uwagi dotyczące takich podstawowych spraw, jak
metodologia przygotowywania materiałów reklamowych i promocyjnych,
dotykają spraw najprostszych i wydawać by się mogło - najbardziej
oczywistych. Jednak pomimo upływu czasu nadal polscy samorządowcy i
przedsiębiorcy uczą się, jak powinien być wydany folder, by nie tylko był
ładny, ale przede wszystkim skuteczny. Wielokrotnie bowiem miałem w ręku
foldery, które w żaden sposób nie są w stanie zainteresować żadnego
turysty, a w szczególności zachodniego. Zwykle bywa tak, że na pierwszych
kilkunastu stronach opisuje się szczegółowo od Mieszka historię danego
miasta, gminy, regionu. Nikt tego nie przeczyta i nie będzie miał okazji
dotrzeć do tej przedostatniej strony zawierającej informacje, które go
interesują. Wchodzą nowe techniki i technologie przekazywania i
rozpowszechniania informacji i promocji. Tego wszystkiego musimy się
uczyć, ale w piekielnie szybkim tempie, bo nie ma czasu na naukę. Świat i
postęp techniczny idzie tak szybko, że jeśli ktoś chce w nowoczesnej
formie wydać informator w ciągu trzech lat, to nikt już po niego nie
sięgnie. Podobnie rzecz ma się z targami. Wiele wystawiających się
podmiotów sądzi, że ich stoiska i prezentacje są najwspanialsze, chociaż
przygotowane bez udziału specjalistów, i nie może zrozumieć, dlaczego było
takie niewielkie zainteresowanie ich propozycją lub produktem. Niestety,
nie wszyscy znamy się na wszystkim, mimo głębokiego przekonania Polaków,
że są specjalistami od wszystkiego. Mam nadzieję, że głos pani dyrektor
Ewy Duchowskiej zostanie wzięty pod uwagę i coraz większe rzesze
przedsiębiorców i działaczy publicznych będą w swojej pracy
profesjonalistami. A profesjonalizm bardzo często polega na tym, że
poszczególne zadania zleca się profesjonalistom, a nie wykonuje się ich
samemu.
Prezes Kołobrzeskiej Izby Gospodarczej Marian Jagiełka :
Dziękuję za to, że na takim forum mogę przedstawić problemy lokalnych
przedsiębiorców. Swoje wystąpienie przygotowałem na piśmie w formie
krótkich dyspozycji, więc teraz skupię się tylko na kilku sprawach, licząc
na to, że później w spokoju uważnie przeanalizują państwa tekst, który
dostarczyłem. Sprawa, która najbardziej nas bulwersuje i męczy, to
funkcjonowanie prawa podatkowego i zachowanie się fiskusa. Są przypadki, i
to nierzadkie, że minister wydając rozporządzenie narusza ustawę, a na
skargi w tej sprawie otrzymujemy odpowiedź: "Jak się panu nie podoba, to
proszę wystąpić do Trybunału Konstytucyjnego". I rzeczywiście, tylko
Trybunał może zmusić ministra do zmiany zdania. Przedsiębiorcy nie mają
żadnych szans i czują się pokrzywdzeni i bezradni. Inny rodzaj spraw to
interpretacja prawa przez aparat kontroli skarbowej. On ma prawo do
pomyłki, przedsiębiorca w żadnym przypadku. Za jego i za swoje pomyłki
płacą zawsze przedsiębiorcy. W sytuacjach wątpliwych to urzędnicy zawsze
mają rację, którą zmienić może jedynie wyrok sądu, ale ten, jak wiemy z
doświadczenia, przychodzi po takim czasie, że niejednokrotnie
przedsiębiorstwo przestaje już istnieć. W tej sprawie zgłaszam wniosek,
który proszę potraktować jako dramatyczny apel: poddać kontroli Sejmu
stosowanie prawa podatkowego. Obecne praktyki fiskusa są sprzeczne z
programem wspierania przedsiębiorczości. W tym względzie resort gospodarki
zrobił dużo i to oceniamy wysoko, ale wskazujemy, że to Ministerstwo
Finansów jest tym "hamulcowym". Dla wyjaśnienia dodam, że nie chodzi mi w
tej chwili o jakieś oceny polityczne. To o czym mówię dotyczy wszystkich
ministrów finansów po kolei. Cieszy nas, że wójt gminy Ustronie Morskie
uzyskał taką wysoką ocenę swojego przedsięwzięcia. Trzymamy kciuki za
powodzenie tej sprawy, ponieważ w Kołobrzegu zgromadzony jest duży
potencjał budowlany. Kołobrzeg w 85% był zburzony w czasie działań
wojennych i został odbudowany rękami budowlańców tego regionu. Obecnie
potrzebujemy tej inwestycji jak kania dżdżu. Następna sprawa to
funkcjonowanie, naszym zdaniem pewnego przeżytku, jakim jest pojęcie
"strefa nadgraniczna". Koszalin i Kołobrzeg wraz z gminami nadmorskimi
znajdują się w strefie nadgranicznej. Oznacza to, że na zakup mieszkań,
lokali usługowych itp. cudzoziemiec musi uzyskać zgodę MSWiA.
Nieruchomości tych nie można zaliczyć do strategicznych z punktu widzenia
obronności, niczym nie różnią się od podobnych na pozostałym terenie
kraju. Ograniczenie to ze zdziwieniem odbierane jest przez obcokrajowców.
Przyznaję, że z zażenowaniem tłumaczę istnienie tych przepisów, tym
bardziej, że lada moment mamy stać się członkiem Unii Europejskiej.
Kolejna sprawa to kwestia użytkowania wieczystego ziemi. Nie jest prawdą,
że sprawa ta jest tak załatwiona, iż po wejściu do Unii możemy czuć się
bezpieczni. Mówię to autorytatywnie, ponieważ uważnie czytałem obszerną
wypowiedź na ten temat pana Krzysztofa Skubiszewskiego, którego nie można
posądzać, że nie zna prawa międzynarodowego, a który przez całą wypowiedź
uspokaja nas, że możemy być spokojni, ale na samym końcu stwierdza, że
jednak pozostawiono furtkę i ta furtka istnieje w przepisach do dzisiaj .
Proszę więc nie dziwić się, że wszyscy jesteśmy zaniepokojeni i dlatego
prosimy, aby umożliwić podmiotom prawnym zamianę umów wieczystego
użytkowania gruntów na prawo własności oraz obniżyć koszty tego
przekształcenia. Rozumiemy, że w tej sprawie należy wypośrodkować interesy
samorządów lokalnych i zainteresowanych przedsiębiorców, ale koszt
przekształcenia powinien być niższy. Zostałem poproszony przez naszych
rybaków, abym tu dzisiaj powiedział, że czują się lekceważeni przez rząd,
który dla poprawy statystyki w negocjacjach przystał na niekorzystne dla
polskich rybaków warunki. Twierdzą, że nie istnieje żadna "polityka
rybacka". Mimo deklaracji rządowych rybacy nie otrzymali rekompensaty za
postoje w okresie ochronnym. Brak jest również kontroli nad importem
taniego norweskiego śledzia w sytuacji, kiedy nie są wyczerpane limity
połowowe naszych rybaków. Próby porozumienia się z rządem, przesyłane
wnioski, opracowania i spotkania nie są traktowane poważnie. Rybacy są
bardzo rozgoryczeni, zastanawiają się nawet nad blokadą portów, aby
upomnieć się o swoje, chociaż miałoby to być za pięć dwunasta. Cieszy mnie
bardzo, że Polska Organizacja Turystyczna opracowała "bon
urlopowo-turystyczny", o czym wcześniej nie wiedziałem. Korzystając z
tego, że jestem przy głosie, chcę poza protokołem powiedzieć kilka słów
jako mieszkaniec Kołobrzegu. Nie zgadzam się zdecydowanie z kolegami,
którzy bronią nierentownych linii kolejowych. Uważamy, że należy z tym
skończyć, w naszym środowisku niektóre linie kolejowe nazywane są
"włóczęgami północy", ponieważ jadą 30 km/godz. z powodu stanu
technicznego torów. Nie ma sensu utrzymywać tej sytuacji, ponieważ jest
inne, bardziej sensowne rozwiązanie. Są to bowiem doskonałe trasy na
ścieżki rowerowe, a przysługujące ulgi można będzie wykorzystać na liniach
PKS i liniach prywatnych. My jako przedsiębiorcy wprowadziliśmy do
strategii "Kołobrzeg 2015" taki zapis i mówienie o tym, że samorządy będą
dofinansowały tego typu linie, jest nieprawdą. Dodam tylko, że rowerzyści
boją się korzystać z dróg publicznych, ponieważ nie czują się na nich
bezpiecznie, a system ścieżek rowerowych przyniósłby wielorakie korzyści.
Za dowód może posłużyć istniejąca już ścieżka między Połczynem a
Złocieńcem, z której wszyscy są bardzo zadowoleni. I druga sprawa,
bardziej konkretna. Lecznictwo uzdrowiskowe może stać się polskim
produktem, z którego możemy zasłynąć. Kołobrzeg przed wojną był zapleczem
uzdrowiskowym Berlina. Ostatnio Skandynawowie okazują coraz większe
zainteresowanie naszymi uzdrowiskami, ponieważ jesteśmy atrakcyjni cenowo
i świadczymy usługi na wysokim poziomie. Jest tylko jedno ale. Nasza baza
jest w bardzo opłakanym stanie. Z zawodu jestem budowlańcem i twierdzę, że
wiele ośrodków nadaje się już tylko pod spychacz. Nie ma co dalej
inwestować w te obiekty, jeżeli chcemy poważnie myśleć o zdobyciu klienta,
a szczególnie klienta zachodniego. A takie szanse Kołobrzeg ma. Uważam, że
w tym zakresie - jako metoda - potrzebna jest prywatyzacja przede
wszystkim ośrodków zakładowych. Zakłady macierzyste chętnie się ich
pozbędą na rzecz osób, którzy w tej branży siedzą i zechcą je
zmodernizować według nowych standardów. Mogę powiedzieć na własnym
przykładzie, że posiadając 20% kapitału własnego i korzystając z kredytu
można wybudować obiekt uzdrowiskowy z bazą zabiegową na mniej więcej 200
łóżek w ten sposób, że w ciągu 10 lat inwestycja spłaci się dzięki
klientowi zagranicznemu, przy czym nie chodzi tu o bardzo bogatego
klienta, wystarczy taki średni.
Oczywiście z opłat kasy chorych tego nie uda się zrobić, ale średnio
sytuowany klient z Zachodu daje taką szansę. Więc to jest jeden ze
sposobów na rozwiązanie problemów z infrastrukturą, a drugi to likwidacja
utrudnień dla wejścia kapitału zagranicznego. My wielkiego kapitału w
Polsce nie mamy, więc wchodzenie kapitału zagranicznego na zasadzie
powoływania spółek z dotychczasowymi właścicielami przyniosłoby wiele
korzyści. Ale w naszym prawie są pewne utrudnienia, szczególnie w
przypadku, gdy jest to przeważający kapitał. Przykładem mogą być Duńczycy,
którzy już półtora roku męczą się w Ustroniu Morskimi i dopiero dobijają
do brzegu. Jednak nie każdy klient będzie miał tyle cierpliwości i
samozaparcia.
Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Te wątki wypowiedzi prezesa Mariana
Jagiełki, które zawierały konkretne postulaty zmian aktualnego status quo,
były bardzo interesujące. Proponuję przesłać je w formie pisemnej z
rozszerzonym uzasadnieniem do Komisji, co zapewne pozwoli wykorzystać je w
naszej pracy i zmienić stan rzeczy, który został opisany w pana
wystąpieniu. Jeżeli chodzi o ten wątek dotyczący bazy turystycznej, w tym
głównie uzdrowiskowej, to muszę stwierdzić, że podzielam zaprezentowane tu
stanowisko. Jeżeli nie przeprowadzimy pilnego dynamicznego procesu
prywatyzacji w tej dziedzinie, to będziemy doganiać konkurentów tak długo,
że kiedy już ich dogonimy, to nie będziemy w stanie z nimi wygrać.
Przedsiębiorstwa, które nadal pozostają właścicielami ośrodków wczasowych
i uzdrowiskowych, mają tak wiele problemów z unowocześnianiem własnych
przedsiębiorstw, z wprowadzaniem nowych technik i technologii, że
inwestowanie w te obiekty znajduje się z przyczyn obiektywnych na dalszym
miejscu, nawet jeśli wydzielają je z przedsiębiorstwa i tworzą spółki.
Jednak bez kapitału niewiele da się zrobić. Niewiele lepiej, żeby nie
powiedzieć, że o wiele gorzej wygląda zapewne sytuacja w obiektach
będących własnością Skarbu Państwa. W dyskusji wrócimy zapewne jeszcze do
tego tematu. Żebyśmy osiągnęli wysoki standard nie tylko usług - bo
usługi, mając fachowców, natychmiast możemy mieć na odpowiednim poziomie -
ale miejsc realizowania i świadczenia tych usług, potrzebny jest kapitał,
a bez prywatyzacji, jak życie pokazuje w innych dziedzinach, trudno go
pozyskać.
Dyrektor Departamentu Turystyki w Ministerstwie Gospodarki
Małgorzata Mika-Bryska : Bardzo dziękuję w imieniu ministra
gospodarki, pani wiceminister Małgorzaty Okońskiej-Zaremby i moim własnym
za to, że mam dzisiaj możliwość uczestniczenia w dyskusji merytorycznej na
temat narodowego produktu turystycznego, jakim są polskie uzdrowiska. W
ciągu kilku minionych godzin poruszonych zostało wiele różnych wątków,
spraw i problemów, ale chcę powrócić do głównego tematu naszej dyskusji.
Turystyka uzdrowiskowa jest bowiem jedną z pięciu marek turystycznych. Za
bardzo duże środki Unii Europejskiej przygotowano narodową strategię
rozwoju produktu turystycznego, przeprowadzono wiele analiz, badań rynku,
co tak naprawdę Polska w ramach marek, czyli takich bardziej globalnych
bloków rynku turystycznego, może skutecznie sprzedawać i w jakiej
dziedzinie może konkurować głównie z innymi krajami europejskimi, ale i
świata. Przypomnę, że konkurencja na rynku turystycznym jest coraz
ostrzejsza, jest niesłychanie drapieżna; każdy, nawet najmniejszy i
najodleglejszy, kraj chce zarabiać na turystyce, ponieważ widzi tam duże
pieniądze. W związku z tym wiemy, że mamy markę turystyczną, jaką jest
turystyka uzdrowiskowa. Dlaczego w Polsce jest to jedna z wiodących marek?
Ponieważ w tym pojęciu mieści się nie tylko turystyka lecznicza, turystyka
zdrowotna, to tylko pozornie jest to samo, ale i turystyka
specjalistyczna, turystyka aktywna i zapewne jeszcze kilka innych. W
Polsce mamy wspaniale warunki do uprawiania turystyki kulturowej, zabytki,
ukształtowanie terenu, ciekawostki krajoznawcze, a wszystko to stwarza
warunki do uprawiania turystyki aktywnej. Co to oznacza? To, że kuracjusz
przyjeżdżający do Kołobrzegu na leczenie lubi także wędkowanie lub jazdę
konną. Skorzysta więc z oferty dającej mu możliwość realizacji swoich
dodatkowych zainteresowań. Taki nasz potencjalny konkurent, który na dzień
dzisiejszy jest bardzo poważnym, chociaż odległym konkurentem - Izrael ma
turystykę uzdrowiskową i leczniczą, lecząc, i to skutecznie, poprzez
produkty Morza Martwego, ale poza tym praktycznie nie ma żadnej innej
oferty. Owszem, proponuje turystykę kulturową, 300 kilometrów w kierunku
Tel Awiwu i Jerozolimy, a poza tym pustynie. Mają jeszcze Masadę, jeden,
dwa rodzynki i na tym koniec. Dlatego obfitość naszych możliwości i
wypływających z nich ofert została uwzględniona w strategii rozwoju
turystyki do roku 2006, co przekładamy, chociaż dzisiaj dla
przedsiębiorców i jednostek samorządu terytorialnego jeszcze jest to mało
widoczne, na konkretne efekty. Dzisiaj jeszcze ich nie widać, ale mam
nadzieję, że za dwa lata będą już widoczne pierwsze efekty narodowego
planu rozwoju turystyki do 2006, w którym z inicjatywy Ministerstwa
Gospodarki po bardzo żmudnych pracach przygotowaliśmy zamkniętą koncepcję
zintegrowanego programu rozwoju regionalnego, który trafia do jednostek
samorządu terytorialnego, bo to te jednostki również są współtwórcami jego
części finansowej. W części turystycznej tego zintegrowanego programu
rozwoju regionalnego proponujemy przeróżnych zadań na przeszło 500 mln
euro tylko po stronie udziału Unii Europejskiej.
Do tego należy dodać po naszej stronie około 2/3 tej kwoty w różnym
udziale po stronie publicznych podmiotów, w zależności od typu zadania i
beneficjanta końcowego i cząstkowego. Wyszczególniliśmy cztery zasadnicze
bloki wsparcia niezbędne, żeby rzeczywiście gminy uzdrowiskowe mogły być
konkurencyjne. Jeden z przedmówców powiedział, że mamy wykwalifikowane
kadry i na tym polu możemy konkurować. Pozwolę sobie nie zgodzić się z
taką opinią. Owszem, mamy w miarę świetne kadry w relacji pacjent -
lekarz, natomiast w większości uzdrowisk nadal obsługa pokoju, recepcji
nie wie, że trzeba się uśmiechnąć, że nie można prowadzić głośnych rozmów
na korytarzach. W związku z tym zaproponowaliśmy kilka typów zadań do
wsparcia i wszystkie powinny być zrealizowane przez gminy uzdrowiskowe. Po
pierwsze - konieczność rozwoju markowych produktów, po stronie UE
proponujemy 36 mln euro. Mamy markę, ale tak naprawdę nie mamy produktów,
nawet tu w województwie zachodniopomorskim jest ich tylko kilka, a to
stanowczo za mało. Gdyby któryś z kuracjuszy przyszedł do dyrektora
sanatorium i powiedział, że interesuje się jeździectwem i prosi o folder z
ofertą traktującą tylko o jeździectwie, ponieważ nie chce mu się ani
dźwigać ani przeglądać wielkiego tomiska. I co, oferta jest bardzo
ciekawa, ale oddzielnego folderu nie ma. Brakuje nam kompaktowego produktu
turystycznego podanego w sposób szybki i zwięzły. Po drugie - promocja
tego produktu. Trzeba przyznać, że jest to promocja coraz lepsza, ale
nadal bardzo daleka od doskonałości - na to proponujemy 24 mln euro. Po
trzecie - specjalistyczne szkolenia, na które proponujemy relatywnie mało,
niemniej na dobry początek 20 tys. euro. Dlaczego mało? Dlatego, że
sygnały z gmin uzdrowiskowych są zatrważające. Mamy Stowarzyszenie Gmin
Uzdrowiskowych i mamy Izbę Uzdrowisk Polskich. Z sygnałów, które do mnie
dochodzą, wynika, że podmioty te nie są w stanie spożytkować nawet tej
kwoty. Odpowiadają mi, że nie będą w stanie spożytkować tych 20 tys., bo
nie mają własnych pieniędzy na szkolenie. Wiem, że mają, tylko nadal nie
doceniają, jak ważne jest ustawiczne szkolenie specjalistyczne i nie ma
wątpliwości, że pieniądze muszą się znaleźć czy to we własnej kasie, czy u
sponsora. Po czwarte - rozwój bazy informacyjnej i dystrybucyjnej usług,
co nam absolutnie w Polsce szwankuje. W tej chwili nawet jeżeli już mamy
coś do sprzedania, to szwankuje baza informacyjna i dystrybucyjna. Jeden z
dużych gestorów bazy noclegowej, nie bez mojej inspiracji, zaproponował,
żeby przeprowadzić z 50-procentowym dofinansowaniem ministra gospodarki
cykl szkoleń dla gestorów bazy noclegowej na temat "Bezpieczny hotel w
wymiarze praktycznym" i "Jak należy lepiej sprzedawać swoją ofertę w
oparciu o Internet". Mamy bowiem czołowych gestorów bazy noclegowej,
którzy mają swoje minisieci, a którzy poza szczątkową informacją nie
oferują niczego przez Internet, nie można zarezerwować pokoju ani zapłacić
za niego. Proszę sobie wyobrazić, jakie było moje zdziwienie, kiedy
otrzymałam odpowiedź, że branża nie jest zainteresowana takimi
szkoleniami. Po piąte - bardzo ważny blok - inwestycje infrastrukturalne.
W gminach uzdrowiskowych sypie się tkanka istniejąca, ubywa nam zakładów
uzdrowiskowych. Nowo powstające pensjonaty i obiekty przeznaczone są
raczej dla wyższej klasy średniej, a oni nie zapełnią nam kasy, bo
stanowią zaledwie niewielki procent rynku. Natomiast niewystarczająca jest
infrastruktura, którą nazywamy paraturystyczną - parki rozrywki, parki
rekreacyjne, imprezy kulturalne. Już przekonaliśmy się, że bez
uatrakcyjnienia pobytu kuracjuszy przyjedzie mniej. Na inwestycje
turystyczne chcemy, aby w ramach Narodowego Programu Rozwoju wyłącznie na
turystykę przeznaczonych zostało 350 mln euro. Jak z tego wynika, zastrzyk
finansowy jest spory.
Oczywiście, mogę ubolewać, że to będzie relatywnie późno, że jesteśmy
na innym etapie rozwoju turystyki, ale jest jak jest, nie ma sensu
biadolić, trzeba skoncentrować się na tym, aby wydać wszystkie pieniądze
co do euro. Ministerstwo stara się zrobić wszystko i jeszcze więcej.
Polska Agencja Rozwoju Turystyki oraz Polska Agencja Rozwoju
Przedsiębiorczości proponują olbrzymią ilość szkoleń. A trzy lata temu z
inspiracji ministra gospodarki za 7 mln euro został przygotowany specjalny
program, jak przygotować szczebel regionalny do pisania fiszek, czyli
konkretnych projektów. W gminach uzdrowiskowych znajduje się 2000 obiektów
noclegowych, w tym również zakłady uzdrowiskowe, które są związane z
ministrem zdrowia i obsługują typowego kuracjusza. W tych 2000 obiektów
mamy 120 tys. miejsc noclegowych. Najważniejszy odsetek stanowią obiekty
bazy wczasowo-kolonijnej i zakładów uzdrowiskowych. Dane te podaję za GUS.
Wiodącą rolę w obsłudze turystyki uzdrowiskowej odgrywają województwa:
zachodniopomorskie /30%/, dolnośląskie, małopolskie, pomorskie. W gminach
uzdrowiskowych przeważa nadal własność państwowa i ma to swoje implikacje.
Proszę tylko nie myśleć, że minister skarbu prywatyzuje ot, tak sobie, bez
dostrzegania wielofunkcyjności gmin uzdrowiskowych. Nie pozwalamy mu
zapomnieć o tej wielofunkcyjności. Mamy duże wsparcie ministra pracy pana
Jerzego Hausnera, który cały czas ma na uwadze problem bezrobocia. W
większości gmin uzdrowiskowych rzeczywiście jest wysokie bezrobocie i nie
ulega wątpliwości, że turystyka może być znaczącym elementem jego
zmniejszania. I w tym triumwiracie współpraca jest niezła. Ale muszę się
przyznać, że współczuję ministrowi skarbu, ponieważ wiem, że nie ma
kolejki inwestorów do uzdrowisk. To jest tkanka mocno zdegradowana,
wymagająca wielkich inwestycji, z olbrzymim przerostem zatrudnienia.
Inwestorzy po prostu boją się pakietów socjalnych. Minister skarbu nie
jest w sytuacji panienki, która może wybierać wśród kawalerów, ich jest
mało, albo w ogóle ich nie ma. Ileż to przetargów skończyło się niczym,
przy czym nie dotyczy to tylko tego, co oferuje minister skarbu, ale także
zakładów pracy, które chcą sprzedawać swoje ośrodki koniecznie i szybko,
bo są w trudnej sytuacji finansowej. Ale nie ma chętnych. Nikt nie chce
tych obiektów. W 2001 zakłady uzdrowiskowe dysponowały 93 tys. miejsc
noclegowych. Trzeba przyznać, że jak na Polskę, która ma 700 tys.
wszystkich miejsc noclegowych, to te 100 tys. tylko w zakładach
uzdrowiskowych to jest sporo. Zwłaszcza, że to jest tylko połowa tego,
czym dysponują gminy uzdrowiskowe, bo prawie jeszcze raz to samo to
hotele, motele, campingi, biwaki i pokoje gościnne, których jest coraz
więcej i które coraz silniej wchodzą w segment pozyskiwania turysty,
agroturystyka i turystyka wiejska, bo przypomnę, że agroturystyka jest
częścią turystyki wiejskiej. A więc turystyka uzdrowiskowa dysponuje 100
tys. miejsc noclegowych. W 2001 r. było 369 tys. korzystających z tej bazy
noclegowej (nie należy korzystających mylić z turystami, bo nie każdy
korzystający był turystą), a zakłady uzdrowiskowe udzieliły 5,5 mln
noclegów. Z tych danych łatwo wyliczyć, jak długo przebywał statystyczny
turysta w Kołobrzegu i ile wydał w barze, w sklepie, u szewca czy u
fryzjera. W 2001 roku wykorzystanie obiektów noclegowych w obiektach
uzdrowiskowych przez turystów zagranicznych wyniosło 33 tys.
turystów, co stanowi jakieś promile. Województwo zachodniopomorskie
oczywiście w tej dziedzinie przoduje, ponieważ wygrywa turystę
niemieckiego. Przypomnę, że w Polsce tylko trzy województwa na 16 nie mają
gmin uzdrowiskowych. Z bazy w pozostałych gminach korzysta wyłącznie
turysta polski. Stopień wykorzystania zakładów uzdrowiskowych jest w
zasadzie jedynym wskaźnikiem, z którego możemy być zadowoleni, bo to jest
wskaźnik już na granicy bezpieczeństwa obiektu hotelowego - 70%. Natomiast
jeżeli weźmiemy pod uwagę całą bazę turystyczną istniejącą w gminach
uzdrowiskowych, to wskaźnik ten wyniesie 40%. Te liczby mówią o tym, że
zakłady uzdrowiskowe bardziej obłożone już nie mogą być, bo groziłaby im
degradacja w ciągu 2-3 lat. Mam nadzieję, że pomogłam posłom uzmysłowić
sobie, czym dysponujemy w sektorze uzdrowiskowym i że warto wydawać
pieniądze unijne, przedsiębiorców i podatnika na to, żeby turystyka
uzdrowiskowa rozwijała się, bo musi się rozwijać i ma ku temu wszystkie
atuty. Jesteśmy bogaci tym bogactwem, chociaż biedni w wymiarze
finansowym. Oczywiście nie chciałabym tu stworzyć wizji, że Narodowy Plan
Rozwoju to jest panaceum na wszystkie bolączki, Unia da, my dołożymy i już
jest pełnia szczęścia. Cieszę się, że staramy się o przyjęcie do Unii
Europejskiej, ponieważ przedsiębiorcom, samorządom terytorialnym, a nawet
ministrowi gospodarki trudno byłoby wygospodarować to dofinansowanie z
polskiej strony bez pewnego rodzaju przymusu. Skoro bowiem wiemy, że
możemy dostać z Unii Europejskiej te 500 mln euro (na przełomie września i
października mamy przekazać NPR do Komisji Europejskiej, wiemy, że tam
jest bardzo duża przychylność dla wydawania pieniędzy na turystykę, bo
sami właśnie dyskutują na ten temat i wiedzą, jakie to jest ważne), to
teraz musimy w swojej kasie znaleźć to, co brakuje. Musimy mieć
świadomość, że jesteśmy w bardzo trudnym momencie, ale przyszłość jest
świetlista.
Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Wiedziałem, co robię, że nie
udzieliłem pani dyrektor głosu na początku, bo ma pani taką wiedzę, że
powiedziałaby nam wszystko i nie mielibyśmy już o czym rozmawiać.
Poseł Adam Sosnowski /PO/ : Muszę przyznać, że już uzyskałem
odpowiedzi na wiele pytań, które chciałem zadać. Ale chcę się jeszcze
podzielić kilkoma uwagami, które mi się nasunęły w trakcie pobytu. Mówimy,
że turystyka nie jest czymś, co ma zapewnić kondycję fizyczną
społeczeństwa polskiego, a ma być dziedziną gospodarki. Sądzę jednak, że
nie wszyscy, nawet na tej sali, są o tym przekonani. Nie są przekonani ci,
którzy twierdzą, że źle jest, iż ktoś, kto kupił Nałęczów, zarabia na
wodzie. Zarabia, bo to jest lepszy biznes niż biznes, który
spodziewaliśmy, że będzie robił. Naszym zadaniem i zadaniem rządu jest
stworzenie takich warunków i takich sprzyjających biznesowi uwarunkowań,
aby inwestor nie zarabiał na wodzie, a inwestował w to, co dzisiaj
nazywamy produktem turystycznym. Naszym zadaniem jest, aby zmienić pogląd
na turystykę. Uważam, że turystyka to jest taki dziwny produkt, gdzie
surowiec się nie wyczerpuje, a nawet przybywa go. W turystykę chcą
inwestować zagraniczni inwestorzy, czego przykład mamy w gminie Ustronie
Morskie. Nie będą inwestować w polską stal, w polskie włókiennictwo, ale w
turystykę na polskiej ziemi inwestować mogą, a my powinniśmy to
wykorzystać i to powinno być naszym atutem. Istnieje pogląd, że samorządy
lokalne nie są przyjazne turystyce. Myśmy spotkali się z czymś wręcz
odwrotnym. Spotkaliśmy samorządy, które wiedzą jak pracować, wiedzą co
należy robić, aby rozwijać turystykę u siebie. Już jest lub w najbliższym
czasie trafi do laski marszałkowskiej ustawa o podatkach i opłatach
lokalnych. Są postulaty, aby zupełnie inaczej podejść do podatków
lokalnych od obiektów turystycznych, które wykorzystywane są tylko przez
dwa miesiące. Nie chodzi o to, że gmina może zwolnić lub inaczej
potraktować podatnika wykorzystującego obiekt przez dwa miesiące, ponieważ
w takim przypadku gmina karana jest zniesieniem subwencji. Istnieje więc
potrzeba uregulowania tego w ustawie, aby subwencji nie znoszono. Co
prawda wtedy powstanie spór między wójtem a przedsiębiorcą, ale myślę, że
to też da się jakoś załatwić. Na zakończenie chcę przedstawić uwagę do
dezyderatu. Są tutaj pewne błędy wynikające, jak myślę, z określonego
sposobu myślenia lub pisania. Zamiennie stosuje się "promocja turystyczna"
i "turystyka". Proponuję w zdaniu "Uwzględniając (...) Komisja wnioskuje"
w pierwszym punkcie zamiast "Promocja turystyczna powinna stać się..."
napisać "Rozwój turystyki powinien stać się...". Dopiero w drugim punkcie
mowa jest o tym, aby wspierać promocję turystyki.
Poseł Helmut Paździor /niez./ : Zgadzam się ze wszystkimi
postulatami, jakie padły w toku dzisiejszej dyskusji, ale zabrakło mi
wzmianki o jednej, ale za to bardzo ważnej sprawie. Chodzi o to, że
wszyscy, którzy zapraszają zagranicznych turystów, powinni znać języki
obce, aby ci ludzie mogli się dobrze czuć u nas. Dlatego musimy pilnować,
aby szczególnie młodzież uczyła się języków obcych, bo to będzie kolejny
element zachęcający turystów do wyboru naszego kraju.
Lekarz Naczelny Uzdrowiska Kołobrzeg Danuta Adamska-Czepczyńska
: Lekarzem Naczelnym Uzdrowiska Kołobrzeg jestem od 12 lat. 26 lat
pracuję jako lekarz w uzdrowisku z kuracjuszem i pacjentem. Mam ogromne
doświadczenie i w związku z tym chcę podzielić się kilkoma uwagami. Cały
czas mówimy o turystyce uzdrowiskowej. Kiedy studiowałam i zaczynałam
pracę, klasyczna medycyna uzdrowiskowa nie dopuszczała w ogóle pojęcia
turystyka uzdrowiskowa, bo klasyczne leczenie wymaga 24 dni i taka jest
prawda, bo to jest udowodnione naukowo. Natomiast w tej chwili już my
lekarze praktycy i lekarze klinicyści również skłaniają się do tego, aby
uznać tę formę leczenia, ponieważ takie są wymogi ekonomiczne. Wiemy, że
człowiek młody i człowiek w wieku średnim, który żyje w dużej aglomeracji,
w zanieczyszczonym środowisku, utrudzony życiem, żyjący w pośpiechu ma już
świadomość, że musi zadbać o swoje zdrowie, że musi stosować profilaktykę
i raz po raz musi oderwać się od kieratu, w którym pracuje. I przyjeżdża
do uzdrowiska chociażby na weekend. On ma świadomość, że wiele dla siebie
zrobił. I on to trzydniowe leczenie wytrzyma, bo weźmie po kilka zabiegów
dziennie i jest psychicznie zadowolony, a fizycznie wzmocniony. Natomiast
człowiek chory nie wytrzymałby takiej kuracji. Mamy więc kurację klasyczną
dla chorych i regenerującą dla młodych. Cieszymy się, że młodzi chcą do
nas przyjeżdżać i korzystać z takich możliwości. Turystyka uzdrowiskowa
jest bardzo ważnym produktem, szczególnie w tym okresie, kiedy zyski z
turystyki spadają, bo coraz mniej turystów przyjeżdża. Musimy więc
wypromować to, co mamy najcenniejsze. Mamy mikroklimat, solanki, borowinę
i to w oparciu o te walory musimy promować uzdrowisko Kołobrzeg. Ale z
turystyką uzdrowiskową należy postępować bardzo ostrożnie, abyśmy gdzieś
po drodze nie zagubili samego uzdrowiska. Obecnie od mądrości samorządów
zależy, co będzie się działo w uzdrowiskach. Dobrze byłoby, aby ta mądrość
miała jakąś podstawę prawną, a prawo uzdrowiskowe jest bardzo stare,
jeszcze z 1966 r. i zupełnie nie przystaje do współczesności. Ten stan
rodzi pokusę omijania tego prawa, a naciski inwestorów na strefę
uzdrowiskową są ogromne i w pewnym momencie można przeinwestować i
zniszczyć uzdrowisko. Jeżeli w Polsce zaczną obowiązywać normy
europejskie, to poddani zostaniemy takim samym rygorom jak uzdrowiska
niemieckie. Normy te w Europie wprowadzone zostały przez Międzynarodowe
Stowarzyszenie Miejscowości Uzdrowiskowych i Turystycznych w Europie
Zachodniej. Normy te są bardzo rygorystyczne i wymagają, aby na jednego
uczestnika strefy uzdrowiskowej przypadało od 700 do 1000 metrów
kwadratowych zieleni, zezwalają na to, że tylko 30% działki może być
przeznaczone na zabudowania, 70% jej powierzchni musi być przeznaczone na
zieleń. Jeżeli więc te normy zaczną u nas obowiązywać, a nikt nie wątpi,
że zaczną, bo do Unii wejdziemy, i to lada moment, nikt też nie ma
złudzeń, że będziemy traktowani w jakiś uprzywilejowany sposób, to czeka
nas jeszcze huk roboty. Dobrze byłoby więc, aby mądrość samorządów
opierała się na prawie pisanym. Często mówię o tym problemie, ale zawsze
spotykam się z odpowiedzią, że nie ma takiego prawa, a to są moje wizje.
To nie są jednak wizje, my musimy myśleć o tym, co nas czeka w przyszłości
i dlatego apeluję do posłów o przyśpieszenie prac nad ustawą o
uzdrowiskach, gminach uzdrowiskowych i lecznictwie uzdrowiskowym.
Ustawa ta likwiduje stanowisko lekarza naczelnego uzdrowiska. Ja nie
bronię swojego stołka, bo on jest bardzo marny i na chwiejnych nogach. Ale
uważam, że to stanowisko powinno istnieć. Ponieważ lekarz naczelny ma
możliwość przyhamowania pewnych zapędów i czuwa nad tym, żeby uzdrowisko
oferowało usługi na odpowiednim poziomie i żeby pozostawało nadal
uzdrowiskiem, nawet dla turysty uzdrowiskowego. Uzdrowisko Kołobrzeg w
swoim rejestrze ma zarejestrowanych 5500 łóżek leczniczych w zakładach
leczniczych, które wykorzystywane są przez cały rok. Istnieje jeszcze
kilka tysięcy łóżek w obiektach, które kiedyś były ośrodkami
sanatoryjnymi, dziś są to ośrodki kolonijne, zielone szkoły, obiekty
wykorzystywane okresowo na turnusy rehabilitacyjne. I jak to w życiu bywa,
są ośrodki świetne, które mają wysoki standard i do których Niemcy
przyjeżdżają chętnie, i są ośrodki, w których należy wiele zmienić.
Dlaczego my się tak chwalimy tymi Niemcami i cieszymy z ich przyjazdów? Bo
oni przynoszą nam pieniądze, a ich liczba rośnie lawinowo. Chcą
przyjeżdżać do nas, podoba się im nasz mikroklimat, nasze źródła i wysoki
poziom usług w kontaktach lekarz - pacjent. Personel średniego szczebla w
dobrych ośrodkach jest już przeszkolony, wie, jak się ma zachowywać i zna
języki. Ale i tak wiele mamy jeszcze do zrobienia. Miasto Kołobrzeg jest
specyficznym uzdrowiskiem, jest ono największe w Polsce, ale najtrudniej
utrzymać tutaj środowisko uzdrowiskowe, ponieważ jest to port, wczasowisko
i uzdrowisko. Szalenie trudno utrzymać równowagę tych trzech funkcji.
Wymaga to ogromnej mądrości władz samorządowych i dobrego prawa
uzdrowiskowego, na które będzie się można powoływać podejmując decyzje.
Posłanka Halina Murias /LPR/ : Bardzo dobrze, że spotykamy się w
Kołobrzegu na posiedzeniu Komisji Gospodarki, dobrze, że rozmawiamy o
turystyce, bo jest to sektor biznesowy i należy zrobić wszystko, aby ten
biznes rozwijać. Dodam tylko, że wszystko w granicach rozsądku. Wiele
władze samorządowe zrobiły i robią, o czym mieliśmy okazję przekonać się
wczoraj. Zrobiono wiele w dobrym kierunku, dlatego należy się miejscowym
władzom szacunek, jak również wielkie uznanie. Ale zwróciłam uwagę na
pewne niebezpieczeństwo, które istnieje realnie. Odniosę się m.in. do
wczorajszej wypowiedzi wójta na temat podejmowania inwestycji z inwestorem
zagranicznym i sprzedaży polskiej ziemi. Przy dobrej intencji, jaką jest
rozwój turystyki, możemy wyzbyć się polskiej ziemi, a ten teren
szczególnie jest na to narażony. Zrobilibyśmy wówczas, moim zdaniem, to co
najgorsze. Z tego, co mi wiadomo, wiele ziemi w pasie nadmorskim jest już
własnością obcokrajowców. Jestem za tym, aby rozwijać inwestycje z
inwestorem zagranicznym, ale pod warunkiem zachowania własności ziemi w
rękach polskich. Trzeba mieć świadomość, że przy nierozsądnym działaniu
możemy sprzedać kawałek po kawałku Polskę, a przecież nikt nas do takiego
działania nie upoważnił. Jeżeli sprzedamy ziemię, to za kilka lat ta
turystyka nie będzie należeć do nas, nie będzie ona dziedziną polskiej
gospodarki. Są możliwości dzierżawy na bardzo długie lata i uważam, że na
takich zasadach można współpracować i obustronnie korzystnie zarabiać na
turystyce. Jestem przekonana, że trzeba, aby turystyka była wsparta przez
państwo i państwo powinno zrobić wszystko w tym kierunku, bo to są miejsca
pracy, bo to są dochody do budżetu gminy i do budżetu państwa. Państwo
posiada właściwe instrumenty, aby wesprzeć polską turystykę. Jednakże będę
przeciwna wszelkim działaniom państwa, które umożliwiałyby wyprzedaż
naszej polskiej ziemi. Musimy patrzeć dalekosiężnie, a nie na krótką metę.
Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Jak wynika z dyskusji i o czym
mogliśmy się sami przekonać na wczorajszym spotkaniu, bardzo trudno jest
kupić polską ziemię. Takie procesy trwają niekiedy półtora, dwa, trzy
lata. Niestety część inwestorów gotowych do zainwestowania swoich
pieniędzy u nas traci cierpliwość i gdzie indziej znajduje możliwość
zarobienia. Tak to już jest, że stopień własności przedsięwzięcia ma już
minimalne, bo nie chcę użyć słowa żadnego, ma minimalne znaczenie dla
tego, co jest najważniejsze, a więc by powstawały inwestycje, żeby ludzie
mieli pracę, by państwo otrzymywało należne mu podatki, żeby samorząd
terytorialny otrzymywał należny mu podatek. Stopień i stan właścicielski
oraz pochodzenie kapitału nie ma tu najmniejszego znaczenia. Właściciel
albo płaci podatki, albo ich nie płaci, obojętnie czy to jest Duńczyk,
Niemiec, czy Polak. Właściciel albo zatrudnia pracowników, czyli Polaków,
albo nie zatrudnia ich i koniec. I nie ma najmniejszego znaczenia, czy to
jest Duńczyk, Niemiec czy Polak. Ktoś daje pracę lub nie, ktoś inwestuje
lub nie, nieważne, jakie są to pieniądze - dolary, złotówki czy euro -
ważne jest, w jakiej ilości. Dziś nie można ustalić pochodzenia wielu
złotówek, a co dopiero takiego pieniądza jak euro. Uznaję głos pani
posłanki Haliny Murias za niezwykle ważny, bo to są bardzo poważne sprawy.
Nasza tradycja, kultura i przyszłość jest i powinna być pod szczególną
ochroną, i to nie tylko państwa, ale i samorządów.
Wójt gminy Ustronie Morskie Stanisław Zieliński : Korzystając z
faktu, że zebrało się tu tak liczne grono z tak ważnej komisji, chcę
poruszyć sprawy, które leżą w bezpośredniej gestii posłów. W gminie
Ustronie Morskie pracuję już od kilku lat, więc przepracowałem kilka
kadencji Sejmu i widzę, że kolejni posłowie popełniają "grzech
zaniechania". Obowiązujące prawo niejednokrotnie jest prawem ułomnym,
czasami złym. I w każdej nowo rozpoczynającej się kadencji mam nadzieję,
że Sejm zacznie swoją pracę od poprawienia złego ustawodawstwa.
Przedstawię kilka przykładów ze swojego podwórka.
Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Chętnie ich wysłuchamy, jeżeli będą
to nowe sprawy. Wczoraj, za co serdecznie dziękujemy, przedstawił nam pan
swoje uwagi, w szczególności te dotyczące złego ustawodawstwa. Mamy w tej
chwili już 40 minut opóźnienia, a jeszcze kilku chętnych do zabrania
głosu.
Wójt Stanisław Zieliński : Powiem bardzo krótko o potrzebie
poprawienia poszczególnych ustaw. Zacznę od takiej, której jeszcze nie ma,
od ustawy o ochronie brzegów morskich. Do Związku Miast i Gmin Morskich
zwróciła się jedna z komisji sejmowych o wydanie opinii na temat projektu
tej ustawy. Związek powołał specjalną czteroosobową komisję, w której
składzie znalazłem się również ja. Wspólnie z dyrektorami urzędów morskich
oraz z naukowcami usiedliśmy, aby dopracować tak tę ustawę, aby nie trzeba
było jej poprawiać, ale by przynosiła korzyści wszystkim. W art. 3 zawarty
jest przepis, do którego mamy zastrzeżenia, a mówiący o tym, że wszystkie
inwestycje prowadzone są przez dyrektorów urzędów morskich. Wszystkie
inwestycje realizowane przez urzędy morskie realizowane są przecież na
terenie samorządu. Uważamy, że należy dodać słowa: "w uzgodnieniu z
samorządem lokalnym". Skąd nasz wniosek? W Ustroniu Morskim występuje
zagrożenie dla brzegu morskiego, mamy brzeg klifowy. Urząd Morski
zabudował 2 km linii brzegowej ścianką Larsena, aby morze nie wdarło się w
głąb lądu. Jednak wybudowanie tej ścianki spowodowało zniszczenie plaży.
Problem polega na tym, że konieczna jest odbudowa plaży. Urząd Morski
absolutnie nie jest tym zainteresowany, on swoje zrobił. Dzisiaj mówimy o
turystyce, a przecież w gminach nadmorskich turystyka opiera się na wodzie
i plaży, a dzisiaj dostępu do plaży nie ma. W związku z tym samorząd
podjął decyzję, że musi ją odbudować sam. Inwestycja kosztować będzie 10
mln złotych. Obecnie zabijamy już ostrogi falochronowe. Prosimy więc, aby
te uwagi i wnioski, które zostały już uzgodnione, bo np. uzyskaliśmy zgodę
dyrektorów urzędów morskich na współpracę z samorządami, parlamentarzyści
zechcieli wprowadzić do projektu. Kolejna moja uwaga dotyczy ustawy o
planie zagospodarowania przestrzennego. W gminie Ustronie Morskie plan
taki ważny był do ubiegłego roku, więc trzeba było przygotować nowy i
zostało to zrobione. Niestety, do tej pory nie udało się nam go
zatwierdzić, ponieważ jedna osoba złożyła skargę do NSA. Plan leży, nie
można go realizować, a przewiduje on przeznaczenie 100 ha gruntów rolnych
na inwestycje turystyczne. Ustawa o gospodarce nieruchomościami nie
obejmuje terenów rolnych. Co się stało w pasie nadmorskim? Trzech
cwaniaków wykupiło wszystkie nieużytki rolne, torfowiska, tereny
zabagnione nad samym morzem, a takich terenów mamy sporo, podzieliło na
działki, ponieważ rolnik ma takie prawo, i posprzedawało ludziom z całej
Polski, choć jest wyraźny zapis, że są to tereny rolne bez prawa zabudowy,
że jest to teren szczególnie chronionego krajobrazu, jest to zlewnia ujść
melioracyjnych. Teren podzielono na 500 działek, z czego 400 zostało
sprzedanych. Obecnie mamy w tym miejscu koczowisko, ponieważ każdy
właściciel przyjeżdża na swoją działkę, bo ma takie prawo. Oprócz tego, w
każdym akcie notarialnym można zobaczyć, że działka sprzedana została za
2000,- zł, a kiedy pytam się właścicieli, za ile kupili działkę, twierdzą
że za 10-12 tys. Proszę, żeby mi dali takie oświadczenie na piśmie. Po
pewnym czasie przychodzą i mówią mi, że teraz już wiedzą, że ciąży na nich
odpowiedzialność karna za ukrycie prawdziwej ceny transakcji. Należałoby
to poprawić, ponieważ jest to wymierna strata dla budżetu państwa. Przy
okazji dotykamy ustawy o dowodach osobistych i meldunkach ludności.
Właściciel takiej działki przyjeżdża na nią i może tu przebywać 30 dni bez
obowiązku zameldowania się.
Kiedyś prawo lokalne zakazywało rozbijania namiotów byle gdzie. Obecnie
na każdej posesji widzimy kilka namiotów. Są to niezaprzeczalnie turyści,
ale oni nie muszą się meldować, a gospodarze, którzy pobierają opłaty, nie
rejestrują działalności gospodarczej. Zwracam się do posłów z gorącą
prośbą o eliminowanie takich błędnych zapisów w poszczególnych ustawach i
deklaruję swoją pomoc w tej kwestii. Na zakończenie chcę podziękować,
szczególnie panu posłowi Władysławowi Stępniowi za wniosek, bo mam
nadzieję, że to był wniosek w sprawie objęcia przez Komisję patronatu nad
największym w tej chwili w Europie przedsięwzięciem w zakresie
infrastruktury turystycznej. Nie zgadzam się z panią posłanką Haliną
Murias, która odradza sprzedaż ziemi. Muszę pani powiedzieć, że od 10 lat
próbuję zrealizować ten projekt i teraz wiem już na pewno, że nikt nie
pójdzie na to, aby finansować tak duże przedsięwzięcie na nieswojej ziemi.
Natomiast bardzo ważną sprawą jest umiejętne zagwarantowanie sobie
realizacji określonych zadań, bo istnieje zagrożenie, że w momencie, kiedy
inwestor zostanie właścicielem, może nie zrealizować obietnic.
Prezes Polskiej Izby Hotelarstwa Krzysztof Milski : Jeżeli o
turystyce rozmawiamy na posiedzeniu Komisji Gospodarki, to odnoszę
wrażenie, że znaleźliśmy nareszcie swój dom i wydaje mi się, że jest to
najlepsze ulokowanie tego segmentu gospodarki, ponieważ sfera usług
niematerialnych, jak kiedyś została nazwana turystyka, może przynosić
olbrzymie dochody. Nie wszystko w naszej polskiej turystyce jest dobre, a
może być dobre, jeśli uświadomimy sobie wszystkie niedomagania i wszystkie
atuty. Turystyka uzdrowiskowa nie jest wydzieloną formą działalności, jest
to hotelarstwo z prawdziwego zdarzenia. Tutaj też się nocuje, też się je,
oczywiście obok korzystania z innych usług. Czym szczególnym dysponuje
hotelarstwo w Polsce? Po pierwsze - wykształconymi kadrami. Szacujemy, że
około 200 tys. osób pracuje w tej branży i dysponuje ona ponad 13 tys.
obiektów hotelarskich. Hotelarstwo w Polsce ma ustalone struktury, ma w
Ministerstwie Gospodarki departament turystyki, ma swoje samorządy, ma
ustawę o usługach turystycznych, która jest adekwatna do prawa hotelowego
w Europie, ma ustalone rodzaje obiektów, więc nikt nie będzie mógł
powiedzieć, że prowadzi hotel, kiedy oferuje pokoje gościnne.
Zainteresowanie hotelarstwem inwestorów z kraju i zagranicy jest dość
duże, ale wszyscy czekają na podjęcie ważnych decyzji, m.in. dotyczących
tras szybkiego ruchu. Musimy pamiętać, że polscy hotelarze uczą się
działania w warunkach gospodarki rynkowej, uczą się na własnych błędach,
co szczególnie widoczne i spektakularne jest na przykładzie biur podróży.
Kolejna sprawa to porównywalny standard polskich i europejskich obiektów
hotelowych. Zaryzykowałbym twierdzenie, że polskie hotelarstwo jest nawet
lepiej zorganizowane i ma lepsze standardy w poszczególnych segmentach niż
na Zachodzie. Często nie zdajemy sobie nawet z tego sprawy. Mamy
zintegrowane środowisko turystyczne. Na ogół biura podróży, przewoźnicy i
hotelarze współpracują ze sobą. Jest taki dokument podpisany przez
Światową Organizację Hoteli i Biur Podróży o bezkonfliktowej współpracy,
którego założenia wdrażamy i jestem przekonany, że jest on dobrze
rozumiany przez branżę turystyczną. Mamy ustabilizowany rynek producentów
na rzecz hotelarstwa. To jest 500-700 przedsiębiorstw, które powstawały i
rozwijały się na naszych oczach przez ostatnie 9 lat, a które zajmują się
wyłącznie zaopatrzeniem hoteli. Mamy szkolnictwo zawodowe i system
doskonalenia pracowników. W tym segmencie powiedziałbym nawet, że
występuje pewien żywioł. Mamy ponad 300 szkół hotelarskich i różnią się
one poziomem nauczania, szczególnie języków obcych i przedmiotów
fachowych. To są nasze atuty. Natomiast po stronie "winien" mamy
następujące problemy - drakońskie podatki, brak dobrej oferty bankowej dla
hotelarzy, specyficzna mentalność pracowników na poszczególnych
stanowiskach pracy. W ogólnym przekonaniu to właściciel, dyrektor, kadra
kierownicza ponosi odpowiedzialność, a w rzeczywistości to poszczególni
pracownicy tworzą to prawdziwe hotelarstwo i turystykę, to od nich zależy
sukces, od tego, czy zrozumieją swój wkład w całokształt przedsiębiorstwa,
w którym pracują. Nie jest z tym najlepiej. Kadra kierownicza - tak,
średni szczebel - jako tako, niższy szczebel - w ogóle nie rozumie, że
ogólne wrażenie zależy od niego, że powinien epatować swoją kulturą, swoją
osobowością, swoją życzliwością, urodą nawet poniekąd.
Tego nie rozumieją. Kolejna pozycja po stronie "winien" to
niezadowalająca promocja. Powiedziano dzisiaj o tym bardzo wiele. Można
nawet odnieść wrażenie, że nasza dzisiejsza dyskusja została zdominowana
przez temat promocji. Ale mnie to bardzo cieszy, ponieważ mam nadzieję, że
zaczynamy rozumieć, iż wyprodukować to jest pierwsze 50%, a sprzedać to
jest to drugie, trudniejsze 50%. Wiele zrobiliśmy na tym polu, ale nadal
wiele przed nami. Hotelarze nie do końca rozumieją, co to znaczy promować
się, reklamować się, co to znaczy nie oszukiwać. Trzeba przyznać, że
wielokrotnie oferty reklamowe przesadzają, a tego nie wolno robić. Jadąc
na targi turystyczne należy mieć ofertę absolutnie adekwatną do
rzeczywistości. Mówię o niezadowalającej promocji, ale brakuje nam też
emisariuszy, którzy jeździliby po Europie ...
Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : To akurat, jak rozumiem, nie jest
głos do parlamentu, ale do tych 300 szkół hotelarskich, w których
kształceni są ci ludzie, którzy nie potrafią się uśmiechnąć, nie potrafią
powiedzieć: dzień dobry, dziękuję, dobranoc, proszę bardzo, nie szkodzi,
czym mogę służyć. Ale zmierzajmy do końca.
Prezes Krzysztof Milski : Brakuje nam dobrego zarządzania,
brakuje nam świadomości prywatyzacji usług dodatkowych. To zjawisko często
występuje w uzdrowiskach, gdzie dyrektor naczelny jest omnibusem
zarządzającym wszystkimi usługami, także rozrywkowymi. Według mnie powinno
to podlegać dyskusji, czy rzeczywiście tak musi być. Brakuje nam miejsc
czysto turystycznych, brakuje dynamiki w łączeniu kapitału zarówno tego w
Polsce, jak i polskiego z zagranicznym. Brakuje pozytywnych alternatywnych
ofert turystycznych w mediach, brakuje ułatwień administracyjnych w
zakresie inwestycji, wiele błędów w tej kwestii popełniają samorządy - nie
ma z ich strony ułatwień, zachęt, ofert specjalnych, nie ma tego
epatowania inwestorów krajowych i zagranicznych. Wiele jest jeszcze spraw
do zrobienia, ale na szczegółowe omówienie poszczególnych spraw przyjdzie
jeszcze czas.
Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Postaramy się wkrótce przygotować
posiedzenie poświecone takim tematom jak baza noclegowa, bo tu jest wiele
jeszcze do zrobienia.
Dyrektor Departamentu Nadzoru Właścicielskiego w Ministerstwie
Skarbu Państwa Zbigniew Gryglas : Powiem kilka słów na temat
przekształceń własnościowych sektora uzdrowisk. Muszę się trochę ująć za
państwowym właścicielem, nie zawsze jest on najgorszym właścicielem,
bowiem nie zawsze zadziała niewidzialna ręka rynku. Podobnie jak przy
prywatyzacji innych przedsiębiorstw, prywatyzacja uzdrowisk nie jest i nie
może być celem samym w sobie. Takim celem jest dostarczenie kapitału,
inwestycje, zmiana sposobu zarządzania. W uzdrowiskach dochodzi jeszcze
jeden cel, który jest niezmiernie trudno zrealizować - zachowanie
lecznictwa uzdrowiskowego i tożsamości ośrodków uzdrowiskowych. To jest
bardzo trudny cel, tym bardziej że kolejka inwestorów jest bardzo krótka i
intencją Ministerstwa Skarbu Państwa nie jest wybieranie tych, którzy tam
stoją, tylko dlatego, że tam się znaleźli. Bacznie przyglądamy się
pilotażowej prywatyzacji uzdrowiska Nałęczów i dostrzegamy te minusy, o
których wspomniano tu dzisiaj. Nie została zakończona dyskusja na temat
prywatyzacji uzdrowiska w Połczynie Zdroju, co jest jeszcze jednym dowodem
na to, że podchodzimy do sprawy z rozwagą i nie jest to kwestia
ślamazarnej prywatyzacji, tylko prywatyzacji mądrej, przemyślanej, takiej
która przyniesie efekt. A jak trudno jest doprowadzić do tego efektu,
pokazuje wystąpienie pana prezesa Mariana Jagiełki, który jasno
stwierdził, że jest w stanie przygotować biznesplan dla klienta
zachodniego z 10-letnim okresem zwrotu, natomiast takiego biznesplanu nie
da się skonstruować dla kuracjusza finansowanego przez kasę chorych, a w
takich warunkach działają nasze państwowe spółki uzdrowiskowe. Klienci z
kas chorych stanowią 90% wszystkich klientów i na tej bazie nie można
zbudować żadnego porządnego biznesplanu, który spowoduje, że w ciągu
dwóch-trzech lat nasze uzdrowiska całkowicie zmodernizują swoją bazę. To
jest utopia, nie zrobi tego właściciel państwowy, tym bardziej nie zrobi
właściciel prywatny.
Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Dowiedzieliśmy się dzisiaj, że w
Kołobrzegu są pokłady borowiny obliczone na 700 lat. Jeżeli rzeczywiście
na 700 lat, to znaczy, że na wieczność, bo jest to abstrakcyjny czas dla
człowieka. Pokłady złóż naturalnych oblicza się na pokolenia, jeżeli
starczą na dwa do czterech pokoleń, czyli od 50 do 100 lat, to jest bardzo
dobrze. Mimo to słyszę, że sanatoria kołobrzeskie korzystają nie z
miejscowej borowiny, tylko sprowadzają ją z Ciechocinka. Czy ktoś mógłby
nam wyjaśnić tę dość zaskakującą sytuację?
Lekarz Naczelny Danuta Adamska-Czepczyńska : O ile ja wiem, te
borowiny mają starczyć na kilkaset lat. Według geologów z Poznania mają
one starczyć na 200-300 lat.
Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : To nie ma znaczenia, kilkaset to
również abstrakcyjny czas dla człowieka.
Lekarz Naczelny Danuta Adamska-Czepczyńska : Do wielu ośrodków
branżowych sprowadza się tzw. plastry borowinowe. One są znacznie tańsze
niż nasza kołobrzeska borowina, ale na pewno nie są one tak dobre jak
pełna borowina kołobrzeska. Kuracjusz, który przyjeżdża do Kołobrzegu,
powinien korzystać z naturalnych źródeł naszej solanki i naszej borowiny.
Ale wymogi ekonomiczne spowodowały, że kupuje się plastry, bo są tańsze,
bo nie potrzebne są specjalne urządzenia.
Dyrektor Kazimierz Tatur : Rzeczywiście w Kołobrzegu mamy 52 ha
borowiny, która starczy na kilkaset lat eksploatacji. Spółki Skarbu
Państwa kupują kołobrzeską borowinę, która ma znakomite referencje
medyczne i podobno znakomity skład fizyko-chemiczny. Dlaczego inni nie
kupują? Bo twierdzą, że jest za droga. A ja nie mogę sprzedawać poniżej 35
groszy za 1 kg, ponieważ jako jedyni w Polsce wydobywamy ją w tradycyjny
sposób. Nie jestem lekarzem, ale nie waham się stwierdzić, że stosowanie
plastrów jest drobnym oszustwem wobec pacjentów i kuracjuszy. Wielokrotnie
kuracjusze, którzy zaznali cudownych właściwości plastrów, przyjeżdżają do
nas, aby wyleczyć się kąpielami i okładami borowinowymi. Jest
zainteresowanie nabywców zachodnich z Niemiec i Skandynawii, ale
rygorystyczne przepisy sanitarne nie pozwalają na dzień dzisiejszy
eksportować tej borowiny.
Prezes POT Andrzej Kozłowski : Mówiąc o ślamazarnej
prywatyzacji, nie zgłaszałem pretensji pod adresem pana dyrektora
Zbigniewa Gryglasa. Od 5 lutego jestem prezesem Polskiej Organizacji
Turystyki, ale przedtem byłem prezesem Polskiej Izby Turystyki. Z
poprzednią ekipą, z poprzednią panią minister skarbu państwa próbowaliśmy
rozmawiać na ten temat przez 4 lata. Chodzi tylko o jedną rzecz. Baza
turystyczna jest potwornie zdekapitalizowana i wkrótce może się okazać, że
z powodu ślamazarnie przeprowadzonej prywatyzacji będziemy musieli
rozbierać te budynki. I tylko o to mi chodziło.
Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Pozostał nam jeszcze do uchwalenia
dezyderat. W powstałej sytuacji mam propozycję, jeśli będą jeszcze jakieś
propozycje i uwagi, to zostaną one uwzględnione przez prezydium Komisji.
Prezydium dokona określonych korekt i poprawek zgodnie ze zgłoszonymi
sugestiami.
Poseł Helmut Paździor /niez./ : Na stronie drugiej w drugiej
linijce piszemy: "Ponieważ miejsca pracy w turystyce są tańsze i tworzone
półtora razy szybciej...". Chodzi mi o sformułowanie "półtora razy".
Zapewne jest to prawda, ale chyba zgrabniej będzie, jeśli zapiszemy to
"znacznie szybciej niż...".
Poseł Jerzy Budnik /PO/ : Proponuję, jako ukłon w stronę naszych
gospodarzy, aby w dezyderacie znalazł się zapis dotyczący zobowiązania
rządu do przedstawienia kierunków prywatyzacji zakładów leczniczych, nie
wiem, czy używam poprawnego sformułowania. Chodzi o to, że skoro
nawiązujemy do wizyty w Kołobrzegu, to ta sprawa powinna być poruszona, bo
o tym też dyskutowaliśmy.
Poseł Adam Szejnfeld /PO/ : Czy są jeszcze jakieś uwagi? Nie
słyszę. Uwzględnimy uwagi zgłoszone przez pana posła Władysława Stępnia,
uwaga pana posła Helmuta Paździora już została uwzględniona, natomiast
słuszny wniosek pana posła Jerzego Budnika, aby zobowiązać rząd do
przedstawienia programu, harmonogramu lub koncepcji programu prywatyzacji
uzdrowisk wymaga dopisania kilku słów. Przystępujemy do głosowania. Jeżeli
nie usłyszę sprzeciwu, to uznam, że Komisja przyjęła dezyderat z dzisiaj
zgłoszonymi poprawkami. Sprzeciwu nie słyszę. Stwierdzam, że dezyderat
Komisji Gospodarki do prezesa Rady Ministrów w sprawie wsparcia rozwoju
turystyki i promocji turystycznej Polski został przyjęty. Poprawimy
jeszcze tytuł tak, aby uwzględniał propozycję pana posła Jerzego Budnika.
Dziękuję wszystkim posłom, gościom i przede wszystkim gospodarzom za
udział w posiedzeniu Komisji Gospodarki. Zamykam
posiedzenie.
źródło:
Biuletyny Komisji
Sejmowych [hotelarze.pl] |